Smród, hałas, muchy - na to wszystko, co związane jest ze śmietnikiem, skarżą się mieszkańcy bloku przy ulicy Podleśnej 1 w Stalowej Woli. Do śmietnika zapędzają się mieszkańcy kliku bloków. Dziś leżał tam zdechły kot.
Teresa Scholz mieszka na parterze w jedynce przy Podleśnej. Mówi o sobie, że jest zarządcą-wolontariuszem. I na co dzień ma widok i fetor zapierający dech w piersiach. - Najgorzej jest latem, kiedy odpady szybko się psują. Najwięcej jest ich w niedzielę i w poniedziałek rano, przed wywiezieniem ich przez zakład oczyszczania miasta - zapewnia.
Udowodniła, że śmietnik stoi za blisko ściany bloku, niezgodnie z normami. Powinien być od bloku dziesięć metrów, stoi w odległości ośmiu metrów. Przylega do prywatnej posesji, gdzie minimalna odległość powinna być trzy metry, a jest dwa metry.
Zofia i Henryk Smardzowie - starsze małżeństwo mieszkające w domku przy śmietniku, mówią, że kręci im się w głowie od smrodu. - A much latem to jest tyle, że okna nie można otworzyć - narzeka pani Zofia, a mąż jej potakuje.
- Dziś rano zobaczyłam zdechłego kota leżącego na śmietniku. Chyba przejechało go auto na parkingu. Poszłam do Sanepidu, ale odesłani mnie do powiatowego weterynarza. I tak jest ze wszystkim, jedno nas odsyłają do drugich. Zakład komunalny mówi, że śmietnik to sprawa administracji, a administracja, ze zakładu - ubolewa Teresa Schulz.
Więcej we wtorkowym "Echu Dnia".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?