Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W procesie domniemanych członków zorganizowanej grupy przestępczej z Tarnobrzega zeznawał pierwszy świadek

Marcin RADZIMOWSKI
Oskarżony Tomasz K. był jednym z bezpośrednich sprawców rozboju w Krzątce i Staszowie, on także ujawnił nieznane prokuraturze okoliczności i personalia pozostałych sprawców.
Oskarżony Tomasz K. był jednym z bezpośrednich sprawców rozboju w Krzątce i Staszowie, on także ujawnił nieznane prokuraturze okoliczności i personalia pozostałych sprawców. Marcin Radzimowski
Były właściciel kantoru w Mielcu zataił prawdziwą wysokość strat w obawie przed "skarbówką"

- Krzyczał, że to jest napad i celował do mnie z karabinu. Powiedział, że jak nie znajdą pieniędzy, to ja nie żyję - relacjonował we wtorek w sądzie mieszkaniec Mielca, ofiara rozboju dokonanego w Krzątce (powiat kolbuszowski). To pierwszy świadek, jaki złożył zeznania w procesie domniemanych członków zorganizowanej grupy przestępczej z Tarnobrzega.

Rozbój z użyciem broni palnej dokonany w Krzątce to tylko jeden z kilku przestępstw tego typu, jakich dokonanie prokuratura zarzuca oskarżonym. Wiele szczegółów z tamtego dnia poszkodowany były obecnie właściciel kantoru, zapamiętał, pomimo upływu dziewięciu i pól roku (zdarzenie miało miejsce w 2003 roku).

- Był piękny, słoneczny i bardzo ciepły dzień. To było 19 marca, w imieniny mojego ojca Józefa. Jest taki film zatytułowany, "15.10 do Yumy" a tutaj była 15.10 do Nowej Dęby. Charakterystyczne jest także to, że następnego dnia Stany Zjednoczone zaatakowały Irak i prawdopodobnie dlatego właśnie gazety dopiero dwa dni po rozboju o nim napisały - zeznawał świadek.

WIDZIAŁEM KARABIN

Były kantorowiec wspominał, że tamtego dnia pojechał do kantoru w Stalowej Woli wymienić pieniądze (kantor prowadził wówczas jego syn). Miał złotówki oraz obcą walutę - dolary i euro. Do rozboju doszło w drodze powrotnej, w Krzątce koło Nowej Dęby.

- Zauważyłem w pewnej odległości przed moim samochodem stojącego lub jadącego powoli zielonego wartburga. Miał włączony lewy kierunkowskaz, ale nie skręcał - wspominał mężczyzna. - Wahałem się, czy mogę go wyprzedzić, czy może on zaraz skręci. Zwolniłem. Popatrzyłem w lusterko wsteczne i zauważyłem z tyłu szybko jadącego czerwonego poloneza. Chwilę potem uderzył w tył mojego forda, samochód zaczął "tańczyć".

Były właściciel kantoru początkowo był przekonany, że doszło do kolizji drogowej. Zmienił zdanie, kiedy przy bocznej szybie swojego samochodu dostrzegł zamaskowanego bandziora trzymającego karabin maszynowy.

- Krzyknął, ze to jest napad i żebym dawał kasę. Lufą broni rozbił szybę i otworzył drzwi od środka - zeznawał pokrzywdzony. - Nie pamiętam, czy on sam czy ze wspólnikiem wydarli mnie z auta i rzucili na ziemię za samochodem. Dostałem gazet w twarz. Leżałem brzuchem do ziemi, a gdy próbowałem podnieść głowę, któryś z nich mnie kopał w twarz. Zapamiętałem, że miał białe sportowe buty. Z tyłu głowy czułem przystawioną lufę karabinu.

Bandyci znaleźli saszetkę z pieniędzmi w bagażniku forda. Uciekli z łupem polonezem, wartburg nie chciał ruszyć i porzucili go na miejscu. Poloneza odnaleziono kilka kilometrów dalej, tam sprawcy rozboju przesiedli się do innego samochodu.

ZABRALI WIĘCEJ

- Mogę teraz powiedzieć, że zrabowali wtedy równowartość 290 tysięcy złotych a nie 100 tysięcy złotych, jak podałem - oznajmił były kantorowie ku zaskoczeniu większości osób obecnych na sali rozpraw. - Nie powiedziałem prawdy, żeby ratować firmę, czyli kantor. Tak mi poradzili koledzy z branży. Jednego kantorowca z Rzeszowa "skarbówka" wykończyła.

Mielczanin twierdzi, że 100 tysięcy pochodziło z kantoru, natomiast równowartość 190 tysięcy złotych (złotówki i waluta) były jego prywatnymi pieniędzmi. Pokrzywdzony przyznał, że o większych pieniądzach mówił ówczesnemu komendantowi policji w Kolbuszowej, nie zdradził mu jednak kwoty. Powiedział też, ze to były pieniądze kolegi.

- Proszę, tutaj jest to napisane - stwierdził wczoraj, przekazując przewodniczącemu składu orzekającego wycinek artykułu z "Echa Dnia" z datą 21 marca 2003. W pewnym fragmencie komendant policji wypowiada się, że sprawcy napadu w Krzątce zrabowali sto tysięcy złotych a także pieniądze kolegi kantorowca.

W rozboju mieli uczestniczyć oskarżeni Tomasz K. (przyznał się, ujawnił wspólników i złożył obszerne wyjaśnienia), Wojciech B. (nie przyznaje się), Marek Z. (był kierowcą, w procesie wystąpi jako świadek gdyż kilka lat temu oskarżony o udział w rozboju został prawomocnie uniewinniony a drugi raz mnie można go oskarżyć o to samo przestępstwo) a także Mariusz D. (domniemany założyciel grupy), który miał w okolicy Nowej Dęby przejąć łup i zabrać Marka Z. do Tarnobrzega.

Przed sądem zeznania złożyli także przedwczoraj pokrzywdzeni właścicielka kantoru w Staszowie i jej zięć (rozboju dokonano w styczniu 2005 rok). Tam bandyci zrabowali sto tysięcy złotych a swoje ofiary zaatakowali przy ich domu. Kobieta bardzo emocjonalnie relacjonowała traumatyczne wydarzenia, których naocznym świadkiem była wówczas jej 13-letnia wnuczka. dziewczynka do tej pory korzysta z porad psychologa, tak ogromne znaczenie wywarły na nią wydarzenia.

Nie bez znaczenia pozostanie z pewnością fakt, iż sposób wszystkich oskarżonych jedynie Tomasz K. z pośrednictwem adwokata podjął starania naprawienia szkody. Na konto pokrzywdzonego z Mielca wpłacił 15 tysięcy złotych, pokrzywdzonym ze Staszowa zaś 10 tysięcy złotych - tyle, ile stanowiły jego działki z napadów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie