Chodzi o plac przy ulicy Okulickiego, gdzie parkują busy. Rozkłady jazdy są zawieszone na słupie, niektóre dość nisko. Przy słupie jest kosz na odpadki. Pan Witold wyrzucał śmieci, wyprostował się i zalał krwią. Polała się z rozciętej głowy, miał zakładane szwy.
Pan Witold zażądał odszkodowania od firmy przewozowej, której dotyczył rozkład oraz Automotobilklubu Stalowa Wola, który administruje placem. Był pewny swego, bo notatkę z wypadku spisała policja, doradzając mu zrobienie zdjęcia w celu udokumentowania zdarzenia. Ma też dokumentację szpitalną z szycia głowy.
- Sprawa jest dla mnie bardzo poważna. Co by było, gdybym doznał poważnego uszczerbku? Urazy głowy to nie błahostka. Domagałem się również usunięcia rozkładów z niskiej wysokości. Przy okazji dziękuję policji, że wezwała karetkę, która zawiozła mnie na szycie głowy - mówi mieszkaniec Stalowej Woli.
W październiku wydawało się, że sprawa znajdzie polubowne rozwiązanie. Dyrektor Automotobilklubu obiecał to panu Witoldowi, który na czekał, czekał, czekał…
- To niepoważne traktowanie. Skoro mi obiecali, że dojdziemy do porozumienia, to powinni tak zrobić a nie chować głowę w piasek. Dyrektor wyraźnie powiedział, że spotka się z właścicielem firmy przewozowej, a potem siądziemy w trójkę do stołu i "dogadamy się bez dawania sprawy do sadu, tylko trochę cierpliwości.." - mówi pan Witold. - Nie ma sensu bawić się dalej w tą grę, oddaję sprawę do sądu.
Dodajmy, że rozkłady wiszą tak jak wisiały, a dyrektor Automobilklubu nie znalazł czasu na rozmowę z nami mimo wielokrotnych prób kontaktu z naszej strony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?