Ten sygnał otrzymaliśmy w piątek. Jak przekonuje nasz czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji), powtórzyło się wszystko to, o czym kilkanaście dni temu w nawiązaniu do pierwszego w Tarnobrzegu przypadku zakażenia informowaliśmy w artykule: Koronawirus w Tarnobrzegu. Mieszkańcy mają żal do służb sanitarnych
Dopiero kilka dni później podjęto działania, ale okazało się, że mąż pacjentki zero również jest zakażony: Drugi przypadek zakażenia to mąż pacjentki zero!
- Jest dokładnie tak samo. Jedna z pań w moim bloku ma potwierdzenie zakażenie koronawirusem, to pielęgniarka ze szpitala. Oczywiście nikt jej nie napiętnuje, bo przecież została zarażona i z osoby opiekującej się pacjentami sama stała się pacjentką. Chodzi tylko o działania służb sanitarnych, które trudno racjonalnie zrozumieć - mówi tarnobrzeżanin.
Jak przekazuje, kobieta po pozytywnym wyniku testu przewieziona została do szpitala w Łańcucie. Nikt nie poinformował jednak jej sąsiadów o tym, żeby szczególnie uważali, nikt nie zdezynfekował klatek schodowych w bloku.
- Najdziwniejsze jest to, że syn tej pani został objęty ścisłą kwarantanną domową, ale jej mąż już nie. Jest zawodowym kierowcą i wrócił z zagranicy tuż przed terminem, kiedy wszystkie osoby wjeżdżające poddawane są obligatoryjnej kwarantannie. To jednak nawet nie chodzi o to, ale przecież przebywa w mieszkaniu z synem w kwarantannie, czyli teoretycznie mogącym mieć bezobjawowe zakażenie - wylicza czytelnik z Tarnobrzega. - Nie jest objęty nadzorem, więc może chodzić swobodnie do sklepu i tak dalej. No i chodzi. Czy w taki sposób służby sanitarne chcą zapobiegać rozprzestrzenianiu się koronawirusa?
Tarnobrzeżanin dodaje, że o wszystkim dowiedział się dzisiaj (piątek) i dzwonił z pytaniami na numer alarmowy Sanepidu w Tarnobrzegu - 509 824 032. Najbliższy czas pokaże, czy interwencja przyniesie oczekiwany skutek.
Będą zmiany zasad w noszeniu maseczek?