Nigdy w Stalowej Woli nie było tyle gołębi, ile jest ich teraz. Są problemem dla mieszkańców, bo zanieczyszczają okna, balkony i samochody. A jednak ludzie je dokarmiają i gołębie rosną na potęgę. Nad miastem krążą stada tych sympatycznych ptaków.
Gołębie, które dzięki bliskości ludzi mają wystarczająco dużo pożywienia, są ofiarami cywilizacji. Sporo ginie ich pod kołami aut. Szczególnie teraz, kiedy ptaki są w okresie lęgowym i nie są tak lękliwe. Nam udało się jednego dnia naliczyć cztery rozjechane gołębie. Ich sprzątaniem powinien zająć się Miejski Zakład Komunalny.
Zagadkę wzrostu populacji gołębi rozwiązał Andrzej Wojtaś, zastępca naczelnika Wydziału Gospodarki Komunalnej. Miasto od kilku lat finansuje akcję sterylizacji dzikich kotów. Jest coraz mniej "dachowców". A koty, jako drapieżniki, były naturalnymi wrogami gołębi. Wyjadały pisklęta. - Bo to nieprawda, że koty żywią się tylko myszami. Wolą pisklęta ptaków - zapewnia Andrzej Wojtaś.
Na razie problem z gołębiami jest w mieście marginalny. Kiedy urośnie do katastrofy, jak na krakowskim rynku, będzie można - tak, jak tam - szczepić je, żeby się nie rozmnażały. - Tylko, że ingerencja człowieka w przyrodę często kończy się fatalnie - przypomina Andrzej Wojtaś.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?