Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stalowa Wola. Kontroler biletów oskarża dyrektora Miejskiej Komunikacji Samochodowej o kumoterstwo

Zdzisław Surowaniec
Ryszard Wojcieszyn na piątkowej sesji Rady Miejskiej.
Ryszard Wojcieszyn na piątkowej sesji Rady Miejskiej. Zdzisław Surowaniec
Za natychmiastowym odwołaniem Antoniego Sokołowskiego - dyrektora Zakładu Miejskiej Komunikacji Samochodowej w Stalowej Woli, wezwał radnych na piątkowej sesji zwolniony z pracy kontroler Ryszard Wojcieszyn.

Tego nikt się nie spodziewał. Nawet obecność Ryszarda Wojcieszyna na sali nie budziła podejrzeń, że coś się będzie działo, bo często zjawia się na sesjach. Piątkowe obrady dobiegły końca, kiedy Wojcieszyn poprosił o głos. Panował gwar i dopiero kiedy do ogółu dotarło o czym mówi były kontroler, zrobiło się cicho, a dziennikarze złapali za aparaty i robili mu zdjęcia.

NIEPRAWIDŁOWOŚCI W KIEROWANIU

Wojcieszyn, zapewniający, że jego opinia jest głosem załogi, zarzucił dyrektorowi marnotrawstwo, niekompetencję, nieprawidłowości w kierowaniu zakładem oraz to, że ludzie tam pracujący czują się zaszczuci.

- Szanowna Rado, panie Prezydencie. Czy Stalowa Wola nie ma odpowiedniego fachowca, ludzi, którzy mogliby profesjonalnie kierować zakładem MKS, gdzie osoby tam pracujące nie będą się czuć zaszczuci, gdzie zakład mógłby wreszcie normalnie funkcjonować, a ludzie tam pracujący czuli się w miarę bezpiecznie? - czytał z karki.

DO SĄDU

Radni usłyszeli oskarżenie, że na skutek umorzeń kar za jazdę na gapę, jakich dopuścił się dyrektor, zakład poniósł w pierwszym kwartale stratę w wysokości dziesięciu tysięcy złotych. - W drugim półroczu przypuszczam, że może to być kwota jeszcze wyższa, nie licząc lat poprzednich - stwierdził Wojcieszyn. Dodał, że najwięcej umorzeń dotyczyło znajomych dyrektora. - Aż nie można było patrzeć jakimi samochodami podjeżdżali - ocenił. Zdaniem Wojcieszyna, dyrektor w doborze pracowników stosuje zasadę, że potrzeba mu ludzi posłusznych, a nie myślących".

Dyrektor Antoni Sokołowski od dziennikarzy dowiedział się o wystąpieniu Wojcieszyna na sesji. Nie spodziewał się tego. - Każdy zwolniony pracownik może się poczuć pokrzywdzony - powiedział. Po tym co usłyszał na swój temat stwierdził, że Wojcieszyn powinien się leczyć. Przypomniał, że Wojcieszyn był zatrudniony jako kontroler nie na etacie, tylko na umowie zlecenie. Miał duże zastrzeżenia do jego pracy i do sposobu, w jaki traktował gapowiczów. - Pracował zrywami, a zarabiał niewiele mniej ode mnie - zapewnił dyrektor. Zapowiedział, że skonsultuje się z prawnikiem czy pójść z Wojcieszynem do sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie