Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poszkodowali z wtorkowego wypadku busów w Stalowej Woli powoli dochodzą do siebie

Sławomir Czwal [email protected]
Otworzyłem boczne drzwi i zaczęliśmy powoli wychodzić. Pamiętam że pomogłem wyjść koledze, który był bardzo zakrwawiony, ale tych którzy mieli poważniejsze obrażenia zostawiliśmy, aby nie zrobić im jeszcze większej krzywdy - mówi Andrzej Lubera, poszkodowany we wtorkowym zderzeniu się dwóch busów w Stalowej Woli.
Otworzyłem boczne drzwi i zaczęliśmy powoli wychodzić. Pamiętam że pomogłem wyjść koledze, który był bardzo zakrwawiony, ale tych którzy mieli poważniejsze obrażenia zostawiliśmy, aby nie zrobić im jeszcze większej krzywdy - mówi Andrzej Lubera, poszkodowany we wtorkowym zderzeniu się dwóch busów w Stalowej Woli.
- To cud, że samochód po uderzeniu nie przejechał na przeciwległy pas ruchu, przecież tamtędy jeździ dziesiątki tirów - powiedział nam wczoraj jeden z uczestników wtorkowego wypadku w Stalowej Woli.

Zderzenie się dwóch busów wstrząsnęło miastem. Podczas wypadku cierpiało aż 12 osób. Jak wstępnie ustalili policjanci kierowca "Daewoo Lublin" wyjeżdżając z ulicy Spacerowej nie ustąpił pierwszeństwa "Mercedesowi" jadącemu ulicą Energetyków. Zjechał gwałtownie na lewy pas i wówczas w jego tył wjechał mercedes. Siła uderzenia była ogromna. Auta przejechały jeszcze kilkaset metrów.

Zakrwawieni koledzy

- Mieliśmy robotę w hucie i jechaliśmy w stronę miasta - opowiada Andrzej Lubera, poszkodowany w wypadku. - Z kilkoma kolegami siedziałem w tylnej części "Daewoo Lublina". Wyjechaliśmy z ulicy Spacerowej i nagle poczuliśmy uderzenie. Wtedy strasznie nami rzuciło. Na początku w jedną stronę, a później w drugą. Czułem, że jestem cały poobijany, a my w tylnej części "lublinka" leżeliśmy jak ziemniaki. To cud, że samochód po uderzeniu nie przejechał na przeciwległy pas, przecież tamtędy jeździ dziesiątki tirów. Sam nie wiem jak to się stało, że po uderzeniu nasz samochód przejechał tyle metrów. Otworzyłem boczne drzwi i zaczęliśmy powoli wychodzić. Pamiętam, że pomogłem wyjść koledze, który był bardzo zakrwawiony, ale tych którzy mieli poważniejsze obrażenia zostawiliśmy, aby nie zrobić im jeszcze większej krzywdy. Wiem, że ich stan jest ciężki, ale wierzę, że z tego wyjdą.
Karetki i straż pożarna na miejscu wypadku były już po kilku minutach. Czas dojazdu był bardzo krótki, gdyż szpital znajdował się zaledwie kilkaset metrów od miejsca tego zdarzenia. Natychmiast w szpitalu powołano zespół lekarzy, który zajął się poszkodowanymi z wypadku.

Ranni pacjenci

- Pacjenci którzy znajdują się na naszym oddziale nie mają poważniejszych obrażeń - powiedział nam Roman Suduł, ordynator oddziału ortopedyczno-urazowego Powiatowego Szpitala Specjalistycznego w Stalowej Woli. - Sądzimy, że większość z nich będzie mogła wyjść ze szpitala jeszcze w tym tygodniu.
Wczoraj w południe w szpitalu przebywało jeszcze dziewięć poszkodowanych osób. Dwóch najciężej poszkodowanych mężczyzn wciąż przebywa na oddziale intensywnej terapii stalowowolskiego szpitala. Jeden z nich ze względu na rozległe obrażenia utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie