Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powódź w powiecie tarnobrzeskim. Po trzech tygodniach jedzenia pasztetu, nawet chińska zupka jest rarytasem

Marcin RADZIMOWSKI, [email protected] Grzegorz LIPIEC, [email protected]
Tomasz Kusiak i Jerzy Stachula od wielu dni bezinteresownie pomagają powodzianom z terenu gminy Gorzyce, odwiedzając z darami szczególnie rejony z dala od głównych ulic.
Tomasz Kusiak i Jerzy Stachula od wielu dni bezinteresownie pomagają powodzianom z terenu gminy Gorzyce, odwiedzając z darami szczególnie rejony z dala od głównych ulic. Fot. Grzegorz Lipiec
Na rozlewisku w pięciu miejscowościach gminy Gorzyce, woda w poniedziałek opadała już dość szybko, po trzy, cztery centymetry na godzinę. W wielu zabudowaniach w Orliskach, Trześni i Sokolnikach widać już było górne fragmenty ogrodzeń. W Tarnobrzegu żywioł się zatrzymał. Pod wodą nadal są osiedla Wielowieś, Sobów, częściowo zalane są Sielec i Zakrzów. We wtorek nad ranem woda dotarła na ulicę Polną w Tarnobrzegu-Dzikowie.
Mieszkańcy Dzikowa spoglądają na wale przeciwpowodziowym w opadający poziom rzeki Wisły.
Mieszkańcy Dzikowa spoglądają na wale przeciwpowodziowym w opadający poziom rzeki Wisły.

Mieszkańcy Dzikowa spoglądają na wale przeciwpowodziowym w opadający poziom rzeki Wisły.

Taki "pośredni" stan utrudnia dostarczanie pozostałym w domach powodzianom wody, jedzenia i środków higienicznych. Wiele osób bowiem nie zostawiło otwartych bram na posesje.

- Pod dom nie można jeszcze dojść, bo woda sięga do szyi, a jednocześnie trudno podpłynąć łodzią, gdyż dnem zahacza się o ogrodzenie - wyjaśnia Tomasz Kusiak ze Stalowej Woli, który wczoraj wspólnie z prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Orliskach - Jerzym Stachulą, dowozili jedzenie i wodę powodzianom z bocznych, rzadko odwiedzanych ulic w zalanych miejscowościach.

ZWYCZAJNY - NIEZWYCZAJNY

Tomasz Kusiak jest zresztą jedną z wyjątkowych osób, które nie zrzeszone w żadnej organizacji, bezinteresownie niosą pomoc powodzianom. Na rozlewisku jest od dwóch tygodni, po pierwszym zalaniu i zejściu wody przyjechał do Orlisk ze swoimi pracownikami (prowadzi działalność gospodarczą), aby pomagać. Za darmo mężczyźni uporządkowali osiem domów, następnych niestety nie zdążyli - przyszła kolejna powódź.

- Łódź pożyczyliśmy od pana Tadeusza Bałaty, właściciela gospodarstwa rybackiego. Pływamy w rejony, gdzie rzadko ktokolwiek zagląda, bo zazwyczaj transporty z jedzeniem i wodą docierają do domów przy głównych ulicach - mówi Jerzy Stachula z Orlisk.

Powodzianie, którzy zostali w zalanych domach, cieszą się widząc opadającą wodę. Od poniedziałku w ciągu doby ubyło w niektórych miejscach ponad metr. Prawdopodobnie już dzisiaj wielu mieszkańców wsi Furmany, będzie mogło w gumowcach dojść do swoich domów.

Mieszkańcy Trześni, Sokolnik, Orlisk i Zalesia Gorzyckiego, na zejście wody będą musieli jeszcze poczekać dwa, trzy dni, a ci mieszkający w niżej położonych miejscach - ponad tydzień.

POTRZEBNE ŚRODKI OWADOBÓJCZE

- Teraz oprócz jedzenia i wody tym ludziom najbardziej potrzeba środków przeciwko komarom, bo jest plaga insektów - dodaje Stachula. - Niestety, środków owadobójczych zazwyczaj nie ma pośród darów.
Ja się nie spotkałem z takimi.

Na dachach stodół i budynków gospodarczych oraz balkonach opuszczonych domów, dostrzec można sporo psów. Zwierzęta też mogą liczyć na pomoc ratowników, wodę i jedzenie, ale we znaki bardzo mocno daje im się przede wszystkim wysoka temperatura.

Członkowie stowarzyszenia przyjaciół zwierząt poprosili nas o apel do powodzian: zapewnijcie pozostawianym zwierzętom schronienie przed słońcem. Często wystarczy rozłożona na poręczach balkonu kurtka czy dywan, pod którym pies będzie się mógł schronić. Członkowie stowarzyszenia patrolują rozlewisko, wypatrując psów, kotów i innych zwierząt. Dowożą jedzenie i wodę, część zwierząt zabierają do tymczasowego schroniska w Tarnobrzegu - Machowie.

Wraz z opadaniem wody, na rozlewisku widać coraz więcej śmieci, można też wyczuć niekiedy odór
rozkładającej się padliny. Martwych dużych zwierząt gospodarskich nie widać i nie powinno ich być zbyt wiele - wytopiły się podczas powodzi przed trzema tygodniami. Gdzieniegdzie mętna i śmierdząca woda unosi utopione kury, indyki, psy, koty.

Pani Cecylia z Tarnobrzega-Wielowsi pokazuje nam zdjęcia swojego domu do którego nie może wrócić od trzech tygodni.
Pani Cecylia z Tarnobrzega-Wielowsi pokazuje nam zdjęcia swojego domu do którego nie może wrócić od trzech tygodni.

Pani Cecylia z Tarnobrzega-Wielowsi pokazuje nam zdjęcia swojego domu do którego nie może wrócić od trzech tygodni.

JEST WODA I GAZ

We wszystkich domach na terenie gminy Gorzyce, w których poziom zalania cuchnąca breją pozwala na korzystanie z gminnego wodociągu, można pobierać bez obaw wodę bieżącą. Badania Sanepidu jednoznacznie wskazują, ze jest ona czysta i nadaje się do spożycia.

Gdy do tego ktoś ma jeszcze palnik i butle gazową, lub nie zalaną kuchenkę gazową, może przygotowywać sobie "normalne" posiłki. W powodziowych warunkach owa normalność to możliwość odgrzania chińskiej zupki lub gotowej potrawki, a nawet ugotowanie makaronu. Po trzech tygodniach jedzenia pasztetów i konserw (w niektórych domach jedna woda nie zeszła, a już przyszła nowa), takie potrawy to prawdziwe rarytasy.

Niektórzy jednak nawet bez kuchenki gazowej jakoś sobie radzą.

- Wkładam potrawkę do stalowego garnka i przykrywam pokrywką. Wykładam to na parapet okienny albo dach i słońce mi podgrzewa jedzenie - zdradza jeden z mieszkańców Orlisk.

CHLEBA I IGRZYSK

Na rozlewisku tętni życie, bo w Trześni i Sokolnikach w większości domów można zauważyć ludzi. Nieliczni zostali w Orliskach i Zalesiu Gorzyckim. Niekiedy całe rodziny koczują w survivalowych warunkach, teraz dopiero dostrzegając brak takich wygód, jak telewizor, radio, gazeta.

- W weekend piłkarskie mistrzostwa świata ruszają, a tu nie będzie oglądania. Nawet jak prąd już będzie, to nie ma w czym obejrzeć, bo telewizor popłynął - śmieje się pan Janusz z Trześni.
Prawdziwymi szczęściarzami są więc ci, którzy zdołali uratować telewizor, a przy tym mają agregat prądotwórczy.

ŻYWIOŁ DOTARŁ NA OSIEDLE DZIKÓW

Wody na rozlewisku w Tarnobrzegu z godziny na godzinę będzie coraz mniej. Jak się dowiedzieliśmy żywioł zaczyna ustępować. W tej chwili poziom zalania jest o około pół metra niższy niż niespełna trzy tygodnie temu.

We wtorek rano woda dotarła na osiedle Dzików i zaczęła się rozlewać po ulicy Polnej. Mieszkańcy okolicznych domów byli załamani.

- Posprzątałam dom i po tygodniu znowu przyszła woda. Przecież to jest, jakaś paranoja - opowiadała zrozpaczona mieszkanka ulicy Polnej. - Co mam robić? Nic tylko czekać i patrzeć w niebo i prosić o bezdeszczową pogodę.

TRZY TYGODNIE WODNEGO KOSZMARU

Mieszkańcy zalanych terenów rozkładają ręce w geście bezradności. Druga fala powodziowa wszystkich "dobiła". -Chciałam wracać do domu, ale przyszła w sobotę kolejny raz powódź - mówi pani Cecylia z Tarnobrzega-Wielowsi. - Mąż był na miejscu i już wiem, że z jednej ściany domu praktycznie nic nie zostało. Brak słów.

- Nie wyobrażam sobie powrotu do własnego domu. Nie wiem, co tam zobaczę - dodaje starsza pani, która od trzech tygodni mieszka w hotelu "Nadwiślańskim" w Tarnobrzegu. - Prawdziwy horror to zacznie się w tej chwili, kiedy zatopi Wielowieś po raz trzeci.

Po zalanych terenach, kiedy tylko jest widno pływają łodzie strażaków z Podkarpacia oraz Mazowsza dowożąc wodę pitną oraz żywność mieszkańcom, którzy nie zdecydowali się ewakuować.

- Pojechałem do sklepu po możliwie, jak największą ilość wody mineralnej. Diabeł tylko wie, kiedy to wszystko się skończy - opowiada pan Janusz z Tarnobrzega-Wielowsi.

Coraz większym problemem oprócz śmierdzącej brei są miliony komarów. Krwiożercze owady rozwijają się w bardzo szybkim tempie, a nie można rozpocząć odkomarzania dopóki woda nie opadnie.

Na podtopionej ulicy Polnej w Tarnobrzegu-Dzikowie najlepszym środkiem transportu są furgonetki.
Na podtopionej ulicy Polnej w Tarnobrzegu-Dzikowie najlepszym środkiem transportu są furgonetki.

Na podtopionej ulicy Polnej w Tarnobrzegu-Dzikowie najlepszym środkiem transportu są furgonetki.

CZY BĘDZIE TRZECIA FALA?

Promykiem nadziei w tej beznadziejnej sytuacji jest, jak na razie powolny spadek poziomu wód we wszystkich rzekach na Podkarpaciu. - We wtorek w Sandomierzu o godz. 10:30 poziom wody w Wiśle wynosił 719 centymetrów. Wieczorem nie powinien być on wyższy niż 700 cm - mówi Paweł Antończyk, rzecznik prasowy Miejskiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w Tarnobrzegu.

Niestety meteorolodzy nie mają dobrych wiadomości dla mieszkańców Podkarpacia. Z przewidywań Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika, że w ciągu najbliższych dni należy się spodziewać gwałtownych burz, połączonych nawet z gradobiciem. Czy zatem naszemu regionowi grozi trzecia fala powodziowa?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie