Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syn zamordowanej kobiety w Nisku: - To ja powinienem leżeć na cmentarzu

Marcin RADZIMOWSKI
30-latek na cmentarzu przy grobie matki.
30-latek na cmentarzu przy grobie matki. Marcin Radzimowski
Choć od zbrodni w Nisku, kiedy to od ciosów nożem zginęła 52-letnia kobieta upłynęło półtora miesiąca, zabójca wciąż przebywa na wolności. Tą tajemniczą sprawą zainteresowali się reporterzy "Interwencji" Polsatu.

Dziesiątki przesłuchanych osób, przeszukania domów i samochodów, analizy bilingów telefonicznych i zapisów kamer monitoringu, szeroko zakrojona praca operacyjna policji. Pomimo tych wszystkich działań, nazwisko zabójcy wciąż pozostaje nieznane. Prokuratura czeka na wyniki badań porównawczych kodu DNA zabezpieczonych na ciele i w mieszkaniu kobiety, z próbkami pobranymi od kilku osób podejrzewanych o związek z zabójstwem.

JASNOWIDZ POTWIERDZIŁ

Tematem zagadkowej zbrodni, do której doszło w nocy z 5 na 6 kwietnia zainteresowali się reporterzy Polsatu, przygotowujący reportaż do programu "Interwencja". Towarzyszymy ekipie, wspólnie udaje nam się porozmawiać z synem zamordowanej kobiety.

30-latek ma świadomość, że był i wciąż jest w kręgu osób podejrzewanych o dokonanie zbrodni. Przekonuje, iż to tak wielka bzdura, że nawet nie warto jej komentować.

- Ja miałbym zabić mamę? Tak może mówić tylko ktoś, kto nie znał naszych relacji. Ja miałbym podnieść rękę na mamę? - pyta retorycznie mężczyzna.

Pokazuje breloczek od kluczyków do samochodu, na małym zdjęciu widać uśmiechniętą kobietę. To matka. 30-latek właśnie się wybiera na cmentarz, by ją odwiedzić.

- Mam ogromny żal, bo to ja powinienem leżeć na cmentarzu - mówi. - Oni przyszli zabić mnie. Nie mam wątpliwości, mama padła przypadkową ofiarą. Wiem, że było ich dwóch, zresztą potwierdził to jasnowidz Krzysztof Jackowski, u którego byłem z siostrą. Wierzę mu całkowicie, bo powiedział mi o takich faktach, o których nie mógł wiedzieć. Wiem, że zabójca jest leworęczny, jak ja. Domyślam się, kto to wszystko zlecił, ale wykonawca nie był stąd. Powiedziałem to wszystko w prokuraturze.

GDYBYM WIEDZIAŁ, CO ZROBILI MATCE…

Mężczyzna opowiada o dramatycznych wydarzeniach. Twierdzi, że oglądając telewizję (przebywał w pokoju na piętrze) zasnął. Obudził go dopiero trzask zamykanych drzwi wejściowych do domu.

- Zbiegłem na dół, wybiegłem z domu. Furtka była otwarta na oścież. Było ciemno, zobaczyłem tylko postać biegnącą w prawą stronę od domu - relacjonuje syn. - Wróciłem do domu, dopiero wtedy zobaczyłem mamę całą we krwi. Gdyby nie to trzaśnięcie drzwi, pewnie dopiero rano bym ją znalazł. Gdybym wiedział, co zrobili matce, pobiegłbym za nim. Zaj… bym go tam na miejscu!

Mówi, że zbiegając ze swojego pokoju w ręku miał maczetę i kastet. Wiedział, że ktoś może próbować go zaatakować. Opowiada o swoich relacjach i kontaktach z różnymi mężczyznami z Niska i Rudnika nad Sanem, o bójkach i pobiciach, których był świadkiem lub uczestnikiem, o wzajemnych pretensjach, pomówieniach i groźbach. Przewija się temat relacji damsko - męskich oraz narkotyków, które niektórzy z jego byłych znajomych zażywali i sprzedawali. Mówi wreszcie o wydarzeniach, jakie miały miejsce miesiąc przed zbrodnia, kiedy to doszło do bójki na ulicy Niska z użyciem kijów bejsbolowych i broni hukowej. Pada wiele imion i nazwisk, w większości doskonale znanych policji.

- Ja o siebie się nie boję, poradzę sobie - przekonuje 30-latek.

PYTANIA BEZ ODPOWIEDZI

W całej sprawie jest wciąż wiele pytań bez odpowiedzi. Dlaczego drzwi do domu nie były zamykane na klucz? Dlaczego pies nie szczekał? Dlaczego 30-latek nie słyszał krzyków dobiegających z parteru, gdzie jego matka walczyła o życie?

Mężczyzna twierdzi, że drzwi nigdy nie były zamykane, a pies jest już leciwy i głuchawy. Będąc za domem mógł nie usłyszeć zabójców.

Policja dokładnie przeszukała posesję i okolice, w poszukiwaniu noże, którym sprawca zadał śmiertelne rany. Wypompowano nawet nieczystości z szamba podejrzewając, że być może tam ktoś wrzucił narzędzie zbrodni. Bez skutku.

Była propozycja, by syn zamordowanej kobiety poddał się badaniu wykrywaczem kłamstw. Dlaczego odmówił? Czyżby miał coś do ukrycia?

- Odmówiłem, bo tak mi poradził adwokat. Nie zabiłem mamy, ale nie wiem, o co tam by mnie pytali a są pewne sprawy, o których na razie nie chcę mówić. Nie wykluczam, że jeszcze poddam się badaniu na wykrywaczu - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie