Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taxi 007 z Bytomia, czyli Mróz. Kazimierz Mróz. Jeździ tico i pomaga ludziom. Kiedyś mercedesa s-klasy zazdrościło mu pół miasta

Patryk Osadnik
Patryk Osadnik
Kazimierz Mróz od 41 lat jeździ taksówką w Bytomiu. Na emeryturze przesiadł się z mercedesa do... ticoZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Kazimierz Mróz od 41 lat jeździ taksówką w Bytomiu. Na emeryturze przesiadł się z mercedesa do... ticoZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Patryk Osadnik
Taxi 007 z Bytomia: mercedesa s-klasy w latach 90. zazdrościła mu połowa miasta. Wcześniej miał pierwszą w mieście wołgę z silnikiem diesla, ponieważ ropa była ogólnodostępna, a na benzynę trzeba było mieć kartki. Do bandytów strzelał na ulicy, a do Warszawy pędził razem z rządową kolumną na sygnale. Dziś Kazimierz Mróz jeździ daewoo tico. Bytomski 007 robi zakupy, odbiera leki, zawozi do lekarzy. - Pomagam jak mogę, bo ludziom trzeba pomagać - uważa.

Taxi 007 z Bytomia: mercedesa s-klasy w latach 90. zazdrościła mu połowa miasta

Zazwyczaj można go spotkać na postoju przy ul. Kochanowskiego. Są tam dwa miejsca dla taksówek i nawet jeśli oba są zajęte, dla Kazimierza Mroza to nie problem. - Mały zawsze się zmieści. Do tego pali niewiele, a części są tanie - wyjaśnia właściciel jedynej w Bytomiu taksówki marki Daewoo Tico, numer boczny 007.

ZOBACZCIE ZDJĘCIA

To nie do końca prawda, że mały zawsze się zmieści, ale nawet jeśli brakuje mu kilku centymetrów, to koledzy zrobią miejsce na postoju. Normalna taksówkarska przysługa, za którą pan Kazimierz potrafi się odwdzięczyć.

- Niedawno podjechał tutaj taki jeden i bezczelnie zaparkował na miejscu dla taksówek. Wyskoczyłem z samochodu i pytam, kto dał mu prawo jazdy i czy w ogóle potrafi czytać znaki. Kłócił się jeszcze, gdzie tu początek, a gdzie koniec postoju, ale w końcu odjechał - opowiada.

Nie przeocz

Bytomski 007 nie tylko pilnuje miejsc kolegom po fachu. Jeśli trzeba, to przyjedzie z paliwem, odpali zajechany akumulator po kablach, a nawet otworzy drzwi, kiedy kluczyki zatrzasną się w środku. - Mam na to swoje sposoby - uśmiecha się. To taksówkarskie abecadło, które nabył podczas 41 lat pracy.

W Barbórkę górników woziło się za darmo

W grudniu 1979 roku Kazimierz Mróz po półrocznym kursie po raz pierwszy wsiadł do taksówki. Miał wówczas 31 lat.

- Nowy wartburg kosztował sto sześćdziesiąt tysięcy złotych. Nie było mnie na takiego stać, więc remontowałem rupiecie. Zardzewiałe, obite, ale co mogłem zrobić? - pyta.

- Milicja patrzyła na to niezbyt przychylnie. Kiedyś mnie zatrzymali, a ja wycedziłem, że nie żyjemy w kapitalizmie, że nie mam na to pieniędzy, więc jak załatwią mi talon na samochód, to wtedy będziemy mogli dyskutować. Jakoś poszło - wspomina.

Z milicją zawsze starał się żyć w zgodzie, żeby nie było problemów. Kiedy pytali o klientów, nie odpowiadał nic, nawet jeśli wiedział sporo. - Klient to klient, a co robi po godzinach, to nie moja sprawa - uważa.

Zobacz koniecznie

Bytom z lat 80. to jednak zupełnie inne miasto. Otwarte kopalnie i huty, setki sklepów, dziesiątki wydarzeń. Taksówkarze mieli sporo pracy.

- Wracałem do domu o trzeciej lub czwartej nad ranem. Rzucałem na podłogę reklamówkę gotówki i mówiłem: „Mamo, spójrz, ile tego jest!” - opowiada, od razu dodając: - Obok każdego zakładu była budka z piwem. Górnicy wychodzili z szychty, szli się napić, a my odwoziliśmy ich do domów. W Barbórkę woziliśmy za darmo.

Po zdezelowanym wartburgu pojawił się więc mercedes W115, później pierwsza w mieście wołga z silnikiem diesla, bo ropa była ogólnodostępna, a na benzynę trzeba było mieć kartki. Następne były już same samochody z gwiazdą na masce.

S-klasy zazdrościło mu pół miasta. Do bandytów strzelał na ulicy

Po zmianie ustroju Kazimierz Mróz dorobił się nawet s-klasy, a dokładnie prestiżowego mercedesa S600. - Wszyscy mi go zazdrościli. Mówili, że musiałem okraść pół Bytomia, a to były moje ciężko zarobione pieniądze – tłumaczy. W sumie „sześćsetką” podwiózł do kościoła około siedemdziesięciu młodych par. Nie brakowało też przygód.

- Jedziemy z klientem do Warszawy, straszny korek, a tutaj nagle koguty w lusterkach, jadą same limuzyny, jakaś rządowa kolumna. Mijają nas, a on do mnie: „Dawaj za nimi!”. Pojechałem, nikt nas nie zatrzymał, wszyscy myśleli, że jedziemy razem z nimi - wspomina.

Innym razem o poranku zadzwonił do niego klient, który wybierał się do pracy, ale zaspał i potrzebował pilnego transportu do… Niemiec. - Dojechaliśmy bardzo sprawnie. Na miejscu spałem razem z nim i innymi robotnikami, którzy przyjechali tam budować autostrady. Następnego dnia wróciłem do domu - mówi z nostalgią.

Trzykrotnie próbowano go okraść w czasie pracy. Na Blachówce wziął dwóch klientów, odjechali kawałek, a mężczyzna na przednim siedzeniu wyjął nóż i zaczął mu grozić. Taksówkarz odpowiedział pistoletem gazowym, który nosił w wewnętrznej kieszeni kurtki. Kiedy złodzieje uciekali, strzelił dwa razy. Żadnego nie trafił.

- Zdjąłem z dachu napis „TAXI” i pojechałem do domu, cały trzęsłem się ze strachu. Po drodze zauważyłem jednego z nich. Zatrzymałem się, wyjąłem broń i krzyknąłem: „Ręce do góry!”. Razem z innym kierowcą doprowadziliśmy delikwenta na komisariat - opowiada.

Po pewnym czasie kryminalni namierzyli też drugiego napastnika. Okazało się, że obaj byli poszukiwani od czterech lat.

007 za kierownicą tico. Robi zakupy, zawozi do lekarzy

W 2001 roku przerobił motorynkę firmy Romet na rikszę, którą woził ludzi w Bytomiu i Piekarach Śląskich. Popołudniu była to atrakcja dla dzieci, wieczorami dla dorosłych, którzy jechali na lub wracali z imprez. Wtedy na rikszy i w taksówce towarzyszyła mu małpa. - Rezus, czyli makak królewski. Dlaczego? To zawsze jakaś atrakcja - wyjaśnia krótko.

Po kilku latach pozbył się „sześćsetki”. - Była prestiżowa, ale dużo straciłem na tym samochodzie. Zdecydowanie lepsze były tzw. „beczki”, czyli mercedesy W123. Najlepsze samochody jakie miałem - ocenia.

Dwanaście lat temu Kazimierz Mróz oficjalnie przeszedł na emeryturę, ale z taksówki nie zrezygnował. Przesiadł się jednak do mniejszego i tańszego w utrzymaniu samochodu.

Musisz to wiedzieć

- Niektórzy koledzy się ze mnie śmieją, ale jak coś im nawali, to czasem naprawa kosztuje więcej, niż całe moje tico. Części do daewoo są bardzo tanie, wiele można znaleźć na skupie złomu. Ten samochód się nie psuje, mało pali, czego więcej mi trzeba? Nad morze bym jeszcze dojechał - daje głowę.

Zazwyczaj można go spotkać na postoju przy ul. Kochanowskiego, choć częściej obsługuje stałych klientów. Trochę się ich nazbierało przez czterdzieści lat pracy. Kiedy dzwonią, wyciąga z kieszeni kultową nokię 3310. Robi zakupy, odbiera leki, zawozi do lekarzy. Prawdziwy 007 - taksówkarz do zadań specjalnych.

- Teraz okazało się, że to szczególnie ważne, kiedy mamy covid. Pomagam jak mogę, bo ludziom trzeba pomagać - uważa. - Cieszę się, że ciągle mogę się komuś przydać w tym mieście. Kocham Bytom, wiele tutaj przeżyłem, spędziłem całe moje życie i nie zamieniłbym go na żadne inne - dodaje.

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Drożeją motocykle sprowadzane z Niemiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie