Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reaktor w Czarnobylu wybuchł 25 lat temu. Skutki nadal nieprzewidziane

Iza BEDNARZ Grzegorz LIPIEC
www.paranormalne.info
25 lat temu wybuchł reaktor w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie. Naukowcy do dziś spierają się na temat tego, czy katastrofa przyczyniła się do zwiększonego zachorowania na nowotwory.

Czarnobyl 25 lat temu

Czarnobyl 25 lat temu

26 kwietnia 1986 roku o godzinie 1.23 wybuchł wodór w reaktorze nr 4 w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie. Była to największa katastrofa atomowa w dziejach ludzkości i historii energetyki jądrowej. Dawkę promieniowania w miejscach najbardziej dotkniętych katastrofą w budynku ocenia się na około 200 grejów (Gy) na godzinę (dawka śmiertelna to około 4-5 Gy). Skażeniu promieniotwórczemu uległ obszar blisko 140.000 kilometrów kwadratowych na Ukrainie, Białorusi i w Rosji, radioaktywna chmura dotarła do Europy. Po katastrofie ewakuowano mieszkańców pobliskich kołchozów i Prypeci, miasta leżącego 4 km od elektrowni. 134 osoby, które brały udział w akcji ratunkowej, zapadły na ostrą chorobę popromienną, z czego 28 osób zmarło wkrótce po katastrofie, trzy umarły w wyniku poparzeń, a 19 kolejnych osób, które przeżyły chorobę popromienną, zmarło w kolejnych latach z innych przyczyn. W 2000 roku elektrownię definitywnie zamknięto. Dwa tygodnie temu Komisja Europejska zaapelowała o pomoc finansową na budowę nowego sarkofagu wokół starego, w którym nadal znajdują resztki czynnego paliwa atomowego i skażona woda użyta do chłodzenia.

25 lat temu wybuchł reaktor w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie. Naukowcy do dziś spierają się na temat tego, czy katastrofa przyczyniła się do zwiększonego zachorowania na nowotwory
Informacja o katastrofie w Czarnobylu została w Polsce podana oficjalnie do wiadomości dopiero 29 kwietnia, cztery dni fakcie, mimo, że 28 kwietnia rano pracownik stacji meteorologicznej w Mikołajkach stwierdził poziom promieniowania radioaktywnego w powietrzu znacznie przekraczający dopuszczalne normy. Powiadomił o tym natychmiast Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej, ale przez cały dzień informacja była blokowana przez władze PRL. Mimo to wielu Polaków i tak wiedziało o katastrofie.

- Poczta pantoflowa była najszybszym sposobem rozchodzenia się wiadomości - opowiada profesor Mieczysław Szalecki, specjalista endokrynolog, szef Kliniki Endokrynologii i Diabetologii Instytutu Pomnika - Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, wówczas pracownik Szpitala Dziecięcego w Kielcach. - Były laboratoria, które badały poziom skażenia radioaktywnego powietrza, w Kielcach takie laboratorium działało na Politechnice Świętokrzyskiej. Informację przekazał mi doktor Kowalski, szef pracowni radiologii i immunologii w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach.

Doktora Stanisława Góździa, szefa Świętokrzyskiego Centrum Onkologii wiadomość o katastrofie zastała przy zalewie w Mójczy: - Wracałem akurat z trasy rowerowej ze Staszowa. Zatrzymałem się, żeby odpocząć i jakiś facet mi powiedział: "panie, na Ukrainie walnęło w elektrowni atomowej?!". W pierwszej chwili pomyślałem, że coś mu zaszkodziło, jaka elektrownia, jaka katastrofa, przecież dzień piękny, słoneczny, lekki wiaterek. Dopiero w domu się dowiedziałem, że ten wiaterek przywiał znad Ukrainy radioaktywną chmurę.

W kolejce po Lugola

29 kwietnia rano Komisja Rządowa zdecydowała, żeby podać wszystkim dzieciom i młodzieży plyn Lugola, aby ochronić tarczycę przed wchłanianiem z powietrza radioaktywnego jodu 131. Akcja objęła 18,5 mln mieszkańców Polski. - Została potem oceniona przez ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia jako wzorcowo przeprowadzone działanie - mówi profesor Szalecki. - Nie obyło się bez incydentów. Zdarzały się przypadki, że ktoś próbował pić nierozcieńczoną jodynę, niektórzy kilka razy ustawiali się w kolejce po dawkę płynu Lugola, bo uznali, że lepiej zabezpieczyć się na wszelkie sposoby…

Dr Stanisław Góźdź nie pił płynu Lugola. - Uznałem, że to niepotrzebne, bo dawki promieniowania były bardzo niskie. Radioaktywna chmura właściwie nas ominęła, poszła na północ i zachód od Polski.

Co po Czarnobylu?

Właściwie trudno powiedzieć, czy katastrofa miała znaczący wpływ na zachorowania na choroby nowotworowe w krajach, które znalazły się pod wpływem radioaktywnej chmury. W 1987 roku na zlecenie Państwowego Zakładu Epidemiologii przeprowadzono w Polsce badanie na grupie dorosłych i dzieci pod kątem występowania nowotworów tarczycy.

- Nie ma jednoznacznych opinii. Z jednej strony stwierdziliśmy nieco więcej chorób tarczycy, ale niewiele więcej. W dodatku zaczęła wtedy wchodzić technika usg, więc mogliśmy widzieć więcej nieprawidłowości, niż w poprzednich latach, kiedy lekarz miał do dyspozycji tylko stetoskop i własne oczy - mówi profesor Szalecki, który wówczas prowadził badania w województwie kieleckim. - Przy okazji stwierdziliśmy organiczny niedobór jodu u dzieci i dorosłych. W efekcie wprowadzono do użycia sól jodowaną. Można powiedzieć, że to był pozytywny aspekt katastrofy w Czarnobylu, bo dzięki temu ileś tych powiększonych tarczyc u dzieci i dorosłych się zmniejszyło, ograniczyło się też występowanie agresywnego raka tarczycy.

Obecnie 10 proc. dorosłych mieszkańców Polski ma powiększoną tarczycę, ale jak twierdzi profesor Szalecki, nie można wprost wyprowadzić zależności, że to efekt po Czarnobylu. - Minęło za mało czasu od katastrofy, żeby mieć wiarygodne badania, guzy lite rosną nawet 20-30 lat - mówi dr Góźdź.

- Rzecz byłaby do zbadania, bo można wyliczyć precyzyjną zależność pomiędzy ilością promieniowania radioaktywnego, które zostało pochłonięte przez człowieka, a występowaniem chorób nowotworowych np. tarczycy - uważa profesor Andrzej Wójcik, radiobiolog z Uniwersytetu w Sztokholmie i Zakładu Radiobiologii i Immunologii Instytutu Biologii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Potrzebne byłoby międzynarodowe centrum badawcze, wymiana danych, pomiędzy Ukrainą, Białorusią, Rosją i innymi krajami Europy, które znalazły się w obrębie działania chmury radioaktywnej po katastrofie. Niestety, tej współpracy nie ma, każdy prowadzi badania na własną rękę, publikowane wyniki są wyrywkowe.

- Wiadomo z nich np., że istotnie wzrosła zachorowalność na nowotwory tarczycy wśród mieszkańców Białorusi, potwierdza się też występowanie zwiększonych zachorowań na białaczkę wśród likwidatorów skutków katastrofy. Te same zależności obserwowano po wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie i Nagasaki - mówi profesor Wójcik. Ale nie potwierdza się wzrost występowania chorób genetycznych u dzieci.

Jedno jest pewne: naukowcy twierdzą, że ilość promieniowania, która w kwietniu 1986 roku dotarła do Polski, była niższa od dawek naturalnego promieniowania ziemskiego, które pochłaniamy w ciągu roku. Profesor Zbigniew Jaworowski, szef CLOR, który wówczas przekonał władze PRL, żeby podać Polakom płyn Lugola, twierdzi teraz, że było to niepotrzebne. - Ale wówczas nikt o tym nie wiedział - dodaje profesor Wójcik.

Bać się atomu?

Prawie 60 proc respondentów wypowiedziało się przeciwko budowie w Polsce elektrowni atomowej - wynika z badania, które przeprowadziła Grupa IQS dla "Newsweeka" po katastrofie w elektrowni atomowej Fukushima. - Nie uciekniemy przed energetyką jądrową. To najtańsze i bezpieczne źródło energii. Problem w tym, że pewne technologie wymagają wysokiej społecznej odpowiedzialności, bo jest to droga, z której nie da się zawrócić - uważa profesor Andrzej Wójcik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie