- Tyle czasu potrzebowali biegli, którzy badali, czy faktycznie wydry, które mieszkają w moich stawach, wyrządzają tak ogromne szkody, jakie wykazałem - tłumaczy przedsiębiorca.
Stanisław Czachura, właściciel stawów i hodowca ryb spod Baranowa Sandomierskiego, z wydrami walczy od ponad dziesięciu lat. Szukał pomocy u wojewody podkarpackiego. Miał nadzieję, że ten poda mu pomocną dłoń i zdecyduje o wycenie szkód i wypłacie odszkodowania. Niestety, odpowiedź gorzko go rozczarowała, dlatego pozwał skarb państwa do sądu. Domaga się wypłaty odszkodowania za zjedzone przez wydry ryby. Domaga się także, aby Ministerstwo Ochrony Środowiska wpisało wydry, podobnie, jak wilki, bobry czy niedźwiedzie, na listę szkodników, a straty, jakie ponoszą hodowcy, były rekompensowane przez państwo. Nie boi się procesu. - Domagam się odszkodowania tylko za straty wyrządzone w jednym roku, dokładnie w 2008 - wylicza przedsiębiorca. - Żądam 45 tysięcy złotych. Nie będę kwestionował wyroku i na pewno się od niego nie odwołam. Jeśli wyrok zapadnie na moją niekorzyść, wówczas będę stosował inne metody unieszkodliwiania szkodników.
Atutem przedsiębiorcy jest akt własności ziemi, którą odkupił od skarbu państwa. W walce o odszkodowanie wspierają go dzierżawcy okolicznych stawów oraz hodowcy z całej Polski, którzy mimo podobnych problemów, wstrzymują się od złożenia pozwów, ze względu na możliwość zerwania przez skarb państwa z nimi umów.
Rozprawa odbędzie się po 20 września.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?