Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski ślad na salonach Brukseli (zdjęcia)

Zdzisław SUROWANIEC
Łuk Triumfalny w Jubelparku.
Łuk Triumfalny w Jubelparku. Zdzisław Surowaniec
W stolicy zjednoczonej Europy, powiewają polskie flagi i są polskie napisy. O tej porze miasto wygląda zjawiskowo - pełne kwitnących magnolii, żonkili i innych kwiatów.

751 posłów, w tym 51 polskich

Budynek Komisji Europejskiej, gdzie spotykają się szefowie 28 unijnych państw.
Budynek Komisji Europejskiej, gdzie spotykają się szefowie 28 unijnych państw. Zdzisław Surowaniec

Budynek Komisji Europejskiej, gdzie spotykają się szefowie 28 unijnych państw.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

751 posłów, w tym 51 polskich

Podczas wyborów w 2014 roku, wybranych zostanie 751 posłów. Posłowie będą reprezentować 28 państwach członkowskich. W Polsce wybory odbędą się 25 maja, wybierzemy 51 posłów na 5 lat. W Parlamencie działa obecnie siedem grup politycznych, reprezentujących polityczne spektrum opinii oraz ponad 160 partii krajowych.

Do Brukseli warto pojechać, żeby na własne oczy przekonać się jak wygląda jedna ze stolic zjednoczonej Europy. A wygląda zjawiskowo! W tym przypadku nie mam oporów przed egzaltacją. Zachwycony tym, co zobaczyłem, mogę powiedzieć, że chodzenie po tym mieście jest jak pływanie wśród pereł.

Przed dziesięcioma laty - 1 maja - nad Polską załopotała flaga Unii Europejskiej z dwunastoma złotymi gwiazdami na chabrowym tle. Staliśmy się członkiem jednej z największych światowych organizacji wolnego świata bez granic. Spełniło się marzenie milionów Polaków. Za miesiąc 25 maja po raz kolejny pójdziemy wybierać europosłów.

POLSCY OPIEKUNOWIE

W ubiegłym tygodniu zostałem zaproszony przez podkarpacką europoseł Elżbietę Łukacijewską do odwiedzenia Brukseli i Europarlamentu. Z małą grupą dziennikarzy ze Stalowej Woli, otoczeni opieką asystenta pani poseł Artura Sapińskiego, wylecieliśmy ze smaganego deszczem królewskiego Krakowa do - jak się wkrótce miało okazać - rzucającej na kolana Brukseli.

Ale nie tak szybko tam się znaleźliśmy. Lądowanie było na lotnisku Charleroi, siedemdziesiąt kilometrów od stolicy Belgii. Stąd do Brukseli zabrał nas kursujący swoim busem Polak Piotr Cyndecki, szarmancki i uprzejmy, świetnie mówiący po polsku, francusku i flamandzku (kurs kosztuje 20 euro od osoby). Po drodze minęliśmy wysoki na 41 metrów Kopiec Lwa w Waterloo, miejscu wielkiej bitwy sprzed dwustu lat, przegranej przez Napoleona z Brytyjczykami i Prusakami.

W hotelu Derby czekał na nas polski anioł stróż czyli Iwonka Słota, brukselska asystentka poseł Łukacijewskiej. Nakarmieni we włoskiej restauracji, zostaliśmy zostawieni sami sobie do wieczora. Poszliśmy piechotą do centrum Brukseli. Dzięki temu mogliśmy z bliska zobaczyć cuda tego miasta, gdzie zawitała już wiosna, kwitły magnolie, żonkile i owocowe drzewa obsypane białym kwieciem.

ŁUK TRIUMFALNY

Nazwa Bruksela pochodzi z VII wieku i wywodzi się od Bruocsella czyli "bagnista osada". Bruksela została zbudowana dookoła zamku w dolinie rzeki Senne. Już w XI wieku była niewielkim grodem otoczonym murami. Rozkwit miasta rozpoczął się gdy prowincja Brabancja została własnością książąt burgundzkich. W XVI wieku miasto stało się stolicą całych Niderlandów. Rozwój nowoczesnej Brukseli datuje się od 1830 roku, kiedy Bruksela stała się stolicą nowo powstałego niepodległego państwa. Niepodległego od Francji. Dziś jest siedzibą Unii Europejskiej i europejskiego dowództwa NATO. Zespół miejski liczy ponad 2,5 miliona mieszkańców.

Minęliśmy Jubelpark z monumentalnym łukiem tryumfalnym i kolumnadą, postawionymi z okazji odzyskania przez Belgię niepodległości. A tam swojski obrazek - klomby żonkili otoczone wiklinowym obramowaniem. Chwilę potem przeszliśmy obok centrum islamu z półksiężycem na szczycie. Bruksela to miasto wielu kultur, można odnieść wrażenie, że biali Europejczycy są tu w mniejszości, bo większość ludzi to kolorowe twarze z całego świata.

Górne Miasto to pedantyczna, monumentalna dzielnica z malowniczymi budynkami przy szerokich bulwarach i placach. Tutaj znajduje się siedziba belgijskiego parlamentu i budynki rządowe, największe muzea i najelegantsze sklepy. Mijamy olbrzymi budynek Komisji Europejskiej ze stali i szkła, gdzie spotykają się szefowie 28 państw Unii. Widać dużo ludzi ciągnących walizki na kółkach. Przyjechali tu, albo już wyjeżdżają. Kiedy przechodziliśmy obok pałacu królewskiego - osiemnastowiecznego budynku z szarą elewacją, gdzie w jednym ze skrzydeł, urzęduje król Filip I Koburg, zobaczyliśmy jak w asyście wozu i policji na dwóch motocyklach wyjeżdża królowa Matylda.

BELGIJSKIE PRALINY

A przed nami była największa atrakcja Brukseli czyli Grand-Place, jeden z najładniejszych rynków Europy, ulubione miejsce spotkań turystów i Brukselczyków. Idziemy w porze obiadowej i mijamy restauracje pełne ludzi. Kiedy dochodzimy do rynku uwagę zwraca sklep z pralinami. Przecież znajdujemy się w królestwie czekolady! Z wielkiego dzbana na wystawie wylewa się apetycznie wyglądający czekoladowy strumień. A w środku dech zapiera od ilości pralinek. Największą delicją są pralinki nadziewane bitą śmietaną. Nadają się tylko do natychmiastowego zjedzenia. Małe pudełko kosztuje 10 euro, duże kilkadziesiąt.

I wreszcie wchodzimy na rynek. Przed nami jedno z najładniejszych miejsc na świecie, z budynkami przypominającymi koronkową robotę. Króluje wspaniały, wykwintny gotycki ratusz, otoczony XVII-wiecznymi domami cechów kupieckich. Budynki są tak ładne, że trudno od nich oderwać wzrok. Ma się wrażenie, że weszło się do urządzonego z przepychem mieszczańskiego salonu.

Kto nie spróbuje w Belgii gofra, to tak, jakby był we Włoszech i pizzy nie zjadł! To właśnie Belgowie wymyślili gofry i jest ich tu mnóstwo, z różnymi dodatkami - ze stertą bitej śmietany, z dżemami, czekoladą. Podobnie rzecz się ma z frytkami. To wkład Belgii do światowej kuchni.

SIUSIAJĄCY CHŁOPIEC

Cudnymi uliczkami odchodzącymi od rynku, pędzę do symbolu Brukseli - Menneken Pis czyli siusiającego chłopca. Ciągną tam pielgrzymki turystów, a uwagę zwracają duże grupy Arabów. Menneken to niewielki pomniczek przy ścianie narożnego budynku, na skrzyżowaniu ulic. Nagi chłopiec z ciemnego brązu jest często ubierany w różne stroje, tym razem miał na sobie białą szatę. W sklepach obok można kupić repliki chłopca, od rozmiarów oryginału do miniaturek. W innym miejscu, przy pijalni piwa o nazwie Delirium Tremens, jest także siusiająca dziewczynka, ale nie wiadomo dlaczego jest zamknięta za kratami.

Wieczorem na kolacji we włoskiej restauracji wpadamy w objęcia poseł Elżbiety Łukacijewskiej. To fajne uczucie, że jest się mile widzianym i to w takim miejscu, w Brukseli. Jest okazja do rozmowy. Pani poseł związana z Platformą Obywatelską jest w Grupie Europejskiej Partii Ludowej czyli Chrześcijańskich Demokratów, najliczniejszej w Europarlamencie. Do taj grupy należą też posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego.

- W większości polscy europosłowie mówią jednym głosem w Parlamencie Europejskim, niezależnie od barw partyjnych w kraju. Nie ma między nami kłótni. Spotykamy się, dyskutujemy, a potem głosujemy nad tym, co jest dobre dla Polski - wyznaje.

Podczas przemawiania na sesjach nie ma mowy o laniu wody, bo każdy poseł może mówić tylko minutę, więc musi być merytoryczny. Przemawia się z miejsca, gdzie się siedzi, co oszczędza czas.

POLSKA WIGILIA

Posłowie do Parlamentu Europejskiego podróżują służbowo między Strasburgiem we Francji, gdzie odbywa się 12 posiedzeń plenarnych w roku (to okrągły budynek w formie nie dokończonej wieży), a Brukselą, gdzie uczestniczą w dodatkowych obradach plenarnych, a także w spotkaniach komisji parlamentarnych i grup politycznych. I tu ciekawostka. Po dwóch latach kończy się remont wielkiej sali plenarnej w Brukseli, która była nieczynna, bo groziło jej zawalenie.

Pani poseł opowiada jak Polska zostawia swój ślad na brukselskich salonach. Dla wszystkich europosłów zorganizowana została typowa polska wigilia. - Zaczęliśmy od modlitwy, łamania się opłatkiem, co dla innych było niezwykłym doświadczeniem. Były kolędy i nasze wigilijne dania. Wnieśliśmy w ten sposób na brukselskie salony naszą kulturę, pokazaliśmy szacunek do tradycji naszych ojców - mówi.

Pani poseł, która miała duży wpływ na odpędzenie widma wejścia Huty Stalowa Wola do Bumaru, pokazała w Brukseli jak chiński kapitał wszedł do Polski właśnie do Stalowej Woli.

Unijna flaga

Wejście do budynku Komisji Europejskiej.
Wejście do budynku Komisji Europejskiej. Zdzisław Surowaniec

Wejście do budynku Komisji Europejskiej.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Unijna flaga

Flaga Unii Europejskiej - dwanaście złotych gwiazd rozłożonych w okręgu na lazurowym tle - powstała z inspiracji chrześcijańskiej. Sam autor Arsène Heitz przed śmiercią wyznał, że wzorem dla niego był wizerunek Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej na witrażu w katedrze w Strasburgu, która jest właśnie przedstawiona na lazurowym tle, a jej głowę okala 12 gwiazd. Flaga została przyjęta przez Radę Europy w dniu 8 grudnia 1955 roku, w dniu uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Krąg, w który gwiazdy zostały ułożone, jest między innymi symbolem jedności, według dewizy Unii Europejskiej "In varietate concordia", z łacińskiego "Jedność w różnorodności".

MARZENIE O EUROPIE

Podkarpacka europoseł przypomina, że jako dziecko marzyła o wyjeździe i poznawaniu innych krajów i kultur. Dzięki uporowi skończyła studia, zafascynowała ją praca w samorządzie, skąd wskoczyła do wielkiej polityki. Z okresu komuny pamięta zapach Pewexów z zachodnimi towarami. Teraz ten świat jest już naszym światem. - Od czasu wejścia do Unii zrobiliśmy fascynujący, niesamowity postęp. Czerpiemy pełną garścią z unijnych funduszy, rozwijamy gospodarkę, dbamy o zabytki - nie kryje radości. Ale dodaje, że przykład napadniętej przez Rosję Ukrainy pokazuje, że wolność nie jest dana raz na zawsze i trzeba o nią codziennie zabiegać. Chciałaby także większej aktywności przy wyborach zwłaszcza młodych ludzi, którzy muszą zrozumieć, że od prawa przyjmowanego w PE zależy życie w Polsce i w Europie. Kiedy jest w Polsce udziela uczniom lekcji europejskich. Miała ich już ze dwieście.

Przyznaje, że kiedy została europosłem i składała ślubowanie, zachwyciło ją, że znalazła się w otoczeniu światowych polityków, których wcześniej widziała tylko w telewizji. - Jestem prostą dziewczyną, z biednej rodziny z podkarpackiej wsi - opowiada o sobie jaką drogę przeszła do europejskich salonów. I zwierza się, że na początku bardzo, ale to bardzo zdziwiło ją, że mężczyźni na powitanie całują się w policzki, że na ulicach nie jest sterylnie czysto i że auta zatrzymują się przed pieszymi na przejściach, a posłanki mogą przychodzić na posiedzenia z dzieciakami.

MODEL ATOMU ŻELAZA

Kolejnego dnia porwał nas aniołek Iwona i wyjechaliśmy metrem do Brukseli. Celem było Atomium. Przypomina kosmiczny statek, a jest to model cząstki żelaza powiększony sto pięćdziesiąt miliardów razy. Atomium powstało w 1958 roku z okazji światowej wystawy. Podobnie jak paryska wieża Eiffla miało być rozebrane po wystawie, ale na szczęście ocalało. Był z nim jednak problem, bo czas go oszpecił. Aluminiowa powłoka olbrzymich kul, gdzie mieszczą się restauracje, muzeum fotografii i miejsca zabaw dla dzieci, zrobiła się szara i brzydka. Przed kilku laty zdjęto aluminiowe poszycie, pocięto na kawałki i sprzedano jako pamiątki. Kule pokryte zostały nierdzewną, błyszczącą stalą i dziś oglądać można zachwycającą konstrukcję. Wygląda jak "nie z tej ziemi".

Potem mamy obiad w rynku i obejmujemy we władanie Parlament Europejski czyli podziwiamy ten niezwykły obiekt. Z radością zobaczyliśmy wśród innych flag naszą biało-czerwoną przed parlamentem, w którego szybach odbija się niebo. Wieczorem wielka niespodzianka - na korytarzach parlamentu otwarcie czterech wystaw z degustacją. Węgrzy zaprezentowali wystawę strojów dworskich (do jedzenia salami i różowe oraz białe wino węgierskie), Portugalczycy obchodzili rocznicę Rewolucji Goździków przeciwko faszystom (do jedzenie sery, salami i portugalskie wino), Uzbekistan miał wystawę dywanów (do jedzenia różne potrawy i ich wino). No i zaprezentowali się Polacy z województwa kujawsko-pomorskiego (do jedzenia toruńskie pierniki, orzechy i francuskie wino). Rezygnujemy z kolacji, bo po wystawach jesteśmy pełni.

Deszcz euro

Brukselski rynek, z małymi Włochami na pierwszym planie.
Brukselski rynek, z małymi Włochami na pierwszym planie. Zdzisław Surowaniec

Brukselski rynek, z małymi Włochami na pierwszym planie.
(fot. Zdzisław Surowaniec )

Deszcz euro

W ciągu dziesięciu lat członkostwa Polska otrzymała z Brukseli na czysto 61 miliardów euro. Łącznie było to 92,4 miliardów euro, ale należy odliczyć unijną składkę wynoszącą 31,4 miliardów euro. Na lata 2014-2020 do Polski ma trafić 114,5 miliardów euro z nowego budżetu Unii Europejskiej. Polska jest największym odbiorcą pomocy unijnej.

PARLAMENTARIUM

W ostatni dzień zaświeciło rzadko widziane w wiecznie pochmurnej Brukseli słońce. Było kolejne zwiedzanie parlamentu (dużo czasu zajmuje nam poznawanie jak dokonuje się obsługa prasowa posłów) i rozmowy z panią poseł przy pożegnalnym obiedzie w parlamentarnej restauracji. Kolejną atrakcją było jeszcze Parlamentarium - budynek z wystawami pokazującymi w atrakcyjny sposób jak powstała Unia. Dzięki przenośnemu urządzeniu z językiem polskim ze słuchawkami można dowiedzieć się fascynujących informacji o wspólnocie, która dziś skupia 500 milionów Europejczyków.

Piotr Cyndecki zabrał nas do swojego busa i pognaliśmy do Charleroi. Ostatni raz popędziliśmy ulicami ślicznej Brukseli, chłonąc widoki miasta o zmierzchu. Już nocą samolot porwał nas w dwugodzinną podróż i szarpani wiatrem wylądowaliśmy w Warszawie, skąd autobusem, po drogach odnowionych za unijne euro, pognaliśmy do domu na nasze Podkarpacie.

Atomium – niezwykła pozostałość po wystawie, jeden z symboli Brukseli.
Atomium – niezwykła pozostałość po wystawie, jeden z symboli Brukseli. Zdzisław Surowaniec

Atomium - niezwykła pozostałość po wystawie, jeden z symboli Brukseli.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Wnętrze Parlamentu Europejskiego.
Wnętrze Parlamentu Europejskiego. Zdzisław Surowaniec

Wnętrze Parlamentu Europejskiego.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Europoseł Elżbieta Łukacijewska w swoim gabinecie w Parlamencie Europejskim w Brukseli na czternastym piętrze.
Europoseł Elżbieta Łukacijewska w swoim gabinecie w Parlamencie Europejskim w Brukseli na czternastym piętrze. Zdzisław Surowaniec

Europoseł Elżbieta Łukacijewska w swoim gabinecie w Parlamencie Europejskim w Brukseli na czternastym piętrze.
(fot. Zdzisław Surowaniec )

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polski ślad na salonach Brukseli (zdjęcia) - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie