Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnobrzeska spółdzielnia straciła atrakcyjne grunty w Nowej Dębie i jeszcze musi zapłacić koszty sądowe

KLAUDIA TAJS [email protected]
Częścią osiedla Północ są tak zwane Piachy, teren, gdzie odbywają się różne imprezy plenerowe, np. Militariada.
Częścią osiedla Północ są tak zwane Piachy, teren, gdzie odbywają się różne imprezy plenerowe, np. Militariada. K. Tajs
Terenem na osiedlu Północ w Nowej Dębie od dawna interesują się doweloperzy, planujący budowę marketów.

Najpierw na nieużytkach przy ulicy Rzeszowskiej w Nowej Dębie miały powstać bloki. Potem Tarnobrzeska Spółdzielnia Mieszkaniowa, która dostała te grunty od gminy w wieczyste użytkowanie, chciała tam postawić garaże i domki jednorodzinne. Był także pomysł, aby teren sprzedać deweloperom. W końcu, po ponad 30 latach, atrakcyjne grunty wracają do gminy.

Tak zdecydował w czwartek Sąd Apelacyjny w Rzeszowie. Władze Nowej Dęby nie kryją zadowolenia z decyzji, która kończy kilkumiesięczny sadowy spór z Tarnobrzeską Spółdzielnią Mieszkaniową o zwrot gruntów. Gruntów, które przez wiele lat leżały ugorem, aby gmina nie mogła na nich inwestować, a spółdzielnia nie chciała.

NIC NIE ZROBILI

Bloki w Nowej Dębie Tarnobrzeska Spółdzielnia Mieszkaniowa budowała od lat 70. Ostatni blok postawiono w 1992 roku. Tereny, na których wznoszono budownictwo wielorodzinne, gmina przekazała spółdzielni w wieczyste użytkowanie. W tym także teren na osiedlu Północ.

Jednak wobec kilkuletniego przestoju w pracach, w 1998 roku władze Nowej Dęby wydały dyspozycję zarządowi spółdzielni, określające rozpoczęcie procesu zabudowy tych obszarów, ustalając datę rozpoczęcia inwestycji na 1999 rok i ich realizację do 2001 roku. - Zadanie nie zostało podjęte - przypomina burmistrz Ordon. - Cel podstawowy spółdzielni zawisł w próżni. Mogły być różne przeszkody, jednak faktem jest, że przez 17 lat nie zrobiono nic.

DO SĄDU PO SPRAWIEDLIWOŚĆ

Gmina czekała, spółdzielnia zwlekała. Kilka miesięcy temu władze Nowej Dęby otrzymały informację, że spółdzielnia sama nie podejmie się realizacji zadania zagospodarowania terenu, lecz planuje to zrobić poprzez dewelopera. Tym samym osiągnie zysk ze sprzedaży nieruchomości, a koszty uzbrojenia spadną na gminę.

- Nie jest to partnerskie traktowanie, skoro nasz teren traktuje się jak eldorado - dodał burmistrz. - Dlatego wystąpiliśmy do sądu o rozwiązanie użytkowania wieczystego. Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu chciał zawiesić to postępowanie. Zaskarżyliśmy decyzję do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie.

W tym czasie fotel prezesa TSM na kilka miesięcy przejął Norbert Mastalerz, który twierdzi, że próbował nawiązać porozumienie z nowodębskim samorządem w kwestii budowy garaży, ale nie było woli współpracy z ich strony. Dlatego zdał się na decyzję sądu.

KIEPSKA KONIUNKTURA

Tomasz Lenard, który we wrześniu tego roku wrócił na fotel prezesa TSM, także pod koniec lat 90. kierował Tarnobrzeską Spółdzielnią Mieszkaniową, nie ma sobie nic do zarzucenia. Uważa, że w tamtym czasie budowanie bloków na terenie Nowej Dęby mijało się z celem. - Dla kogo mieliśmy budować, skoro nie było chętnych do kupna mieszkań? - mówi były i obecny prezes TSM. - Próbowaliśmy budować garaże. Padła nawet propozycja budowy osiedla domków jednorodzinnych, ale pomysł też nie wypalił. W tamtym czasie była kiepska koniunktura na rynku mieszkaniowym.

Prezes Lenard uważa, że jako szef spółdzielni skorzystał ze wszystkich możliwych instrumentów w celu zagospodarowania ziemi. - Niestety, nie udało się, ale nie można tego przypisywać tylko mojej osobie - mówi. - Teraz wróciłem do spółdzielni na stanowisko prezesa i zaproponowałem burmistrzowi Nowej Dęby porozumienie w tej sprawie. Jednak dzień później sąd wydał decyzję o zwrocie ziemi gminie. Nie wiem, czy złożymy kasację do wyroku. Analizują to nasi prawnicy.

ROK W SZUFLADZIE

Inaczej o decyzji władz Nowej Dęby z 1998 roku, kiedy to gmina dała spółdzielni dwa lata na wybudowanie bloków, mówi dziś ówczesny wiceprezes spółdzielni Stanisław Widz i ówczesny prezes rady nadzorczej TSM. Ten pierwszy twierdzi, że o nakazie gminy w sprawie budowy bloków dowiedział się przypadkiem kilka miesięcy później. Z kolei ówczesny prezes rady nadzorczej spółdzielni zapewnia, że rada nic nie wiedziała o zaleceniach gminy.

- Uważam, że gdyby o sprawie dowiedziała się rada nadzorcza, to można by odwołać się od decyzji gminy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego - tłumaczy Janusz Kłos. - Nie można dziś przesądzać o decyzji kolegium, ale zawsze byłoby to coś. A tak sprawa wyszła na jaw po roku, kiedy spółdzielnia już nie mogła złożyć odwołania.

SĄD PO STRONIE GMINY

Wiesław Ordon, burmistrz Nowej Dęby, unika komentarza w sprawie wyroku Sądu Apelacyjnego. Zastanawia się po cichu, czy spółdzielnia wniesie o kasację od wyroku. - Kiedy sprawa wyjaśni się, gmina zabierze się do opracowania planu zagospodarowania tego terenu - zapowiada Joanna Lewicka z Urzędu Miasta w Nowej Dębie. - Dlatego za wcześnie, by mówić, co gmina zrobi z tym terenem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie