Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ważna wizyta w Markowej. Kto opowie tę tragiczną historię Niemcom? [ZDJĘCIA]

Arkadiusz Rogowski
Arkadiusz Rogowski
Harald Hinrichs przed budynkiem Muzuem Ulmów w Markowej
Harald Hinrichs przed budynkiem Muzuem Ulmów w Markowej Facebook M.Pilisa i M.Szpytmy
Takie gesty ze strony naszych zachodnich sąsiadów zdarzają się bardzo rzadko, tym bardziej trzeba je docenić. W ubiegłym tygodniu Muzeum Polaków Ratujących Żydów w czasie II wojny światowej w Markowej odwiedził Harald Hinrichs – mer niemieckiego miasteczka Esens, w którym po wojnie żył i pełnił ważne funkcje morderca rodziny Ulmów Eilert Dieken. Niemiec zadeklarował, że zrobi wszystko, aby tragiczną historię z 24 marca 1944 roku opowiedzieć swoim rodakom.

Niemieckiego samorządowca zaprosił do Markowej producent i reżyser Mariusz Pilis. Autor m.in. „Listu z Polski” , „Buntu stadionów” czy „Teraz i w godzinę śmierci” kończy właśnie swoją najnowszą produkcję, w której chce przedstawić nie tylko historię mordu na 9-osobowej rodzinie Wiktorii i Józefa Ulmów, rozstrzelanej w Markowej za ukrywanie Żydów, ale przede wszystkim to, co wiedzą na ten temat Niemcy. Innymi słowy będzie to opowieść o dwóch świadomościach historycznych: polskiej i niemieckiej.

- Skończyłem już zdjęcia, a film jest na etapie post-produkcji. Mam nadzieję, że będzie gotowy przed 24 marca 2023 roku. Tytuł jest jeszcze roboczy – mówi w rozmowie z Nowinami Pilis.

Zaproszenie do Markowej

Reżyser udał się do niemieckiego Esens na przełomie kwietnia i maja br.

- W Esens realizowałem część zdjęć do tego filmu – opowiada Mariusz Pilis. - Poprosiłem o wywiad m.in. burmistrza tego miasta. On mi się przyznał, że o historii Diekena i rodziny Ulmów w ogóle nie słyszał, i słyszy o niej dopiero ode mnie. W Internecie znalazł opis tej tragedii i zgodził się na wywiad. Był wstrząśnięty, podkreślał, że nie miał pojęcia o takim człowieku jak Dieken. On sam urodził się w 1963 roku, a więc 3 lata po śmierci mordercy Ulmów. W ogóle wygląda na to, że w całym Esens wiedza na temat tego człowieka jest bardzo śladowa, a pamięta go i kojarzy być może tylko kilka bardzo leciwych osób. A na pewno nie z jego działalności podczas II wojny światowej. Nigdy takiej wiedzy w tym mieście nie było.

Pilis pokazał merowi Esens kilka zdjęć ,reprodukcji z archiwum Józefa Ulmy, a także z archiwum Eilerta Diekena.

- Mam unikalne zdjęcia z momentu, w którym doszło do przejęcia tych archiwów pod Bremą, gdzie udało mi się to sfilmować. Pokazałem Hinrichsowi kilka zdjęć z inscenizacji, które dokumentują sam moment zbrodni w Markowej. Byliśmy tam w marcu br. i stworzyliśmy inscenizację fotograficzną na potrzeby filmu. Powstały zdjęcia, które po przełożeniu na biało-czarne reprodukcje robią wrażenie, jakby były robione właśnie w trakcie tej zbrodni. Gdy je zobaczył, był absolutnie wstrząśnięty. Nie wiedział co powiedzieć.. Powiedziałem mu, że jeśli chce się więcej dowiedzieć, to zapraszam go do Polski, w tym do Markowej - mówi reżyser.

Sytuacja niespotykana

Po kilku miesiącach, na początku października, niemiecki samorządowiec napisał do reżysera, że jest gotów przyjechać do Polski. Pilis nie ukrywa, że było to dla niego duże zaskoczenie, bo nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. A to dlatego, że kilka lat wcześniej spotkał się z córką Eilerta Diekena Gretą Wilbers, której wraz z wiceprezesem IPN Mateuszem Szpytmą przekazali dokumenty świadczące o działalności jej ojca w Markowej i w Łańcucie.

Tu warto podkreślić, że córka niemieckiego zbrodniarza nie tylko nie wiedziała nic o tragicznej historii rodziny Ulmów, ani o roli, jaką odegrał w niej jej ojciec, ale sama 10 lat temu w liście do Muzeum w Łańcucie pisała, że… „wyświadczył on ludziom wiele dobra. Zresztą niczego innego bym się nie spodziewała”. To właśnie ten list stał się przyczynkiem do powstania filmu Mariusza Pilisa.

- Zaproponowaliśmy Grecie Wilbers swoją pomoc w poznaniu tej sprawy, ale minęło już 8 lat i podejrzewam, że córka Diekena, która wtedy miała około 90 lat, już nie żyje. A jej dzieci i wnuki też się z nami nie kontaktowały. Dlatego gdy burmistrz Esens przyjechał do nas, uścisnąłem mu dłoń i pogratulowałem odwagi, bo to jest jednak sytuacja niespotykana – podkreśla dziennikarz.

Do Polski i do Markowej Harald Hinrichs przyjechał wraz z żoną.

- Przeszli całe muzeum w towarzystwie jego pracowników. Polały się też łzy, zarówno z oczu żony burmistrza, jak i jego samego – relacjonuje Pilis. W Markowej mer Esens złożył też deklarację, że zamierza stworzyć w Esens przestrzeń, która będzie dokumentowała zbrodniarza Diekena. - Mam wrażenie, że były to słowa bardzo szczere – dodaje reżyser.

Ciąg dalszy nastąpił

Pięć dni po wizycie w Markowej, mer Esens opublikował w mediach społecznościowych wpis ze zdjęciami, w którym przypomniał historię mordu na rodzinie Ulmów i rolę dowódcy Eilerta Diekena z Esens.

- Stawienie czoła historii czasem nie jest łatwe, ale zawsze konieczne. (…) Dziękujemy za niezwykle przyjazne przyjęcie, informacje na temat muzeum i intensywne rozmowy. Być może był to początek dalszych spotkań, szczególnie młodzieży z Markowej i Esens – napisał na Facebooku Hinrichs, dziękując Mariuszowi Pilisowi za zaproszenie i organizacją wizyty.

Wizytę mera Esens w Markowej docenił też inny jej świadek, dr Mateusz Szpytma. - Szacunek dla Pana Burmistrza, że zdecydował się spojrzeć w twarz tej zbrodni, której sprawcą był człowiek z jego miejscowości oraz za deklarację, iż zrobi wszystko, aby obywatele Esens się o niej dowiedzieli – napisał na Facebooku wiceprezes IPN.

„Teraz rozumiem”

Reżyser Mariusz Pilis podkreśla, że w Muzeum Ulmów gość z Niemiec zobaczył, z jakim narażeniem życia Polacy starali się pomagać swoim żydowskim współbraciom w czasie wojny. - I on wie, że u nich takiego miejsca nie ma. A w sprawie tej historii - nie tylko w filmie, ale i w życiu - należy się jakaś kropka. I powiedziałem burmistrzowi Esens, że ta kropka jest po stronie Niemców i powinna być postawiona w sposób, który będzie świadczył o tym, że Niemcy chcą tę historię zamknąć, i to zamknąć ją właściwie. Myślę, że on ma tego świadomość – mówi Nowinom autor filmu.

Zdaniem Pilisa, Polacy powinni inicjować jak najwięcej takich wizyt, i to „na każdym możliwym poziomie”. - Po to, żeby z nimi pobyć i porozmawiać. Być może oni dzięki temu zaczną rozumieć to, czego nie pamiętają. A jakie to może mieć znaczenie dla nas? Poza emocjonalnym poczuciem, że jesteśmy rozumiani, mamy też kontekst reparacji wojennych. To na pierwszy rzut oka rzecz całkowicie odległa, ale przecież można zmienić sposób podejścia do tej kwestii. Podejrzewam, że dzisiaj Niemcy słysząc ze strony Polski słowo „reparacje”, odczuwają bardzo silne, negatywnie emocje, sprowadzone do takiego mianownika, że Polska jest niewdzięczna i żadnych reparacji nie będzie. A z czego to wynika? Moim zdaniem z niewiedzy, bo polska historia II wojny światowej w świadomości przeciętnych Niemców nie istnieje. I teraz proszę sobie wyobrazić, że taki człowiek jak burmistrz Hinrichs przyjeżdża do nas, do muzeum w Markowej i ja, już po wyjściu, pytam go, czy rozumie kwestię reparacji? I on odpowiada: teraz rozumiem…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ważna wizyta w Markowej. Kto opowie tę tragiczną historię Niemcom? [ZDJĘCIA] - Nowiny

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie