Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Obojnej z dymem poszło dziesiątki ton karmy dla zwierząt

Zdzisław Surowaniec
Teresa Madej Pokazuje wnętrze magazynu, gdzie było siano.
Teresa Madej Pokazuje wnętrze magazynu, gdzie było siano. Zdzisław Surowaniec
Spłonęło sto pięćdziesiąt ton siana i dwanaście ton zboża zgromadzone w magazynie w Obojnej w gminie Zaleszany. Przez całą noc z czwartku na piątek płonące i tlące się siano gasiła straż zawodowa ze Stalowej Woli i ochotnicza straż.
Jeszcze wczoraj siano tliło się miejscami i trzeba je było dogaszać.
Jeszcze wczoraj siano tliło się miejscami i trzeba je było dogaszać. Zdzisław Surowaniec

Jeszcze wczoraj siano tliło się miejscami i trzeba je było dogaszać.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Do pożaru doszło w czwartek wieczorem, około godziny 19.30. Dym wydobywający się z budynku zauważyła mieszkanka pobliskiej posesji. Kobieta natychmiast o tym powiadomiła straż pożarną.

GASZENIE DO RANA

Jak wynika ze wstępnych ustaleń policji, wcześniej w magazynie byli dwaj pracownicy, którzy zakończyli tam pracę. Ogień zniszczył około 150 ton zmagazynowanego siana, 12 ton zboża, częściowo zniszczeniu uległa konstrukcja dachu. Akcja dogaszania pogorzeliska trwała dziewięć godzin, do wczesnych godzin rannych. Nad wyjaśnieniem przyczyn i okoliczności pożaru pracują policjanci ze stalowowolskiej komendy.

Magazyn to murowana hala, ma aluminiowy dach. To dawne zabudowania zakładu mięsnego w Obojnej. Teraz jest tu hodowla bydła i koni. - Kiedy zobaczyliśmy dym wydobywający się z magazynu, otworzyliśmy wielkie drzwi, ale zaraz je zamknęliśmy, żeby dostęp powietrza nie ułatwiał palenia się - powiedziała nam Teresa Madej, związana z właścicielami gospodarstwa.

Przy gaszeniu pożaru bardzo pomocna okazała się ładowarka właściciela gospodarstwa, która wynosiła siano na zewnątrz, gdzie można było je rozgrabić i gasić. - Gdybyśmy to robili ręcznie, dogaszanie ognia zajęłoby nam dwa dni - ocenił dowódca akcji.

URATOWANE BRYCZKI

Udało się jeszcze wyprowadzić z magazynu bryczki służące do wożenia par do ślubu i samochód. Drewniane sanie i wagę towarową strawił ogień. Samo gaszenie siana było niezwykle żmudne. Trzeba było odgarniać siano i polewać tlące się warstwy. Jeszcze wczoraj po południu pojawiał się dym w sianie wyniesionym na zewnątrz i trzeba go było gasić.

- Najpierw woda z opadów zalała nam łąki i ponieśliśmy z tego straty. Teraz ogień spalił nam siano. I co ja teraz z tym sianem zrobię? Nawet elektrownia nie chce go wziąć jako biomasę do spalenia - martwi się Andrzej Madej, współwłaściciel gospodarstwa.

Spalone siano pochodziło ze skoszonej płyty lotniska w Turbi. Na szczęście gospodarze mają jeszcze siano nie zwiezione z pola i mogą nim wyżywić zwierzęta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie