Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szok na... spacerze

/KaT/
Przed nieszczęśliwym wypadkiem ośmiomiesięczną Anię uchroniła buda od wózka, która po wypadku nadaje się do wymiany.
Przed nieszczęśliwym wypadkiem ośmiomiesięczną Anię uchroniła buda od wózka, która po wypadku nadaje się do wymiany. K. TAJS
Uszkodzony znak został zabezpieczony przez policjantów z tarnobrzeskiej KMP.
Uszkodzony znak został zabezpieczony przez policjantów z tarnobrzeskiej KMP. K. TAJS

Uszkodzony znak został zabezpieczony przez policjantów z tarnobrzeskiej KMP.
(fot. K. TAJS)

Gdyby nie buda w wózku, która chroniła dziewczynkę przed promieniami, ośmiomiesięczna Ania z Tarnobrzega zginęłaby na miejscu. Wszystko przez znak drogowy, który we wtorkowe popołudnie przewrócił się na jej wózek. Rodzice dziecka są zdruzgotani. Policja szuka właściciela znaku.

Pani Ewa nawet w najczarniejszych snach nie przeczuwała, że miniony wtorek na tak długo utknie w jej pamięci. Kilka minut po godz. 15 wyszła z córeczką na spacer. Mieszka na osiedlu Dzików. Chciała zrobić zakupy w pobliskim markecie.

- Było ostre słońce, dlatego postawiłam budę w wózku - wspomina. - Jechałam chodnikiem. Nagle, mijając znak ustąp pierwszeństwa, między ulicą Słomki i Marczaka zobaczyłam, jak metalowy trójkąt upada na wózek. Byłam w szoku. Szybko odrzuciłam znak. Córka spała. Gdyby nie buda, znak przeciąłby ją na pół. Jak pomyślę, że przed kilkoma dniami miałam kupić wózek typu parasolka bez budy, przechodzą mnie ciarki.

Po powrocie do domu, matka ośmiomiesięcznej Ani szybko zadzwoniła do męża, który był w pracy. Powiadomiła także dyżurnego policji. Policjanci z grupy dochodzeniowej przyjechali na miejsce wypadku kilka minut później. Zabezpieczyli ślady i znak.

- Wtedy też okazało się, że znak był zbyt słabo umocowany w ziemi, był tylko lekko przyspawany - dodaje mama Ani. - Policja zabezpieczyła oznakowanie. Uzgodniliśmy z mężem, że kierujemy doniesienie do prokuratury. Gdyby nie słońce i buda od wózka, mojej Anulki mogłoby dziś nie być. Czemu ta dziecina winna, że jakiś pracownik zaniechał swoich obowiązków.

Stanisław Widz, wiceprezes Tarnobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, do której należą bloki na Dzikowie tłumaczy, że za oznakowanie miejsca, w którym doszło do wypadku, spółdzielnia nie odpowiada.

- Oznakowania, które należą do nas sprawdzamy co roku na wiosnę. - mówi wiceprezes. - Powołujemy nawet specjalną komisję z udziałem policji i pracowników urzędu miasta. Wybiórcze kontrole oznakowań powtarzamy w ciągu roku. Wszystko po to, aby podobne zdarzenia nie miały miejsca.

Ale to ostatnie wyjaśni już prokurator.

Ustalamy właściciela

Beata Wrona, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnobrzegu: Ze zgłoszenia, jakie przyjęliśmy wynika, że na szczęście, wskutek upadku znaku, dziecko nie doznało żadnych obrażeń ciała. Sprawą zajął się dzielnicowy, który ustalił, że właścicielem znaku jest wydział inwestycyjno - techniczny Urzędu Miasta Tarnobrzega. Wczoraj nie udało się dzielnicowemu skontaktować z pracownikami wydziału, ponieważ byli na szkoleniu BHP. Zrobi to dziś.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie