Można pomóc
Osoby, które mogłyby pomóc rodzinie Stanisława Urbaniaka z tarnobrzeskiego osiedla Wielowieś mogą dzwonić pod numer 15-819-34-71 od poniedziałku do piątku od godziny 8 do 17.
Czego nie zabrała nam woda, teraz pochłonął ogień - mówi rozgoryczony Stanisław Urbaniak z tarnobrzeskiego osiedla Wielowieś. Pożar, jaki wybuchł na poddaszu jego budynku gospodarczego, strawił materiały budowlane, jakie kupił na wykończenie remontowanego domu.
W zgliszczach zostały także resztki przedmiotów codziennego użytku, jakie miały im służyć w odremontowanym domu.
- Przykre, to wszystko, jak się na to patrzy - mówi Stanisław Urbaniak. - Jeszcze się z powodzi nie dźwignęliśmy a ogień nam kolejne straty poczynił. Ale powoli jakoś idziemy do przodu. Szkoda tylko tych paneli i płytek, bo teraz nie będzie, czym podłóg wyłożyć. Zresztą, co tam. Wszystkiego szkoda, bo człowiek miał niewiele, ale i to ogień zabrał.
WODA NA TRZY METRY
Stanisław Urbaniak zaprasza na podwórko. Zamykając psy w komórce tłumaczy, że jego i sąsiadki dom, to dwa ostatnie zabudowania na ulicy Krańcowej w Wielowsi, podmiejskiego osiedla Tarnobrzega. Za płotem jest już Sandomierz. - W domu mieszkam od urodzenia - tłumaczy. - Powoli go remontowaliśmy. Pierwsza fala powodziowa w maju była wysoka na ponad trzy metry. Druga nie była niższa. W domu przykryła cały parter i podeszła na piętro. W przechowalni woda była na trzy pustaki. Utopiłem cały inwentarz i silniki elektryczne.
Kiedy woda opadła, rodzina wróciła na Krańcową. - Najpierw doprowadziliśmy do porządku piętro domu, by Ania, Mariusz, Małgosia i żona - mieli godne warunki - pokazuje mężczyzna.
Pan Stanisław wynajął ekipę i razem z nią powoli remontował zniszczone pomieszczenia parteru. Rządowe pieniądze na odbudowę zalanego domu, rodzina Urbaniaków wydała bardzo szybko. W pośpiechu kupowali materiały budowlane, bo jak głosiła pierwotna wersja, z faktur należało rozliczyć się do początku grudnia. - Nie wiem dokładnie, kiedy żona te faktury do ośrodka w Tarnobrzegu zanosiła, ale było przed świętami - przypomina pan Stanisław. - Ona będzie wiedziała, bo nad tym wszystkim czuwa.
Część pieniędzy z rządowego zasiłku rodzina przeznaczyła na zakup materiałów wykończeniowych. - Panele do trzech pokoi, płytki, kleje, farby i co tylko było potrzebne do wykończenie osuszonych ścian - wylicza Stanisława Urbaniak. - Materiały gromadziliśmy na poddaszu budynku gospodarczego, bo tam wydawało mi się, że było najbezpieczniej.
Na piętro budynku gospodarczego rodzina wyniosła także wszystkie garnki, talerze, ubrania, które dostała w darach. - Mieszkamy na pograniczu, ni to Tarnobrzeg, ni Sandomierz, dlatego jak się udało, to coś dostaliśmy - nie ukrywa mężczyzna. - Nie było tego dużo, bo człowiek nie miał czasu za darami biegać, ale jak woda zabrała człowiekowi wszystko, to cieszył się z każdego przedmiotu.
STRACILI, CO KUPILI
Ogień w budynku gospodarczym zaskoczył rodzinę. - To było w samo południe, w środę popielcową - wspomina mężczyzna - Przyjechałem na podwórko, bo miałem ciągnik w remoncie. Nic nie zauważyłem. Wszedłem do domu na śniadanie. Nagle sąsiad wbiegł z krzykiem, że się pali. Nim straż przyjechała, wszystko poszło z dymem. Pożar gasiły trzy jednostki.
Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Ale wiadomo, że bez pomocy ludzi Urbanikowie domu nie wykończą. - Żeby choć materiałów wykończeniowych trochę było, to jakoś tam będzie - zapowiada Stanisław Urbaniak. - Jestem optymistą. Mimo tego, że tyle nieszczęście nas dotknęło w ostatnim czasie, nie poddajemy się.
Informacja o pożarze budynku gospodarczego u rodziny Urbaniaków obiegła już osiedle. Wielowieś, to osiedle, które najbardziej ucierpiało podczas ubiegłorocznej powodzi. W niektórych miejscach, woda stoi do dzisiaj. - Każdy z nas ucierpiał przez powódź, ale nie zostawimy tej rodziny bez pomocy - zapowiada Janusz Barwiński, przewodniczący Wielowsi. - Może ksiądz ogłosi zbiórkę w kościele, a może wymyślimy coś innego.
POTRZEBNY KONTENER
Kilka dni po pożarze, Stanisław Urbaniak z synem zrzucił z poddasza na podwórko spalone panele podłogowe. Na uprzątnięcie czekają przepalone płytki podłogowe, resztki ubrań i pozostałe materiały wykończeniowe. - To wszystko trzeba wywieźć tylko, w czym i gdzie - zastanawia się Stanisław Urbaniak. - Co będę mógł, spalę. Ale tam jest gruz, potłuczone talerze, resztki odzieży.
Dlatego rodzinie pogorzelców potrzebny jest kontener, który podstawiłaby i wywiozła firma odpowiadająca w mieście za wywóz śmieci. Zlecenie na jego podstawienie muszą wydać władze miasta.
O potrzebie przywiezienia na ulicę Krańcową małego konesera poinformowaliśmy wczoraj Norberta Mastalerza prezydenta Tarnobrzega. Ten po rozmowie ze swoim zastępcą Robertem Niedbałowskim zdecydował, że na podwórku rodziny Urbaniaków stanie kontener i po załadowaniu zostanie wywieziony. Koszty jego przywiezienia i opróżnienia pokryje miasto.
PRACOWNIK NA WYWIADZIE
Rodzina Urbaniaków może liczyć na wsparcie z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Tarnobrzegu. - Nie zostaną bez pomocy - zapewniła wczoraj Elza Zub, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Tarnobrzegu. - Z rodziną spotkał się już pracownik socjalny, który przeprowadził wywiad środowiskowy. Pomoc zostanie udzielona w jak najszybszym czasie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?