O relacjach między małżonkami a także o obecnym stanie psychicznym ich córek - 10 i 14-letniej, opowiadał sądowi szwagier oskarżonego, mąż siostry nieżyjącej 33-latki. Obecnie wspólnie z żoną są prawnymi opiekunami ich córek.
O DZIECIACH NIE MYŚLAŁ
- Iwona raczej niewiele mówiła o kłótniach z mężem a świadkiem poważniejszych awantur nie byłem. Na jej głowie było utrzymanie dzieci i domu, ona pracowała a on tylko dorywczo i do niczego się nie dokładał - mówił szwagier oskarżonego. - Kiedyś było tak, że skądś dostał pieniądze to kupił sobie zegarek za siedemset złotych a Iwona pożyczała od nas pieniądze na książki dla dzieci, bo nie miała. Jego to nie obchodziło, on potrafił całymi dniami siedzieć przed komputerem.
Prawny opiekun osieroconych dziewczynek mówił, ż obecnie są w dobrej kondycji psychicznej, choć początkowo bały się wychodzić z domu na podwórko (obecnie mieszkają w podmieleckiej wsi). Bały się, że gdzieś tam może stać ojciec.
- Zdziwiliśmy się z żoną, że one obie kładły się spać ubrane w dresy. Okazało się, że spały tak ze swoją mamą, by jeśli ojciec zacznie się awanturować, już były ubrane i mogły szybko uciec - relacjonował.
Niewiele o relacjach oskarżonego z żoną wiedziały współpracownice kobiety ze żłobka. Przedstawiły kobietę jako bardzo żywiołową, otwartą i lubianą przez rodziców osobę, która jednocześnie wychodziła z założenia, że domowe brudy pierze się w domu. Nie żaliła się koleżankom na męża.
POMAGAŁ ŻONIE
W pozytywnym świetle oskarżonego przedstawił jego dobry kolega, właściciel punktu skupu złomu. Często się spotykali, bywały okresy, że codziennie.
- Jako kolega o Iwonie złego słowa powiedzieć nie mogę, była naprawdę bardzo sympatycznym człowiekiem. Mąż jej pomagał, gotował obiady wiele razy, towar dowoził do hali targowej, gdzie prowadziła butik z dziecięcymi ubraniami, sam też kupował zabawki i sprzęt na giełdzie w Sandomierzu, potem to mył, naprawiał i reperował u mnie a na koniec zawoził do butiku - zeznawał mężczyzna.
O tym, czy oskarżony miał podstawy do zazdrości, nie wie. Przyznał, że przed tragicznymi zdarzeniami 40-latek mówił mu, że znalazł w płaszczu kobiety tabletki antykoncepcyjne, że na tej podstawie miał podejrzenia.
- To nie typ chorobliwego zazdrośnika tylko zwykły chłop, który kocha babę - zeznawał świadek. - Zawsze mówił o niej "Iwonka", nawet kiedy się pokłócili.
Kolega oskarżonego przyznał, że jakiś czas po zabójstwie słyszał, że 33-latka miała romans. Dowiedział się od kogoś, kto z kolei wiedział to od naocznych świadków widzących Iwonę w niedwuznacznej sytuacji z innym mężczyzną. Dopytywany przez sąd, o jakiego mężczyznę chodzi, świadek podał nazwisko i wyjaśnił: - To policjant z Mielca, kolega oskarżonego.
PODDENERWOWANY, NIEOBECNY
Feralnego dnia 40-latek był w skupie złomu przed południem, Był pobudzony, zdenerwowany, jakby nieobecny myślami. Próbował dzwonić do żony by porozmawiać o planowanym przez nią wyjeździe na weekend. W końcu pojechał na spotkanie z nią. Wrócił po dwóch godzinach.
- Powiedział, że ją zaj…, że uderzył nożem 20, 30 a może 40 razy. Mówił też, że był na wieżowcu by popełnić samobójstwo, ale nie dał rady. Pytał, co ma teraz zrobić. Kazałem mu jechać na policję - wspominał świadek.
Przypomnijmy, tragiczne wydarzenia rozegrały się 19 października ubiegłego roku w jednym z mieszkań bloku przy ulicy Kędziora w Mielcu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?