Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Szlęzak: Mnie trzeba przekonać, albo zabić

Zdzisław Surowaniec
Prezydent Andrzej Szlęzak na piątkowej sesji.
Prezydent Andrzej Szlęzak na piątkowej sesji. Zdzisław Surowaniec
Pełnomocnik ks. Jerzego Warchoła skierował do prezydenta Stalowej Woli propozycję wydzierżawienia na dziesięć lat skrawka terenu przy nielegalnie postawionym krzyżu na kokoszej górce. Na cele działalności sakralnej w trybie bezprzetargowym - padło wytłumaczenie. Kiedy 7 grudnia prezydent odmówił, w akcję wkroczyli pisowscy radni.

2010 rok

Od 28 lutego 2010 roku, czyli od kiedy krzyż został postawiony na miejskiej działce bez zgody władz miasta, prezydent domaga się jego usunięcia. Nie przyjął propozycji spotkania w celu przedyskutowania problemu, kierowanej przez biskupa sandomierskiego Krzysztofa Nitkiewicza. Argumentuje, że do kiedy istnieje łamanie prawa i samowola budowlana, nie będzie się spotykał ze stroną kościelną.

Na poprzedniej sesji radni PiS i głosujące z nim przystawki chcieli wprowadzić do porządku obrad punkt wydzierżawienia Kościołowi skrawka ziemi na kokoszej górce. Radni nie dali na to zgody bez omówienia tego w komisjach i temat powrócił w piątek na ostatnią w tym roku sesję.

MIAŁA DYLEMAT

Radca prawny ostrzegła, że jeżeli uchwała przejdzie, może zostać uchylona przez wojewodę jako niezgodna z prawem. - Mam w tej sprawie dylemat, bo nie wiem jak się zachowa organ nadzorczy - przyznała.

- Nie wycofamy uchwały. Prezydent tworzy zasłonę dymną, krzyż ma przysłonić inne nie załatwione sprawy w mieście. My zrywamy tę kotarę - mówił Lucjusz Nadbereżny. - Problemem Stalowej Woli nie jest krzyż i ta sprawa powinna być zakończona. Nie zapominajmy, że ten krzyż jest poświęcony i przykładanie ręki do jego usunięcia jest nie do pomyślenia. Jeżeli będzie zgoda i współpraca, to konflikt zniknie - stwierdził.

Maria Rehorowska przypomniała, że papież Jan Paweł II powiedział o Stalowej Woli, że jest "Bogiem silna". Uprzedzając wkroczenie do akcji przewodniczącego Rady Miejskiej, ostrzegła "proszę mi nie przerywać" i odczytała trzy wiersze o krzyżu - jeden dla prezydenta, dwa dla radnych.

SZANTAŻ WIERSZYKIEM

Przed odczytaniem czwartego wiersza zaczynającego się od zwrotki "Nie zdejmę Krzyża z mojej ściany, za żadne skarby świata, bo na nim Jezus ukochany grzeszników z niebem brata", uprzedziła, żeby w takcie jej recytacji wstali ci, którzy się z krzyżem Chrystusa identyfikują. Kilku radnych oburzyło się na taki szantaż i zrobiło się takie zamieszanie, że kiedy odczytywała słowa tej popularnej piosenki, w końcu nikt nie wstał, nawet pisowscy radni.

Przygotowana na tę sesję była Elżbieta Komsa. Odczytała oświadczenie. - Krzyż ma łączyć, a nie dzielić. Należało wcześniej uzyskać zgodę miasta, aby krzyż nie był orężem, wręcz zakładnikiem, w próbie pozyskania gruntu, a żywym świadectwem wiary - powiedziała i zapowiedziała, że nie będzie brała udziału w głosowaniu, bo jest to przedłużenie sporu.

Kiedy nieoczekiwanie na salę wszedł nieobecny do tej pory prezydent Andrzej Szlęzak, wiadomo było, że temperatura kłótni podskoczy. I tak się stało. Prezydent powiedział: - Bezczelne działania strony kościelnej mają za zadanie wymusić zagarnięcie działki miejskiej. Przedstawiciele Kościoła są bez wstydu, honoru i godności, że weszli na cudzy grunt. Nie mają honoru przyznać się, że w dzisiejszej Polsce nie ma miejsca na zagarnianie nie swojej własności. Twierdzą obłudnie, że to jest walka o krzyż, kłamią od początku do końca. Biskupi bezczelnie kłamią, że jest jakiś dokument, który daje im prawo do działki. Bezczelnie łżą, odwracają kota ogonem. A przecież chodzi o przywrócenie ładu prawnego i nic więcej - mówił wzburzony prezydent.

BEZ POWODU

- Miasto nie dało żadnego powodu, nie zrobiło żadnego ruchu, żeby wywoływać takie reakcje ze strony przedstawicieli Kościoła - stwierdził prezydent.

Nadbereżny przypomniał Szlęzakowi, że deklaruje endeckie i narodowe wartości, a podejmuje decyzje, które urągają tradycji narodowościowej i że jego opinie z lubością cytują antyklerykalne gazety. - Zakończmy tę dyskusję - zaproponował.

Ale prezydent Szlęzak jeszcze się załapał na wypowiedź. - Nie utożsamiam się z poglądami Palikota i innymi temu podobnymi. Kościół sam powinien zadbać o szacunek dla siebie. Nie neguję dotychczasowych zasług ludzi Kościoła. Ale teraz, kiedy przegrywają w sądach, nie potrafią przyznać się do błędu. Ja od nich niczego nie oczekuję, nie zdziwi mnie cokolwiek by zrobili. Kościół jest instytucją bardzo ziemską i jesteście narzędziem kleru - powiedział do pisowskich radnych.

- Kościołowi w Stalowej Woli nie dzieje się krzywda. To, co robię, służy mieszkańcom Stalowej Woli, bo prawo ma być prawem. Mnie trzeba przekonać, albo zabić - powiedział prezydent.

ODPOKUTOWAŁ

Kiedy przyszło do głosowania, za przyjęciem propozycji uchwały o wydzierżawieniu działki pod krzyżem na dziesięć lat opowiedziało się dziesięciu radnych, przeciw było jedenastu.

Jeszcze na finał o głos "ad vocem" poprosiła Maria Rehorowska, niemal zmuszając prezydenta, aby nie wychodził z sali. Mówiła o roli krzyża i księży w historii Polski. Kiedy zakończyła, przewodniczący zapytał czy prezydent ma coś do powiedzenia. - Jeżeli miała mnie spotkać jakaś pokuta, to odpokutowałem, słuchając tej wypowiedzi - odpalił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie