Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tałant Dujszebajew jakiego nie znacie. "Życie bez presji jest jak zupa bez soli"

Paweł Kotwica
Tałant Dujszebajew niedawno wygrał nasz plebiscyt na najpopularniejszego trenera województwa. Tydzień temu wygrał konkurs na trenera kadry.
Tałant Dujszebajew niedawno wygrał nasz plebiscyt na najpopularniejszego trenera województwa. Tydzień temu wygrał konkurs na trenera kadry. Dawid Łukasik
Tałant Dujszebajew jako zawodnik był dla piłki ręcznej tym, kim dla futbolu Michel Platini czy Johan Cruyff. Teraz poprowadzi naszą kadrę narodową jako trener.

Ktoś powiedział o panu „Człowiek-piłka ręczna”. Myśli pan o niej 24 godziny na dobę, przeżywa jeszcze raz mecze, analizuje, ogląda powtórki meczów, czy raczej wycisza i stara się myśleć o czymś innym?
Powiedzieć, że myślę o piłce ręcznej 24 godziny na dobę, to przesada. Ale bardzo to lubię, oglądam dużo meczów, analizuję. Teraz w domu nie ma już dzieci, poświęcam handballowi więcej czasu. Kiedyś rodzina to było moje główne zajęcie.

Trudno jednak w domu uniknąć tego tematu, skoro żona jest byłą piłkarką ręczną, a obaj synowie, wprawdzie nie mieszkający w Kielcach, też grają w handball.

Nie tylko żona i synowie, wszyscy moi przyjaciele są z nim związani. Wszystko, co mam, zawdzięczam temu sportowi.

Żona jest pana krytykiem, potrafi panu powiedzieć, że coś pan źle zrobił, czy raczej wspiera pana w każdej sytuacji?
Żona podchodzi do mojej pracy obiektywnie, daje swoją opinię, potrafi doradzić, ale zawsze decyzję podejmuję ja. Czasem popełniam błędy, ale wtedy wiem, że decyzja była moja i błąd jest na moje konto.

Jesteście 25 lat po ślubie, potraficie się jeszcze czymś zaskoczyć?
Rocznicę mamy pojutrze (w sobotę - przyp. red.). Po takim czasie człowiek już sobie nie wyobraża życia bez tej drugiej osoby. O zaskoczeniu też nie ma mowy.

A synowie sami wybrali piłkę ręczną, czy ich pan namawiał?
To wyszło naturalnie. Zawsze dla synów starałem się być nie tylko ojcem, ale i przyjacielem. Zawsze dawałem rady, a oni sami decydowali. Piłkę ręczną też wybrali sami, choć pewnie miało na to wpływ to, że z tym sportem mieli kontakt od zawsze. Jestem szczęśliwy, że mam taki dobry kontakt z synami, rozmawiamy ze sobą przez telefon codziennie przez 30-40 minut. Ale o sporcie rozmawiamy najmniej.

Na ławce trenerskiej bywa pan bardzo impulsywny. A w domu?
W życiu prywatnym jestem inną osobą, choć nie mogę powiedzieć, że mam zimną krew (śmiech). Na boisku jako zawodnik byłem impulsywny, jako trener też tak reaguję. Taki charakter. Jeśli chcesz wygrywać, musisz żyć tym, co robisz.

Skąd się pan wziął w piłce ręcznej? Kirgistan raczej się z nią nie kojarzy.
To był trochę przypadek. Moja rodzina przeprowadziła się do mieszkania na nowym osiedlu, na którym zbudowano szkołę z piękną salą gimnastyczną. Kiedy było ciepło, grałem z kolegami w piłkę nożną na boisku, a jak robiło się bardzo zimno, uciekaliśmy do hali i graliśmy w handball. Miałem wtedy 12 lat.

Czyli zaczął pan grać w piłkę ręczną, bo lubił pan ciepło?
Można tak powiedzieć (śmiech).

A jak pan trafił do Moskwy?
Grałem coraz lepiej i kiedy miałem 17 lat, było już wiele propozycji z klubów. Rok później trzeba było iść do wojska. CSKA Moskwa, wojskowy klub, był wtedy najlepszy nie tylko w Związku Radzieckim, ale i w Europie. Miałem szczęście, że mnie chcieli.

Przez kilka lat grał pan w wojskowym klubie, również w reprezentacji Związku Radzieckiego, znanej z tego, że była prowadzona przez trenerów silną ręką. Ceni pan wojskowy reżim w sporcie?
Bardzo. Piłka ręczna to sport drużynowy, a armia to taka duża drużyna. Ale to nie chodzi tylko o reżim wojskowy, ale w ogóle o sportowy. Sport uczy życia.

Pokochał pan zupełnie inny kraj, Hiszpanię, gdzie mieszkał pan przez 21 lat.
Tak, traktuję Hiszpanię jako mój dom. Mieszkałem tam od 1992 roku. Moi synowie tam się urodzili i czują się Hiszpanami. Ale moja ojczyzna to jest Związek Radziecki. Ja tak samo dobrze czuję się w Rosji, na Białorusi czy w Kirgistanie. A dom jest tam, gdzie jest moja rodzina.

Często lata pan do Kirgistanu? Ma pan tam jeszcze rodzinę, znajomych?
Mam brata, jego rodzinę, ciocię, mieszkają tam moi najlepsi przyjaciele. Moi rodzice już nie żyją. Jeśli raz w roku nie pojadę do Kirgistanu, nie odwiedzę cmentarza, nie posiedzę przy grobie i z nimi nie "pogadam", czuję się bardzo źle.

Co było dla pana najtrudniejsze w Polsce?
Czułem się głupio, że przyjeżdżając do Polski niewiele o niej wiedziałem. Pierwszymi problemami były język i adaptacja. Ale jeśli pracuje się w takim klubie, jak Vive Tauron, który jest perfekcyjnie zorganizowany, grają w nim świetni zawodnicy, jeśli dookoła jest dużo życzliwych ludzi, to po dwóch miesiącach człowiek czuje się jak w domu. Jestem bardzo zadowolony, że tu jestem i gdybym podejmował jeszcze raz tę decyzję, byłaby taka sama. Obejrzałem już kilka polskich miast, Kraków, Gdańsk, Wrocław i kiedy jadę za granicę, do Hiszpanii czy Kirgistanu, to jestem taką trochę reklamą Polski, zawsze chwalę wasz kraj.

Podobno jest pan człowiekiem bardzo wymagającym od innych, ale najwięcej wymaga pan od siebie?
Nauczyli mnie tego rodzice i trzej starsi bracia. Byłem najmłodszy z rodzeństwa, więc oni byli dla mnie autorytetami.

Był pan jednym z najlepszych piłkarzy ręcznych w historii tego sportu. Który ze swoich sukcesów ceni pan sobie najwyżej?
Na pewno medal olimpijski w Barcelonie w 1992 roku. Bo był złoty i pierwszy.

Trudniej być wybitnym zawodnikiem czy trenerem?
(długie zastanowienie) Odpowiem na to pytanie, jak się się spotkamy za kilkanaście lat, kiedy skończę karierę trenerską (śmiech).

Kiedy trafił pan do Kielc, jedną z pierwszych rzeczy, które zmienił pan w drużynie, było żywienie. Skończyło się jedzenie fast foodów, zawodnicy mają indywidualne diety, badania, drużyna ma kucharza. Skąd takie przywiązywanie wagi do tego?
Dla mnie każdy element przygotowania jest ważny, również dieta. Cieszę się, że udało mi się zmienić co innego. Nie ma w drużynie grup, które tu zastałem, podziału na Bałkańców, Polaków i innych. Chodzimy razem na kolacje, między żonami zawodników jest więcej komunikacji.

Czy wprowadzi pan te zwyczaje w reprezentacji Polski?
Oczywiście. Zawsze łatwiej osiągnąć cel, gdy jest dobra atmosfera.

Sam pan chciał, żeby kontrakt na prowadzenie kadry obowiązywał tylko do września.
Tak, jesienią zmieni się zarząd związku. Obojętnie, czy przyjdzie nowy trener, czy ja zostanę, związek będzie miał komfort.

Podobno w negocjacjach temat pana zarobków był marginalny. Nie chce pan dobrze zarabiać?
Pieniądze nie były dla mnie najważniejsze. Będziemy o nich rozmawiali po igrzyskach. Jeśli będzie wynik, powinna być nagroda.

Obejmuje pan zespół na miesiąc przed kwalifikacjami olimpijskimi i miesiąc po mistrzostwach Europy, w których nie osiągnęliśmy sukcesu. Oczekiwania będą duże. To dla pana dodatkowa presja?
Na pewno, ale to nie jest dla mnie problem. Życie bez presji jest nudne. To jak zupa bez soli. Lubię trudne zadania.

Co będzie pan chciał zmienić w grze reprezentacji?
Niedużo. Chcę mieć więcej alternatyw w obronie. Polacy od dawna grają tylko obroną 6-0, a ja chcę wprowadzić systemy 5-1 i 3-2-1. W ataku nie trzeba dużo zmieniać, ale drużyna musi wiedzieć, jak reagować na grę rywala podwyższoną obroną.

Oczywistym jest, że dobierze pan sobie współpracowników, których pan zna i którym pan ufa. Podobno kierownikiem reprezentacji ma być kierownik drużyny Vive Tauronu, Wojciech Łukawski. Dużo będzie w sztabie ludzi z Kielc?
Będę rozmawiał ze związkiem. Oczywiście chcę pracować w kadrze z Wojtkiem. Chciałem też, żeby pracował ze mną w reprezentacji Tomek Strząbała (drugi trener kieleckiego zespołu - przyp. red.), ale to niemożliwe, bo związek ma swoje priorytety, które mówią, że ma ze mną pracować młody Polak, który będzie prowadził kadrę w przyszłości. Bardzo chciałem pracować z Piotrkiem Przybeckim, ale gdy podpisał on kontrakt z Wisłą Płock, stało się to niemożliwe.

Jako drugi trener kadry są wymieniani Patryk Rombel - trener Kwidzyna, Paweł Noch z Zagłębia Lubin i Robert Lis z Legionowa.
Nie tylko oni. Ale mogę zdradzić, że zostały już tylko dwa nazwiska. Muszę z tymi ludźmi porozmawiać w cztery oczy, potem podejmę decyzję.

A sama drużyna? Pojawi się ktoś nowy?
Sprawdzę Pawła Podsiadłę (były zawodnik Vive grający we Francji). Chcę, żeby do kadry wrócił Mateusz Jachlewski. Mariusz Jurkiewicz już wraca po kontuzji, podobnie Paweł Paczkowski. Z graczy całkowicie nowych dla kadry widzę Mateusza Kusa i Mateusza Piechowskiego. Ale nie mamy dużo czasu na testy, przed turniejem olimpijskim będzie tylko 6 treningów.

Przeciwnicy pana wyboru, szczególnie z Płocka, mówią, że trener drużyny z Kielc będzie faworyzował zawodników Vive Tauronu. Co im pan odpowie?
Co bym nie zrobił i tak będzie po 50 procent zwolenników i przeciwników. Nie jestem głupi i nie jestem masochistą, żeby brać do kadry słabych zawodników i przegrywać. Nie mam uprzedzeń do Wisły. Dla mnie Michał Daszek z Płocka jest numerem 1 na prawym skrzydle, podoba mi się charakter ich bramkarza, Marcina Wicharego. Są jeszcze Adam Wiśniewski i Piechowski.

Załóżmy, że osiąga pan cele, czyli awans do mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich oraz zajęcie miejsca pomiędzy pierwszym a szóstym na igrzyskach. Nowy zarząd przedłuża z panem umowę. Ma pan już wizję zespołu na dalszą przyszłość?
Oczywiście. Mam już wizję zespołu po tym, jak odejdzie generacja starszych zawodników. Ale najpierw zagrajmy w Rio de Janeiro.

Drugi
selekcjoner z Kielc
W 2005 roku trenerem kadry narodowej piłkarzy ręcznych został Bogdan Wenta. Trzy lata później podjął on równolegle pracę w Vive Kielce. Wenta był współtwórcą sukcesów polskiej reprezentacji, srebrnego i brązowego medalu mistrzostw świata. Z kieleckim klubem zdobywał mistrzostwa Polski i krajowe puchary, pierwszy raz w historii wprowadził drużynę do Final Four Ligi Mistrzów. Teraz z narodową kadrą szczypiornistów będzie pracował kolejny szkoleniowiec, który jednocześnie będzie prowadził kielecką drużynę. Łączenie funkcji to nienowa sprawa dla Tałanta Dujszebajewa - jeszcze niedawno, podczas mistrzostw Europy w Polsce, prowadził on reprezentację Węgier.


Smakosz wina i... straszny śpioch

Tałant Dujszebajew podczas 21 lat, które spędził w Hiszpanii, stał się koneserem win. Inne jego hobby to podróże, nurkowanie i... sen.
- Mam jeden ulubiony gatunek hiszpańskiego wina, ale niestety ciężko je kupić w Polsce. Dlatego zaopatrują mnie mieszkający w Hiszpanii przyjaciele albo kupuję je, gdy tam jestem. Piję dwa, trzy razy w tygodniu po jednej lampce - mówi szkoleniowiec.
Ze stylu życia południowca Dujszebajew wziął również zamiłowanie do... długiego spania. Kiedy nie pracuje, potrafi przespać 16 godzin. Na co dzień też lubi długo pospać, wstaje dopiero krótko przed południem. Współpracownicy i dziennikarze wiedzą, że o 7 czy 8 rano lepiej do niego nie dzwonić. Inne hobby Dujszebajewa to podróże i nurkowanie. Lubi poznawać nowe miejsca, od czasu, kiedy mieszka w Polsce był już na kilku wycieczkach, zwiedził Warszawę, Kraków, Gdańsk, Wrocław, Sandomierz. Uważa, że mieszkając i pracując w jakimś kraju trzeba poznawać również jego kulturę i język. Biegle mówi po rosyjsku, nieco gorzej po hiszpańsku, niemiecku, angielsku i kirgisku. Coraz lepiej posługuje się językiem polskim, przez dwa lata pobierał lekcje, ostatnio z nich zrezygnował. - Nie mam jakichś wybitnych zdolności językowych. Uważam, że jeśli ktoś chce się nauczyć języka, to się nauczy. Receptą jest po prostu systematyczna praca - mówi.

Sportowa rodzina
Z piłką ręczną związana jest cała rodzina Dujszebajewów. Jego żona Olga grała kiedyś w reprezentacji Rosji jako bramkarka, w handball grają obaj synowie - Alex jest zawodnikiem macedońskiego Vardaru Skopje, gra również w reprezentacji Hiszpanii (wystąpił między innymi na rozegranych w styczniu w Polsce mistrzostwach Europy), Daniel gra w drugim zespole FC Barcelona Lassa i powoli wchodzi do pierwszego zespołu tego słynnego klubu.

Tałant Muszanbietowicz Dujszebajew
Trener piłkarzy ręcznych Vive Tauron Kielce i od kilku dni reprezentacji Polski. Trener numer 1 w województwie świętokrzyskim wybrany w Plebiscycie Sportowym 2015. Urodził się 2 czerwca 1968 roku we Frunze w Kirgistanie, ma obywatelstwa rosyjskie i hiszpańskie. W Vive Tauronie Kielce pojawił się na początku 2014, zastępując Bogdana Wentę. Był jednym z najlepszych piłkarzy ręcznych w historii. W 1994 i 1996 roku był uznawany za najlepszego szczypiornistę świata. Jako reprezentant Wspólnoty Niepodległych Państw, Rosji i Hiszpanii był mistrzem olimpijskim (1992), dwukrotnie mistrzem świata (1993 i 2005), dwukrotnym brązowym medalistą olimpijskim i trzykrotnym medalistą mistrzostw Europy. Wygrał również Ligę Mistrzów. Jako trener dwukrotnie (2008 i 2009) z hiszpańskim Ciudad Real wygrywał Ligę Mistrzów. Żona Olga, synowie Alex (23 lata) - piłkarz ręczny Vardaru Skopje, Daniel (18) - szczypiornista FC Barcelony.

To było bezpieczne rozwiązanie
- To było najbezpieczniejsze rozwiązanie, postawiliśmy na trenera o ustalonej renomie - mówi o wyborze Dujszebajewa na selekcjonera kadry narodowej piłkarzy ręcznych prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce, Andrzej Kraśnicki.
- Trener Dujszebajew sam zaproponował, żeby podpisać z nim kontrakt tylko do końca września 2016 roku. Wynika to z dwóch spraw. Po pierwsze przeprowadzi reprezentację przez eliminacje do igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, w sierpniu poprowadzi, mam nadzieję, w turnieju olimpijskim w Rio de Janeiro i po nim podda się ocenie. Druga rzecz to wybory, do których dojdzie jesienią w naszym związku. Dujszebajew chciał uniknąć sytuacji, jaka spotkała go na Węgrzech. Zarząd tamtejszego związku, który go zatrudnił na stanowisko selekcjonera, postawił przed nim pewne cele, a w trakcie jego pracy zmieniły się władze, które miały wobec niego inne oczekiwania. To doprowadziło do nieporozumień, których my chcemy uniknąć. Dlatego nowy zarząd zadecyduje, czy przedłużać umowę z Dujszebajewem, czy nie - mówi Andrzej Kraśnicki. - Wybór tego szkoleniowca, w obliczu zadań, które stoją przed naszą reprezentacją, był na pewno najbezpieczniejszy. Bardzo wysoko cenimy trenera Piotra Przybeckiego (kontrkandydat Dujszebajewa w ostatnim etapie konkursu na selekcjonera - przyp. red.), ale nie ma on tyle doświadczenia, jako selekcjoner, co Dujszebajew. Bierzemy pod uwagę, że po igrzyskach w Rio de Janeiro, a najpoźniej po przyszłorocznych mistrzostwach świata we Francji, kilku najbardziej doświadczonych reprezentantów zakończy kariery i rozpocznie się okres przebudowy reprezentacji. Chcemy do tego momentu osiągnąć maksymalny możliwy wynik - kończy Kraśnicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tałant Dujszebajew jakiego nie znacie. "Życie bez presji jest jak zupa bez soli" - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie