Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwielbia Milan i… książki Orwella - najpopularniejszy trener w powiatach stalowowolskim i niżańskim bez tajemnic

Arkadiusz KIELAR [email protected]
Paweł Wtorek już jako trener Stali Stalowa Wola ze swoim obecnym zespołem.
Paweł Wtorek już jako trener Stali Stalowa Wola ze swoim obecnym zespołem. Arkadiusz Kielar
Najpopularniejszy trener w powiatach stalowowolskim i niżańskim w 20. Plebiscycie Sportowym "Echa Dnia", Paweł Wtorek, zdradza nam historie z czasów swojej gry w Stali Stalowa Wola, Siarce Tarnobrzeg i Tłokach Gorzyce

Piłka nożna to jego wielka pasja, ale nie jedyna. Szkoleniowiec zespołu drugoligowych piłkarzy "Stalówki" lubi też rozczytywać się w książkach Georga Orwella, potrafił też przejechać ponad dwa tysiące kilometrów tam i z powrotem na mecz swojego ukochanego Milanu.

35-letni Wtorek objął Stal w kwietniu ubiegłego roku i dał się poznać jako bardzo zdolny trener. Pod jego wodzą stalowowolscy piłkarze są na wysokim, czwartym miejscu w drugoligowej tabeli po rozgrywkach jesiennych.

PAMIĘTA EKSTRAKLASĘ

Paweł to wychowanek klubu ze Stalowej Woli. Na pierwszy trening zaprowadziła go mama, gdy miał zaledwie sześć lat.

- Piłka nożna to moja pasja od małego. Mój tato interesował sportem, był zagorzałym kibicem i chodził na mecze "Stalówki", a ja z nim - wspomina. - Miałem siedem lat, jak nasi piłkarze wywalczyli pierwszy awans do ekstraklasy, byłem wtedy na meczu barażowym z Górnikiem Knurów. Pamiętam mecze w ekstraklasie, wygraną z Legią Warszawa 1:0 po bramce Mietka Ożoga, z którym potem grałem w jednej drużynie. Byłem świadkiem tych najważniejszych wydarzeń z historii Stali, awansów, ale i tych gorszych. Sam zadebiutowałem w pierwszym zespole w wieku 17 lat, w drugiej lidze, zremisowaliśmy z Radomskiem 1:1. Zagrałem od razu w podstawowym składzie. Wielkie podziękowania należą się trenerowi Stanisławowi Gielarkowi, który prowadził wtedy Stal, on nie bał się stawiać na młodych chłopaków. I my to pamiętamy mu do dzisiaj, a ja staram się na nim wzorować. Mogłem grać wtedy z młodych ja, Wojtek Fabianowski, Krystek Lebioda, Tomek Wietecha. Przyjaźnię się zresztą z nimi do dzisiaj. Szkoda, że Krystian czy Tomek nie trafili do klubów z ekstraklasy, bo mieli na pewno na tyle talentu - dodaje.

NAJMŁODSZY KAPITAN

Wtorek wymienia też innych trenerów, których pamięta ze Stali i chwali za fachowość. Leszka i Piotra Brzezińskich, Józefa Lesia, Jerzego Hnatkiewicza. W grupach młodzieżowych mógł pracować pod okiem stalowowolskiej legendy, Rudolfa Patkolo.

- Za trenera Brzezińskiego zrobiliśmy awans do "starej" drugiej ligi - przypomina. - W drużynie Stali, gdy ja w niej grałem, prym wiedli tacy piłkarze jak Mietek Ożóg, Darek Brytan, Jarek Wieprzęć, Paweł Rybak, czyli ludzie z naszego regionu. Byliśmy też my, młodzi, a także fajni ludzie z zewnątrz, jak Jasiu Nylec czy Tomek Dymanowski. Tak się złożyło, że ja byłem kapitanem zespołu, w wieku 19 czy 20 lat, chyba jednym z najmłodszych kapitanów w historii Stali. Dawniej jednak hierarchia była wyraźna, wiadomo było, że szatnią rządzą starsi, a młodsi mają do nich szacunek, dzisiaj to się zaciera. Za moich czasów pewnie też były i jakieś nieporozumienia, jak to się mówi "konflikt pokoleń", ale nie były to jakieś wielkie rzeczy. Taki Mietek Ożóg był dla nas autorytetem boiskowym bez dwóch zdań - przyznaje szkoleniowiec.

BUNT NA POKŁADZIE

Paweł grał w Stali też u trenerów Czesława Palika i Grzegorza Wesołowskiego, naprzeciw tego drugiego zresztą stanął niedawno, we wrześniu, już jako trener, gdy Wesołowski przyjechał do Stalowej Woli na drugoligowy mecz ze swoim Pelikanem Łowicz i padł remis 1:1. W 2002 roku Wtorek zdecydował się odejść ze stalowowolskiej drużyny i przenieść się do rywala zza miedzy, Siarki Tarnobrzeg.

- W Siarce trenerem był wtedy Stanisław Gielarek i to było dla mnie ważne - tłumaczy. - Moje odejście było też spowodowane tym, że trochę się zbuntowałem. Zwolniony został w Stali trener Piotr Brzeziński, który zrobił awans do drugiej ligi, zastąpił go trener Palik. Uważałem, że to nieuczciwe, że nie uszanowano pracy trenera Brzezińskiego. W Siarce grałem sezon, nie było derbów ze Stalą, bo ta grała w drugiej lidze, a my w Tarnobrzegu w trzeciej. W Siarce spotkałem wielu wartościowych ludzi, takich jak Michał Kozłowski, Robert Chmura, Grzesiek Włoch, Grzesiek Cheda, Krzysiek Podlasek, wspominam miło pana Wojtka Jugo, poznałem Jacka Zielińskiego, utrzymuję z nimi kontakt. Tak samo poznałem Jacka Kurantego, Janusza Hynowskiego, Darka Papierza, Michała Gielarka. Była tu fajna grupa ludzi, nie było problemu, że ja jestem ze Stalowej Woli - dodaje.

"AFRYKAŃSKIE" PROBLEMY

W 2003 roku Wtorek trafił do drugoligowych Tłoków Gorzyce. Przeżył w nich czasy od świetności i gry w drugiej lidze do upadku i spadku z trzeciej ligi.

- Ściągnął mnie trener Piotr Wojdyga, żałuję, że ta współpraca trwała krótko, tylko trzy miesiące i ten szkoleniowiec odszedł. To świetny trener - wspomina. - Grałem w Gorzycach przez trzy lata, też paru ludzi miło wspominam, pana Pikusa, Nykla i wielu innych. Była tu bardzo dobra drużyna, szkoda że się to rozsypało. Nie chcę mówić o przyczynach, ale najmniejsza była wina piłkarzy i na tym zakończmy, były problemy nie związane z piłką. Na pewno w Gorzycach wyjątkowe były mecze barażowe, o utrzymanie w drugiej lidze, a potem o awans do drugiej z Radomiakiem Radom, rok po roku, oba przegrane. Pamiętam dobrze te o utrzymanie, przegraliśmy w Radomiu 1:3, a u siebie wygrywaliśmy 2:0 i straciliśmy decydującego gola na trzy minuty przed końcem meczu. W Tłokach była fajna grupa, grali tu też inni zawodnicy ze Stali, Tadziu Krawiec, Paweł Szafran, Krystek Lebioda, Wojtek Fabianowski, Marek Kusiak, byli też tacy zawodnicy jak Tomek Szmuc, Krzysiek Złotek, Tomek Tułacz, Darek Solnica. Uważam, że funkcjonowanie klubu w tamtych czasach było bardzo dobre i chyba nikt na Podkarpaciu nas nie doścignął do tej pory. Ja wróciłem potem jeszcze do Gorzyc, tu była moja pierwsza praca trenerska. W klasie okręgowej, mieliśmy młody zespół, wielu chłopców było miejscowych. I biliśmy się mimo to o awans, ale się nie udało. Problemy były już "afrykańskie", na wszystko składaliśmy się, wszystko trzeba było organizować. Warto wspomnieć prezesa Surdego, który stawał na głowie, żeby klub przetrwał - komentuje obecny trener Stali.

TRUDNOŚCI HARTUJĄ

Wtorek jako piłkarz związany był jeszcze ze Stalą Rzeszów, Unią Nowa Sarzyna i Pogonią Leżajsk, podjął też w międzyczasie pracę jako nauczyciel wychowania fizycznego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych numer 2 imienia Tadeusza Kościuszki w Stalowej Woli.

- Oprócz Stali najdłużej grałem w Nowej Sarzynie, pięć i pół roku - przypomina. - Spotkałem tu kilku znajomych ze Stalowej Woli, a trenerem był Piotr Brzeziński. W zespole była kapitalna atmosfera, rozumieliśmy się na boisku i poza nim. Ale piłka w Nowej Sarzynie upadła, zespół został wycofany z rozgrywek trzeciej ligi. Najwyraźniej mam to szczęście, że trafiam do klubów, gdzie nie ma lekko (uśmiech). Czy Unia to nie była dla mnie za niska liga? Ja już wtedy zadecydowałem, że zwiążę się pracą zawodową w szkole i pogodzenie z tym gry na wyższym poziomie nie było możliwe. Uważam też, że dzięki różnym trudnościom człowiek się hartuje i widzi jakie są realia. Chciałbym żeby działacze z Polskiego Związku Piłki Nożnej, biorąc się za reformę rozgrywek, przede wszystkim zaczęli jeździć po takich miejscowościach, zobaczyli jakie są problemy. Zresztą uważam że trenerzy, którzy pracują w ekstraklasie powinni zaczynać pracę od najniższej ligi, bo wtedy widać problemy. Mam swoje zdanie na temat polskiej piłki, uważam że to wina Polskiego Związku Piłki Nożnej, że nie są pilnowane interesy piłkarzy i trenerów, że są zwalniani, nie otrzymują wynagrodzeń na czas- dodaje.

POTRZEBNY OKRĄGŁY STÓŁ

W kwietniu ubiegłego roku Paweł, gdy pełnił obowiązki grającego trenera czwartoligowej Pogoni Leżajsk, dostał telefon od władz piłkarskiej spółki ze Stalowej Woli z propozycją objęcia drużyny Stali. Pod wodzą jego poprzednika, Mirosława Kality, zespół nie spisywał się na miarę oczekiwań.

- Dostałem telefon, spotkaliśmy się z szefami Stali w… szkole, z Mariuszem Szymańskim i Grześkiem Zającem - zdradza. - To było dla mnie wyzwanie i zdecydowałem się je przyjąć. Należą się podziękowania prezesowi Dąbkowi z Leżajska, że mnie puścił, bo umowę miałem z Pogonią do czerwca. Trenerem Pogoni został Krystek Lebioda, a ja będąc już trenerem Stali grałem jeszcze w Leżajsku do końca sezonu jako zawodnik. Nie za żadne pieniądze, z czystej przyjemności i satysfakcji, że mogę pomóc. Nie żałuję, że zdecydowałem się na pracę w Stalowej Woli, jestem stąd. Zdaję sobie sprawę, że mogą przyjść i dla mnie gorsze czasy, ale chcę dalej wprowadzać odważnie młodzież do zespołu i chciałbym, żeby tak działo się też, gdy mnie już w zespole nie będzie, żeby był ten fundament. Marzeniem kibiców jest powrót do pierwszej ligi, ale realia są ciężkie. Uważam, że musi nastąpić dobra współpraca między klubem a miastem, jak nie będzie w mieście takiego "okrągłego stołu" na temat przyszłości Stali, to będzie bardzo ciężko - uważa szkoleniowiec.

PODRÓŻ DO MEDIOLANU

Paweł przyznaje, że oprócz piłki i pracy w szkole na niewiele więcej ma czas, a jest jeszcze przecież rodzina, z żoną Katarzyną mają córkę Julię i syna Dominika. Ale szkoleniowiec jest na przykład nieźle "zakręcony" jeśli chodzi o jego ulubiony zespół, włoski AC Milan.

- Kibicuję Milanowi od dziecka i zawsze będę mu kibicował - deklaruje. - Tę miłość do tej drużyny zaszczepił mi tato, uwielbiałem Milan, gdy grali w nim Holendrzy Van Basten, Gullit i Rijkaard. Miałem przyjemność oglądać zespół na żywo, między innymi w derbach z Interem i w meczu z Torino. Grali w Milanie tacy piłkarze jak Weah, Maldini, Baresi, Bierhoff. Za pierwszym razem pojechaliśmy do Mediolanu na mecz z wujkiem w nocy i następnego dnia po spotkaniu wróciliśmy. Mój syn też trenuje już piłkę, trenuje w Stali u trenera Andrzeja Kasiaka, którego bardzo cenię. Co poza piłką? Lubię czytać, jednym z moich ulubionych autorów jest George Orwell. Czytałem też ostatnio biografię Lecha Wałęsy, szkoda że takich polityków jak on, Jacek Kuroń czy Tadeusz Mazowiecki jest już coraz mniej. Czy pomagam w domu, sprzątam, gotuję? Staram się, bo żona też pracuje. Jeśli chodzi o gotowanie, to Robertem Sową nie jestem, ale dzieci z głodu nie umrą (śmiech). Marzenia? Nie mam super marzeń, cieszę się tym, że mam pracę, że rodzina się trzyma razem, że są przyjaciele. Co więcej człowiekowi potrzeba do szczęścia?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie