Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnobrzeg. Prokuratura: Przez błąd lekarza kobieta zmarła w szpitalu. Radiolog nie poczuwa się do winy

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
O nieumyślne spowodowanie śmierci kobiety prokuratura oskarżyła Bogdana P., znanego w Tarnobrzegu lekarza radiologa. Zarzut i proces, który we wtorek ruszył przed Sądem Rejonowym w Tarnobrzegu, to pokłosie tragicznego w skutkach wypadku drogowego, do jakiego doszło blisko cztery lata temu.

Ta tragedia wydarzyła się w sobotę, 24 września 2015 roku na drodze krajowej numer 9 w Łążku (powiat sandomierski), tuż przy moście na Wiśle, na granicy powiatów sandomierskiego i tarnobrzeskiego. Mieszkaniec Mielca kierujący volvo zjechał na lewy pas ruchu, doprowadzając do czołowego zderzenia z hyundaiem, którym podróżowała czteroosobowa rodzina z Tarnobrzega. Na miejscu zginął pasażer volvo, kierowca tego auta oraz wszystkie cztery osoby z hyundaia trafiły do szpitali. Kierującego hyundaiem oraz jego żonę przewieziono do szpitala w Tarnobrzegu.

Proces sprawcy wypadku jest już prawomocny, w toczącym się obecnie na ławie oskarżonych zasiada lekarz radiolog Bogdan P., ówczesny kierownik Zakładu Diagnostyki Obrazowej w szpitalu. To on opisywał wykonane u poszkodowanych w wypadku badania z wykorzystaniem tomografii komputerowej. W ocenie zarówno prokuratury jak i oskarżycieli posiłkowych (męża zmarłej kobiety oraz dwójki dzieci), jego błąd w konsekwencji doprowadził do śmierci. Pani Urszula doznała bowiem zapalenia otrzewnej a następnie sepsy. Operacja przeprowadzona trzeciego dnia po wypadku nie przyniosła już skutku.
Sam lekarz radiolog przed sądem wprost nie poczuwa się do winy, podkreślając swoje kilkudziesięcioletnie doświadczenie zawodowe i staranność w pracy. Składając zeznania wrócił pamięcią do tamtego dnia.

- Tamtego popołudnia było dużo pacjentów, w krótkim czasie przywieziono pacjentów z trzech wypadków - rozpoczął oskarżony, Bogdan P. - Pani poszkodowana w wypadku trafiła ze skierowaniem na badania klasyczne radiologiczne oraz na tomograficzne w typie politrauma - wyjaśniał oskarżony lekarz. - Skierowanie na badanie bez kontrastu zlecił lekarz rezydent dyżurujący na oddziale chirurgii. Nie było żadnych danych klinicznych poza lakonicznym stwierdzeniem „złamanie podudzia”.

Badanie wykonane przez technika opisywał Bogdan P., wpisując dane do szablonu w programie komputerowym. zaczął od głowy i szyi, gdzie nie stwierdził zmian a następnie opisał obraz klatki piersiowej.

- Były złamania obojczyka, mostka i żeber. Poza tym w miąższu płuc pojawiły się ogniska stłuczeń, które świadczyły o dużych siłach nacisku działających na klatkę piersiową - wyjaśniał przed sądem oskarżony. - Kontaktowałem się w tej sprawie z chirurgiem i zleciłem dodatkowe badanie śródpiersia z kontrastem, celem wykluczenia urazów naczyń krwionośnych, szczególnie aorty.
Jak podkreślał radiolog, zmiany w płucach sugerowały, że uraz był silny i w konsekwencji w krótkim czasie mogło to prowadzić do ostrej niewydolności oddechowo-krążeniowej.

Okazało się jednak, że do śmierci pacjentki doprowadziły nie urazy klatki piersiowej lecz obrażenia wewnętrzne brzucha. Jak twierdzą oskarżyciele (publiczny i prywatni), podpierając się jednoznaczną opinią biegłych, tragedii zapobiegłaby odpowiednio wcześnie wykonana operacja. Tej nie wykonano, gdyż w opisie wyników badania tomograficznego zabrakło informacji, że doszło do rozerwania ściany jamy brzusznej i powstania przepukliny.

- Analizując obraz z badania widziałem ubytek w powłokach i wydawało mi się, że to wpisywałem do opisu - wyjaśniał we wtorek oskarżony Bogdan P. - Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego tego opisu ostatecznie nie było. Być może ta duża liczba pacjentów i kolejna „trauma” do opisu mogła spowodować, że to mi umknęło. Wydrukowany wynik badania dostał lekarz dyżurny na chirurgii, dokumentacja zdjęciowa była w systemie. Na tym skończyła się moja rola co do pacjentki.

Co wydaje się istotne i na co zwrócił uwagę sędzia Stanisław Zych dopytując oskarżonego, w zeznaniach złożonych na etapie śledztwa, Bogdan P. inaczej tłumaczył fakt niewpisania do opisu informacji o pękniętych powłokach brzusznych. Mówił wówczas, iż nie doszło do perforacji (uszkodzenia) jelita, dlatego też w jego ocenie nie było zagrożenia wymagającego natychmiastowej interwencji chirurgicznej.

Oskarżony lekarz odpowiedzialność za tragedię wyraźnie próbuje przerzucić na innych lekarzy, którzy w dalszej kolejności zajmowali się pacjentką. Podkreślał, że w kolejnych godzinach po wykonaniu badania ani nawet następnego dnia, nie otrzymał żadnych informacji o nieadekwatnego stanu pacjentki do wyniku badania i opisu.

- Pacjentka spełniała kryteria urazu wysokoenergetycznego. Przebieg zmian jest w takim przypadku procesem dynamicznym, część urazów ujawnia się po czasie - mówił oskarżony.

Bogdan P. sugeruje, iż to właśnie z uwagi na postępujące zmiany na barkach lekarzy klinicystów, dyżurujących na oddziale chirurgii, spoczywał obowiązek zlecenia wykonania badań kontrolnych. Tomografia komputerowa - zdaniem oskarżonego - powinna być wykonana kilka, kilkanaście godzin po pierwszym badaniu. Badanie ultrasonograficzne było niejednoznaczne, gdyż nacisk sondą na obolałe ciało wywoływał ostry ból i odruch obronny.

Najbliżsi, którzy odwiedzali panią Urszulę w szpitalu w pierwszych trzech dniach po wypadku twierdzą, że bardzo uskarżała się na bóle brzucha. Zgłaszano to personelowi.
- Rozmawiałem z żoną telefonicznie. Martwiła się o dzieci, ale na szczęście one doznały niegroźnych urazów. Do mnie nie skarżyła się, że bardzo ją boli, chyba nie chciała, bym się martwił - mówił przed sądem mąż.

Ponowne badanie tomograficzne wykonano dopiero we wtorek rano (27 września), na trzeci dzień po wypadku. Badanie wykazało, że doszło do perforacji jelita (wskazuje to na powstałą martwicę wywołaną obrzękiem ściany jelita), w jamie brzusznej było wolne powietrze i rozlana treść żołądkowa.

Operacja wykonana kilka godzin później (!) wykazała ostre zapalenie otrzewnej i rozwijającą się sepsę. Pani Urszula trafiła na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii, jednak cud się nie wydarzył - nie odzyskała przytomności. Zmarła 15 listopada, trzy tygodnie po wypadku.

Do wypadku doszło w poniedziałek o godz. 12 na drodze wojewódzkiej nr 884 w Reczpolu (gm. Krzywcza), w powiecie przemyskim.- Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kierujący audi A4 jadąc w kierunku Przemyśla, na zakręcie, najprawdopodobniej zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył w jadące z naprzeciwka dostawcze renault - mówi mł. asp. Marta Fac z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu.Śmierć ponieśli kierujący i pasażer audi. Do szpitala przewieziono kierującego i pasażera renault.Na miejscu oprócz policjantów i pogotowia ratunkowego pracują także strażacy z Przemyśla, Babic i Krzywczy.Aktualizacja, godz. 13.46Policjanci  pod nadzorem prokuratora wyjaśniają okoliczności zdarzenia. Na miejscu prowadzone są oględziny.Droga w tym miejscu jest całkowicie zablokowana. Policjanci kierują samochody osobowe na objazdy. Utrudnienia mogą potrwać do godz. 16.Aktualizacja, godz. 14.32Audi A4 kierował 21-letni mieszkaniec pow. przemyskiego, a pasażerem był 19-leni mieszkaniec pow. przemyskiego. Za kierownicą renault siedział 30-latek z pow. przeworskiego, a pasażerem był 43-latek z Kańczugi.ZOBACZ TEŻ: Wypadek na obwodnicy Przemyśla. Na alei Solidarności volkswagen zderzył się z audi

Wypadek w Reczpolu koło Przemyśla. W zderzeniu audi z renaul...

ZOBACZ TEŻ: Tragiczny wypadek w Tarnobrzegu. Zginęło roczne dziecko, kobieta ciężko ranna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie