Jeśli ktoś regularnie pożycza, kradnie lub przywłaszcza cudze pieniądze, a następnie szybko je wydaje, może być chory - uzależniony od robienia zakupów? Tak karkołomną próbę usprawiedliwienia działań oskarżonej podjął wczoraj jej obrońca, mecenas Ryszard Łepski. Adwokat wniósł o przesłuchanie przed sądem dwóch psychiatrów i psychologa, którzy przygotowywali opinię pisemną na temat stanu zdrowia oskarżonej.
- Składam ten wniosek z ostrożności adwokackiej. Trzeba dopytać biegłych, czy to, że moja klientka tak szybko wydawała pieniądze przelane z konta nadleśnictwa na swoje konta, nie było przypadkiem wynikiem uzależnienia - argumentował adwokat.
KONTROLE BYŁY POBIEŻNE
W przypadku pani księgowej szybkie wydawanie pieniędzy można wytłumaczyć także inaczej. Najbardziej "gorący okres" przywłaszczania zbiegł się z czasem remontu jej domu, dlatego pieniądze były stale potrzebne na materiały. Do tego oczywiście dochodziły zakupy w markowych sklepach, między innymi w Rzeszowie.
Przesłuchany wczoraj przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu biegły podtrzymał swoją pisemną opinię. Odpowiadając na pytania stron, mówił, że afera wyszła tak późno na jaw, gdyż - w jego ocenie - kontrole finansowe wewnętrzne były robione pobieżnie i wyrywkowo.
- Działania podejmowane przez oskarżoną oraz drugą księgową miały na celu zaciemnienie obrazu procederu i w konsekwencji utrudnienie jego ujawnienia - mówił biegły Jerzy Lęcznar. - Dodatkowym utrudnieniem dla kontrolujących był fakt, że nadleśnictwo i kasa zapomogowo-pożyczkowa miały to samo konto. Sprawdzenie wszystkich operacji finansowych było w czasie takiej kontroli niemożliwe.
SPŁACIŁA NIECO PONAD PROCENT
Niewykluczone, że sąd dorzuci oskarżonej kolejny zarzut. Zasugerował to prokurator Zbigniew Pluta. - Warto w mojej ocenie wziąć pod uwagę to, że oskarżona z pieniędzy pozyskiwanych w nielegalny sposób uczyniła sobie stałe źródło dochodu. Proceder ten wszak trwał ponad pięć lat - mówił oskarżyciel publiczny.
O nadchodzącym nieuchronnie finale procesu "przypomniała" sobie także oskarżona. Dopiero teraz, trzy dni przed posiedzeniem sądu, przelała na konto nadleśnictwa 10 tysięcy złotych. To pierwsze pieniądze, jakie zwróciła - do naprawienia szkody potrzeba więc jeszcze 773 tysięcy złotych, nie licząc odsetek. Nie sposób nie wspomnieć, że na początku sprawy w ciągu zaledwie tygodnia jej rodzina była w stanie uzbierać... 120 tysięcy złotych na kaucję, by kobieta opuściła areszt.
Usłyszała prokuratorskie zarzuty w połowie 2009 roku. Po sprawdzeniu dokumentów z całego okresu pracy głównej księgowej wyliczono, że kobieta przelała z konta Nadleśnictwa Nowa Dęba na cztery swoje konta w sumie 783 tysiące złotych!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?