Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Sawicki z Tarnobrzega szefuje wszystkim piłkarskim arbitrom na Podkarpaciu.

Piotr SZPAK [email protected]
Rafał Sawicki (w środku) jest obecnie szefem wszystkich podkarpackich arbitrów piłkarskich.
Rafał Sawicki (w środku) jest obecnie szefem wszystkich podkarpackich arbitrów piłkarskich. archiwum
Sędziowanie to jego pasja, od której nie może się oderwać. Za miesiąc zostanie ojcem.

Przewodniczącym Kolegium Sędziów piłki nożnej na Podkarpaciu nie jest nikt z Rzeszowa, Sanoka, Krosna przy Przemyśla, ale człowiek z Tarnobrzega. Rafał Sawicki, został obdarzony największym zaufaniem przez prezesa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej Kazimierza Grenia.

Wczoraj, w czwartek 25 lipca tarnobrzeżanin skończył 36 lat, a wszyscy, którzy składali mu życzenia awansu do ekstraklasy dodawali by został szczęśliwym tatusiem. Za miesiąc ich życzenia się spełnią.

ŻONA NIE ZABRONI

Sawicki wiódł sobie dotąd spokojne życie nauczyciela języka niemieckiego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych numer 3 (popularna Budowlanka) w Tarnobrzegu oraz szefa komisji szkoleniowej grupy tarnobrzeskiej, kiedy pewnego zimowego dnia zadzwonił do niego prezes Greń. Choć za oknem był śnieg i mróz to Rafałowi zrobiło się po tej rozmowie bardzo gorąco. Usłyszał, że ma być szefem wszystkich podkarpackich arbitrów.

- Byłem totalnie zaskoczony. Potrzebowałem, kilku dni na zastanowienie, ale wiedziałem, że się zgodzę. Chodziło tylko o ty o czy żona wyrazi na to zgodę - mówi Rafał.

Żona Katarzyna, która jest polonistką w tarnobrzeskim Liceum Ogólnokształcącym imieniem Mikołaja Kopernika nigdy Rafałowi sędziować nie zabraniała, nie ingerowała w jego pasję. Teraz jednak sytuacja była inna. Wkrótce zostaną szczęśliwymi rodzicami. Na ich barki spadnie mnóstwo obowiązków. Stres będzie większy niż to miało miejsce dotychczas. Czy, więc Rafał nie zrezygnuje nie tylko z szefowania podkarpackim arbitrom, ale w ogóle z sędziowania?

- Jak Kasia każe przestać sędziować, to tak uczynię natychmiast, ale wiem, że mi nie zabroni. Jak będzie próbowała to poproszę ją by mi tego nie czyniła - uśmiecha się sędzia.

HARCERSKI GWIZDEK

Od najmłodszych lat imponował sprawnością. Był bardzo dobrze zapowiadającym się pływakiem. Specjalizował się w stylu klasycznym. Zdobywał laury, ale kontuzja i problemy z kręgosłupem przerwały jego bardzo dobrze zapowiadająca się karierę pływacką. Bez sportu długo jednak nie wytrzymał. Zapisał się do piłkarskiej drużyny Siarki Tarnobrzeg. Jego pierwszym trenerem był Jacek Kazalski, były znakomity piłkarz Siarki. Ale i piłki długo nie kopał. Wiedział, że furory nie zrobi, ale z futbolem nie chciał zrywać i zapisał się na kurs sędziowski. Został, więc sędzią i od razu przyszło mu gwizdać.

- Mój pierwszy mecz w roli sędziego o mały włos nie był moim ostatnim. Miałem być liniowym na meczu w Wojciechowicach (obecne województwo świętokrzyskie - przyp. Pisz). Okazało się, że arbiter, który miał być głównym Jan Sworeń na mecz nie przyjechał. Miałem w torbie gwizdek… harcerski, ale absolutnie nie miałem ani żółtej, ani czerwonej kartki. Koledzy z którymi pojechałem na mecz dużym fiatem jak się dowiedzieli, że mam sędziować na środku i jak zobaczyli liczbę podpitych i pijanych osób szybko odjechali do pobliskiego lasku i tam na mnie czekali. Jak mi poszło? A wcale mi nie poszło, jedynym sukcesem było to, że przeżyłem. Nie wiem jaki był wynik, wiem tylko, że było kiepściutko. Chciałem żyć, wiec musiałem się nauczyć sędziować. No i się nauczyłem, bo mam drugą ligę i jestem z tego dumny.

SYMPATYCZNA BABCIA

Przygód tych śmiesznych i tych przykrych trochę się nazbierało. Wraca do nich przy okazji imprez, na które przychodzą kumple.

- O czym rozmawiamy? O różnych sytuacjach. Koledzy lubią jak opowiadam o meczach rozgrywanych na starym boisku w Sokolnikach. Mieszkała tam taka starsza miła pani, którą nie interesowało to, że chłopaki ganiają za piłką i jak miała sobie przejść to najnormalniej wchodziła na boisko i szła, ale, że szybko chodzić nie mogła, to zawodnicy się denerwowali. Wpadli kiedyś na pomysł by babcię wziąć pod pachy i szybko przenieść na drugą stronę boiska. Tak uczynili, tyle tylko, że babci takie noszenie się chyba spodobało i… był problem - wzdycha uśmiechając się.

Łatwo szefem sędziów być nie jest. Trzeba rozwiązywać wiele problemów związanych nie tylko z arbitrami, ale i z kwalifikatorami. Przypadki losowe zawsze się zdarzały i zdarzać będą. Czasami ktoś zadzwoni o pierwszej w nocy i trzeba szukać zastępcy. Jeśli sprawa dotyczy meczu na przykład czwartej ligi to nie można na niego wysłać kogoś kto ma uprawnienia tylko na okręgówkę. I rozpoczyna się nocne dzwonienie. Rano trzeba wstać do szkoły i mieć umysł otwarty. Czasami jest bardzo ciężko.

CZAS NA EKSTRAKLASĘ

Rafał nie chce rozmawiać o pokusach czyhających na sędziów. Nie chce mówić o największej piłkarskiej aferze w naszym kraju, którą zapoczątkował arbiter z Podkarpacia, a konkretnie ze Stalowej Woli. Nie chce też mówić o najświeższej aferze związanej z arbitrem ze Stalowej Woli, którego sprawę rzekomych internetowych rozmów z nieletnimi dziewczętami prowadzi prokuratura.

- Ten pan oczywiście już nie sędziuje, zresztą napisał pismo z rezygnacją. Jak w każdej organizacji tak i u nas są ludzie silniejsi i słabsi psychicznie. Ci, którzy są łasi na pokusy nie mają racji bytu w naszej organizacji. Prezes Kazimierz Greń walczy ze wszelkimi przejawami pokusy stanowczo i ja też tak będę działał. Moim marzeniem jest doprowadzenie do sytuacji, w której Podkarpacie znów będzie miało swego sędziego w ekstraklasie. Pod względem liczebności arbitrów - 950 osób - jesteśmy czwartą organizacją w kraju. Wierzę, że ilość przeradzać się będzie w jakość - mówi.

Rafał w ciągu 18 lat sędziowania poprowadził 1255 spotkań, jak mówi chciałby mieć na swoim sędziowskim liczniku dwa tysiące meczów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie