Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukali ducha w Biesiadce

Anna Krężel
Pobocze, na którym stoją trzy metalowe krzyże. W tym miejscu najprawdopodobniej kierowcy widują ducha dziewczynki.
Pobocze, na którym stoją trzy metalowe krzyże. W tym miejscu najprawdopodobniej kierowcy widują ducha dziewczynki. A. Krężel
Jedni słyszą dziwne głosy, innym ukazuje się zamazana postać. Jak jest naprawdę? Właśnie rozpoczęto poważne badania.

Żołnierz, dziewczynka lub głos dziecka, tak ludzie opisują swoje zetknięcia z duchem, przy drodze w Biesiadce, koło Mielca. Pierwsze poszukiwania przez ekipę Nautiliusa nie należały do udanych. Mimo to coś udało się znaleźć.

W lesie przy Biesiadce koło Mielca rzekomo pojawia się duch. Załoga Nautiliusa, fundacji badającej zjawiska nadprzyrodzone, sprawdzała czy rzeczywiście jest to prawdą. Przyjechali oni na wyraźną prośbę mieszkańców Mielca, których przestraszyły incydenty na Biesiadce. Na razie nie udało się ustalić co dzieje się w tym miejscu, jasnowidz coś wyczuł, ale trzeba to będzie jeszcze sprawdzić.

COŚ TAM JEST

- Ostatnio nie mieliśmy zbyt dogodnych warunków na takie badania - mówi Robert Bernatowicz, prezes Fundacji Nautilius - zjechało się za dużo dziennikarzy, na miejscu było jakieś kilkadziesiąt osób. Poza tym było za dużo światła, próbowaliśmy jakoś sobie z tym poradzić wyłączając wszystko, co się dało i nagrywając w podczerwieni. Nie obiecuję sobie jednak zbyt wiele z tych taśm - dodaje.

Według jasnowidza Normana coś znajduje się przy kapliczce. W wyniku zamieszania nie był on w stanie się skupić, dlatego nic więcej nie można na ten temat powiedzieć. Dla Fundacji jest to wyraźny sygnał, iż poszukiwania powinny być kontynuowane.

JESZCZE PRZYJEDZIEMY

- Zamierzamy tu jeszcze przyjechać - mówi dalej szef ekipy - ale najpierw musi się trochę ocieplić, gdyż chcemy na badaniach spędzić trochę więcej czasu, niż tylko jedną noc. Ważne, że wiemy, iż coś się tu znajduje. Następnym razem przeprowadzimy szczegółowe dochodzenie, wejdziemy też w głąb lasu.

Nautilius przyjechał na Biesiadkę szukać ducha, gdyż otrzymał informację od Mielczan, że widzieli zjawę. Zainteresowali się sprawą, gdy pojawiły się zgłoszenia na policję, że coś się tutaj dzieje.

POLICJA SZUKAŁA

- Jakieś 10 miesięcy temu otrzymaliśmy kilka zgłoszeń, że widziano dziewczynkę oraz postać - mówi Wiesław Kluk, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Mielcu - oczywiście sprawdziliśmy to i nic nie stwierdziliśmy. W tym czasie nie zginęło żadne dziecko, radiowóz wysłany na miejsce także niczego nie widział - dodaje.

Jednak, co jakiś czas pojawia się informacja, że na Biesiadce dzieją się dziwne rzeczy. Ludzie nie tylko widzą duchy, ale także słyszą wołanie, dochodzące z lasu.

WIDZIELI I SŁYSZELI

Według mieszkańców Przyłęka duch jest nieślubnym dzieckiem pewnej młodej dziewczyny zamieszkującej wioskę około 20 lat temu. Poszła ona rzekomo w las i tam urodziła, a następnie zakopała noworodka.

- Kiedyś wracałem z rodziną z kościoła - opowiada mieszkaniec Przyłęka - miałem wtedy jakieś 15 lat i usłyszałem głos dziecka wołający: mamo, mamo. Wydawało mi się, że się przesłyszałem, ale nie tylko ja tego doświadczyłem. Moi rodzice również to słyszeli, także sąsiad, który wskoczył zaraz na motor i pojechał za głosem, jednak nic nie znalazł.

TA I INNE HISTORIE

Przytoczyć można także wiele innych historii, choćby o żołnierzu radzieckim, który dla zabawy strzelał do kapliczki. Legenda mówi, że kula odbiła się od niej i śmiertelnie raniła mężczyznę.

- Na Biesiadce wiele się działo - mówi Józef Witek, Kierownik Biura Promocji i informacji Urzędu Miasta w Mielcu - kiedyś było tam wiele wsi, jednak na początku okupacji niemieckiej zostały one wysiedlone. Ludzie w bardzo krótkim czasie musieli opuścić swoje domy, gdyż Niemcy szykowali się do wojny ze Związkiem Radzieckim i chcieli zbudować tu poligony wojskowe. Także na Biesiadce znajdował się cmentarz niemiecko - francuski, na pagórku - dodaje.

Mieszkańcy Mielca nie są pewni czy wierzyć w relacje o duchu. Jedni uważają, że to prawda, inni pukają się w czoło, mówiąc, że sprawcami całego zamieszania są ludzie nadużywający alkoholu.

ONI WIERZĄ

- Nie jestem alkoholikiem - mówi mieszkaniec Przyłęka, który słyszał głos dziecka. - Nie mam także wyobraźni pijaka. Gdy to słyszałem miałem 15 lat, w takim wieku nie myśli się o alkoholu. Poza tym nie tylko ja słyszałem to wołanie, było nas razem czworo - dodaje.

- My wierzymy tym ludziom - mówi jeszcze szef Nautilusa. - Myślę, że niemożliwe jest, by tylu ludzi miało kontakt z tym zjawiskiem i było to nieprawdą. Nie sądzę, żeby to były przywidzenia, dlatego chcemy dokładnie wszystko zbadać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie