Zaczęła właśnie od anegdot o człowieku, którego znała osobiście. Naśladowała nawet głos księdza. Wspomniała o tym, że ksiądz pytał ją "pani Dymna, czy pani coś rozumie z tych moich wierszy, bo ja niczego nie rozumiem". Pamiętała również jak umierał i nazwała to "uśmiechniętą śmiercią". Pod koniec swych dni mówił bowiem "trzeba się zbierać do domu, do domu".
Aktorka czytała wiersze księdza Twardowskiego bardzo zwyczajnie, bez patetycznej interpretacji. I dzięki temu można było odkryć ich niezwykłą prostotę i piękno. Młodzież miała rzadką okazję słuchać recytacji na żywo w wykonaniu aktorki zaliczanej do jednej z największych postaci polskiej sceny teatralnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?