Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie manewry wojenne. Z dymem poszły pociski warte setki tysięcy dolarów (zdjęcia)

Karolina JAMRÓG
Jeden ruch palcem i 100 tysięcy dolarów wyparowało. – Spike'ami strzelamy średnio dwa, trzy razy do roku – mówią żołnierze.
Jeden ruch palcem i 100 tysięcy dolarów wyparowało. – Spike'ami strzelamy średnio dwa, trzy razy do roku – mówią żołnierze. Krzysztof Kapica
Na poligonie Nowej Dębie poszły z dymem dwa pociski "Spike". Każdy wart... 100 tysięcy dolarów. Czy się opłaciło? Byliśmy na wielkim szkoleniu w Nowej Dębie
Manewry wojenne na poligonie Nowej Dębie

Manewry wojenne na poligonie Nowej Dębie

Ćwiczenia pozwalają na sprawdzenie nie tylko sprawności bojowej żołnierzy, ale także sprzętu.
Ćwiczenia pozwalają na sprawdzenie nie tylko sprawności bojowej żołnierzy, ale także sprzętu. Krzysztof Kapica

Ćwiczenia pozwalają na sprawdzenie nie tylko sprawności bojowej żołnierzy, ale także sprzętu.
(fot. Krzysztof Kapica)

Huk wystrzałów z moździerzy miesza się z terkotem karabinów maszynowych i ze strzałami bojowych wozów piechoty. Można odnieść wrażenie, że znajdujemy się w samym centrum konfliktu. Ale przeciwnik jest pozorowany, a atrapy z wizerunkami czołgów przypominają nam, że jesteśmy na poligonie w Nowej Dębie.

WYSTRZEL - ZAPOMNIJ

Szkoli się pięciuset podhalańczyków oraz 17 żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych z 5. Batalionu Strzelców Podhalańskich. Ćwiczą w dzień i w nocy. Ostatni żołnierze opuszczą poligon końcem marca. My możemy podglądać ich w akcji w piątek. Na ten dzień zaplanowano widowiskowe ćwiczenia z kierowania ogniem.

Mamy wyjątkową okazję przyjrzeć się z bliska pociskom "Spike", zanim zostaną wystrzelone. To najnowocześniejsza broń typu "wystrzel i zapomnij". I choć okiem amatora wygląda niepozornie, to osiągi spike'a robią wrażenie - ma zasięg do 4 kilometrów, niszczy czołgi i transportery opancerzone. I kosztuje - to nie pomyłka - 100 tysięcy dolarów.

Dlaczego "wystrzel i zapomnij"? - Bo operator może namierzyć cel, wystrzelić pocisk i od razu się wycofywać. Pocisk leci i zwalcza cel - wyjaśnia nam podpułkownik Dariusz Czekaj, dowódca 5. Batalionu Strzelców Podhalańskich.

Pociskiem można kierować w trakcie jego lotu. Jeśli cel zniknie albo schowa się za przeszkodą, żołnierz może przekierować pocisk na inny cel. - Spike jest bardzo drogi, ale bardzo skuteczny - zachwalają żołnierze. - Strzelamy nimi średnio dwa, trzy razy do roku.

NAJPIERW DYM, POTEM HUK

Chcąc podglądać wystrzeliwanie tego pocisku, musimy odsunąć się na odległość kilkunastu metrów. Tak jest bezpieczniej. Żołnierze obiecują też dać sygnał, zanim pocisk wzbije się w powietrze.

Po kilkunastu minutach oczekiwania pada komenda: "ognia!". W miejscu, gdzie był spike, pojawia się chmura dymu, w ułamku sekundy słyszymy ogromny huk. Pocisk wzbija się z zawrotną prędkością i opada w wyznaczone przez operatora miejsce. Po chwili około 4 kilometrów dalej pojawia się kula ognia i dym. Pocisk trafił do celu. - Spike robi w czołgu maleńką dziurkę, przepala go, a siła gazów jest tak duża, że łączenia, spawy w czołgu puszczają i pojazd się rozpada - wyjaśniają żołnierze.

POLIGON TO NIE AFGANISTAN

Podhalańczycy demonstrują nam również strzelanie z moździerzy, broni strzeleckiej i granatników przeciwpancernych. Skryci za piaszczystymi wałami, uzbrojeni w karabiny maszynowe i ręczne granatniki, ostrzeliwują przeciwnika, wspomagają ogniem bojowe wozy piechoty.- Poligon to imitacja klasycznego pola walki. Wiadomo, że nie odwzorowuje on miejsc konfliktów, takich jak Irak, Afganistan - zaznacza podpułkownik Dariusz Czekaj. Ćwiczeniom bacznie przygląda się także podpułkownik Wiesław Lewicki, szef szkolenia brygady. - Szkolenie ma kilka celów - wyjaśnia. - Sprawdza się, jak dowódca kompanii dowodzi swoimi żołnierzami, jak oni reagują na komendy, jakie otrzymuje od nich meldunki.

W ostatnich latach wojsko zostało wsparte zastrzykiem finansowym. Widać to chociaż w umundurowaniu. - Przekonaliśmy się na własnej skórze, ile znaczy dobre wojskowe wyposażenie i umundurowanie. Pokazało to szkolenie zimowe, jakie nasi żołnierze przeszli na dalekiej północy w Szwecji i Norwegii - mówi podpułkownik Lewicki.

ZASADZKA NA KURIERA

Ostatnim ćwiczeniem, jakie możemy obserwować, jest schwytanie kuriera przewożącego ważne dokumenty. Akcja ma miejsce w lesie.

- W tym rejonie funkcjonuje pluton rozpoznania - wyjaśnia nam jeden z żołnierzy. - Działają tu również grupy zbrojnego podziemia. Pluton otrzymał zadanie ze sztabu batalionu, że po trasie będzie jechał kurier z rozkazami dla grup zbrojnego podziemia. Pluton rozpoznania ma zorganizować zasadzkę na kuriera i przechwycić dokumenty, które przewozi. Kilka minut później na leśnej drodze pojawia się kurier. Jedzie na quadzie. Widząc, że pojazd wojskowy blokuje mu drogę, porzuca quada i rusza do ucieczki.

- Stój, bo strzelam. Ręce do góry! - żołnierze z plutonu rozpoznania rzucają się w pościg. Jeden z nich zaś interesuje się quadem. Okazuje się, że kurier w pośpiechu zostawił dokumenty. Akcja zakończona. Kurier w asyście dwóch żołnierzy ląduje w pojeździe, żołnierz odjeżdża quadem, Zerkamy na zegarki. Od momentu pojawienia się na drodze kuriera minęły dwie minuty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie