Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wadi Rum - cud natury

Marzena Kądziela
Po pustyni można wędrować na grzbiecie wielbłąda
Po pustyni można wędrować na grzbiecie wielbłąda M.Kądziela
Dzwonek zegarka budzi mnie przed wschodem słońca. Wstaję chętnie, bo mam odkrywać jedną z najciekawszych pustyń świata - Wadi Rum położoną na południu Jordanii, niedaleko Akaby.
Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum

Jest chłodno, słońce dopiero ma zamiar wysunąć się zza horyzontu. Trzęsę się trochę, gdy wysiadam z autobusu przy Wadi Rum Visitor Center, gdzie czekają na nas kierowcy w otwartych samochodach terenowych.

Wraz z przyjaciółmi siadam do jeepa, którym kieruje Jordańczyk w długiej szacie i kraciastej, czerwono - białej chuście na głowie. Chusty okazują się na pustyni bardzo przydatne. Chronią głowę przed promieniami ostrego słońca, a w razie wiatru czy burzy piaskowej nos i usta przed drobniutkim pyłem.

Jedziemy asfaltową drogą, by po chwili skręcić na skraj pustyni. Oczy mam na pół przymknięte, bowiem pęd powietrza i kurz dają się ostro we znaki. Kierowca, jakby wiedział o tym i, chyba dla żartu, jeszcze bardziej przyspiesza, co rusz spoglądając filuternie we wsteczne lusterko. Pod jego czarnymi wąsami pojawia się uśmieszek satysfakcji...

Zachwycające kształty

Nagle, ni stąd ni zowąd z beżowej płaskiej jak stół równiny zaczynają wyrastać brązowe góry. Kierowca zwalnia, abyśmy mogli nacieszyć oczy tym widokiem. Początkowo skały wyglądają tak, jakby ktoś je przypadkowo gdzieś porozrzucał. Potem jest ich coraz więcej. Mają zachwycające kształty. Wiatr wyrzeźbił w nich prawdziwe dzieła sztuki ogromnych rozmiarów. Słońce i z rzadka padający deszcz "pomalowały" je na przeróżne kolory od ciemnego brązu poprzez czerwień, beż, szarość do żółci. Samochód zatrzymuje się, możemy więc napawać się krajobrazem do woli.

Tylko wysuszone krzewy

Słońce już wstało i szybko ogrzewa powietrze. Jeszcze chwila, a będzie można zrzucić z siebie polary i grube swetry. Wędrujemy po żółtym piasku zadzierając do góry głowy. Już nie dziwię się zachwytom ludzi, którzy przede mną odwiedzili Wadi Rum. To labirynt formacji skalnych, z których wiele osiąga całkiem pokaźne wysokości. Z głównej doliny widać największą górę - Dżabal Rum, która ma 1754 m n.p.m. Malownicze skałki przyciągają nie tylko wędrowców, ale i wspinaczy, którzy zaliczają kolejne szczyty. Ja póki co próbuję znaleźć jakieś pustynne rośliny. Natrafiam na pojedyncze źdźbła trawy i zupełnie wysuszone krzewy.

Kierowca znowu szaleje. Z piaskowych gór zjeżdża z taką prędkością, że jestem prawie pewna, że za chwilę pojazd przewróci się. Manewr kończy się szczęśliwie, więc znów podziwiam zmieniający się krajobraz. Wydaje mi się, że ktoś wyrzeźbił twarz kobiety, a właściwie całą jej głowę. Wyraźnie dostrzegam kontury czoła, nosa, brody. Takich kamiennych głów, kwiatów, drzew, balkonów, tarasów i wielobarwnych mozaik oglądamy jeszcze wiele.

Na grzbiecie wielbłąda

Zza skał nagle wyłaniają się Beduini na wielbłądach. Zupełnie się tego nie spodziewałam, tym bardziej, że odjechaliśmy już daleko od utartych szlaków. Wydaje mi się, jakby wehikuł czasu zawiódł mnie do dawnych czasów, gdy przez pustynię powolnym krokiem wędrowały karawany przewożące różne skarby. Nasza zmotoryzowana "karawana" pokonuje kolejną piaszczystą górę i zatrzymuje się na zboczu następnej.

Beduini natychmiast pojawiają się przy nas proponując wycieczkę na wielbłądach. Jak tu nie skorzystać z takiej propozycji. Gramolimy się na grzbiety zwierząt i ruszamy na kilkudziesięciominutową przejażdżkę. Wydaje mi się, że z takiej perspektywy pustynia jest jeszcze piękniejsza.

Gościna u Beduinów

Po powrocie czeka na nas niespodzianka. Za wzgórzem spostrzegamy dotąd niewidoczne namioty Beduinów. Brniemy przez piasek w potwornym upale, by szybko schować się do cienia, który daje wnętrze namiotu. Gospodarze częstują słodką, gorącą herbatą z dodatkiem jakichś ziół, które można znaleźć... na pustyni. - Wam wydaje się, że tu nic nie rośnie, że miejsce to jest martwe, a przecież na pustyni Wadi Rum mieszka około czterech tysięcy ludzi, głównie Beduinów - opowiada przewodnik.

Życie w jednym miejscu nie do wyobrażenia

To "mieszkanie" jest czymś zupełnie innym, niż u nas. Beduini to naród wędrowny, dla których życie w jednym miejscu jest nie do wyobrażenia. Dlatego zamiast kamiennych domów mają namioty, które w każdej chwili mogą zwinąć i przenieść w inne miejsce, gdzie znajdą pastwiska dla swych kóz, owiec czy wielbłądów. Można ich spotkać zarówno w Afryce, jak i w krajach Bliskiego Wschodu. W tradycyjnych rodzinach beduińskich wędrujących razem kobiety zajmują się dziećmi i wykonują prawie wszystkie domowe prace, a mężczyźni dbają o zapewnienie bliskim bezpieczeństwa i środków do życia. Większość tych, którzy nadal mieszkają na pustyni, nosi tradycyjne ubrania. Mężczyźni w długich szatach noszą prawie zawsze przy pasie sztylet. Kobiety często zdobią twarze tatuażami i nie zakrywają ich przed obcymi.

Studnia Lawrenca z Arabii

I znów sceneria się zmienia. W pewnym miejscu znacznie wyższe niż wcześniej góry tworzą jakby naturalną studnię. W tej "studni" ukrywał się wraz z odziałem jeden z najbardziej znanych szpiegów świata - Anglik Thomas Edward Lawrence, zwany Lawrencem z Arabii. Tu także znajdujemy skromne obozowisko Beduinów, którzy na nasz widok rozpalają ognisko, na którym ustawiają czarny czajnik z wodą.

Chowamy się w cień i słuchamy opowieści o awanturniku. Lawrence, który żył w latach 1888 -1935 był absolwentem i wykładowcą prestiżowych angielskich uczelni. Jako ceniony orientalista, znakomicie władający językiem arabskim, wyruszył na Bliski Wschód, by uczestniczyć w wykopaliskach na terenie Mezopotamii. W 1916 roku pojawił się w obozie emira Fajsala, który wszczął antytureckie powstanie. Dwa lata później rozpoczął jako agent współpracę z wojskiem brytyjskim, które po ofensywie palestyńskiej zajęło Damaszek. Do tej pory wśród historyków trwają spory, czy Lawrence był tylko awanturnikiem, czy wyjątkowo przebiegłym szpiegiem.

Faktem jest natomiast, iż jego życie było inspiracją dla pisarzy czy reżyserów. Film "Lawrence z Arabii" nakręcony w 1962 roku przez Davida Leana otrzymał aż siedem Oskarów, między innymi za scenerię. Nic dziwnego, wiele ze scen było kręconych właśnie w Wadi Rum, miejscu, którego nie wymyśliłby najzdolniejszy scenarzysta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wadi Rum - cud natury - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie