Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie sprzątanie po podtopieniach w Zaklikowie. Wszystko przez bobry?

Zdzisław SUROWANIEC
Tak wygląda wyrwa w wale od strony zalewu. Za wałem zalane boisko i zniszczone ogrodzenie.
Tak wygląda wyrwa w wale od strony zalewu. Za wałem zalane boisko i zniszczone ogrodzenie. Zdzisław Surowaniec
Pękła grobla na zalewie kąpieliskowym w Zaklikowie, woda rozlała się szeroko. W tym roku nie będzie kąpieliska. Strażacy wskazują, że to wina bobrów. Koszt odbudowy będzie bardzo wysoki.

Gmina Zaklików

Wyrwa w wale od strony rzeki, wędkarze wyłapują ryby.
Wyrwa w wale od strony rzeki, wędkarze wyłapują ryby. Zdzisław Surowaniec

Wyrwa w wale od strony rzeki, wędkarze wyłapują ryby.
(fot. Zdzisław Surowaniec )

Gmina Zaklików

Leży na granicy Wyżyny Lubelskiej i Kotliny Sandomierskiej, w kompleksie Lasów Lipskich i Janowskich. Zajmuje powierzchnię 20 215 hektarów, z czego 12 587 hektarów stanowią lasy, a 509 hektarów - woda. Gmina liczy 9 tysięcy mieszkańców skupionych w 16 sołectwach. Centrum administracyjnym gminy jest Zaklików - miejscowość położona nad rzeką Sanną, licząca ponad 400 lat.

Jakieś fatum zawisło w tym roku nad Zaklikowem. Pod koniec stycznia w zalewie na Sannie utonęło dwóch osiemnastolatków, pod którymi załamał się lód. W środę woda przerwała wał na drugim zalewie będącym kąpieliskiem. Woda z hukiem wypłynęła, podtapiając okolicę. Kąpieli latem w tym roku nie będzie.

Zalewy to atrakcja Zaklikowa. Pierwszy jest przepływowy na rzece Sannie, jednej z najczystszych rzek w okolicy. Woda z niego spływa jazem z wysokości czterech metrów. Na tym stopniu był kiedyś młyn, teraz jest elektrownia wodna o mocy 24 kilowatów.

Zbiornik jest zarybiony, to ulubione miejsce wędkowania. Na łowisku występują ładne liny, karpie, płocie, amury oraz drapieżniki - szczupaki i okonie. Nie wolno się tu kąpać, ma być spokój, bo tego oczekują wędkarze, którzy za przyjemność wędkowania płacą. Wokół zbiornika są nawet ławeczki dla wędkarzy.

ESTETYCZNA GMINA

Drugi zalew jest typowo rekreacyjny, dla wszystkich. Powstał z połączenia kilku stawów i ma powierzchnię dziesięciu hektarów. Woda do niego wpływa szeroką rurą z pierwszego zalewu. - Ten akwen powstał w połowie lat sześćdziesiątych - wspomina Sylwester Piechota, zaklikowski radny. Najgłębiej jest tu cztery metry.

Miasto dostało pieniądze na urządzenie zalewu w ogólnopolskim konkursie na estetyczną gminę. Wybudowano wtedy groble czyli obwałowania, zamocowano mnichy czyli przepusty gwarantujące bezpieczne przelewanie się wody, która miała niewielki przepływ. Na brzegu powstał Ośrodek Wypoczynkowy Molo, z niewielkim drewnianym molo, z barem, hotelem, wypożyczalnią sprzętu wodnego. W ciepłe dni można było tam siedzieć i popijać soki czy piwo, przyglądając się ludziom pływającymi kajakami czy kapiącymi się. Albo oglądać pływające stadami kaczki czy ryby pluskające w czystej wodzie.

W wodzie malowniczo odbijały się niebo, chmury i mury zamku, zbudowanego za czasów komuny. Wypoczywali tu kiedyś towarzysze i klasa robotnicza, odbywały się narady i ideologiczne szkolenia. Potem obiekt objęli we władanie harcerze i doprowadzili go do kompletnej ruiny. Po upadku komuny budowlę kupił od gminy Włoch Luigi Bellini Trinchi, utopił tam kupę forsy i przerobił ją po swojemu. Zauroczył go lesisty krajobraz, stawy, łąki, czyste powietrze.

Sprzątanie po katastrofie.
Sprzątanie po katastrofie. Zdzisław Surowaniec

Sprzątanie po katastrofie.
(fot. Zdzisław Surowaniec )

DUŻO STAWÓW

Woda jest dla zaklikowian żywiołem, z którym stykają się od dziecka. Jest tu dużo stawów rybackich. Woda jest także żywiołem, z którym muszą się zmagać. Drewniany jaz na Sannie, spiętrzający kiedyś wodę dla potrzeb młyna, a potem elektrowni, był w tak fatalnym stanie, że w okresie wiosennych roztopów jego konstrukcja ledwie wytrzymywała napór wody i lodu. Bywało, że strażacy oplatali konstrukcję linami, żeby się nie rozpadła. Przed kilku laty problem został kategorycznie rozwiązany. W miejsce drewnianej powstała solidna betonowa konstrukcja i jest święty spokój.

Utrzymanie zalewu z kąpieliskiem kosztuje gminę sporo. Zalew trzeba pogłębiać i odmulać, czyścić brzegi z zarośli. Na zimę woda jest z zalewu kąpieliskowego spuszczana, na wiosnę zalew jest napełniany. Wędkarze co jakiś czas zarybiali ten zbiornik i mogli potem "moczyć kije". Za wójta Ryszarda Polańskiego powstała na brzegu piaszczysta plaża, na wysepce pojawiły się greckie kolumny i miejsca do siedzenia, stwarzające może kiczowaty, ale fajny nastrój szczególnie dla zakochanych par.

BARY BEZ KLIENTÓW

Kilkanaście lat temu usypany wał na zalewie kąpieliskowym pękł po raz pierwszy. Były wójt Ryszard Polański pamięta, że przyczyną był lód, który podciął groblę. 18 kwietnia tego roku zdarzyła się katastrofa, którą ludzie będą długo pamiętać. Na pewno przeklną ją ci, którzy zainwestowali i liczyli na to, że w sezonie letnim zarobią na turystach. To właściciele barów, jakie się rozsiadły przy kąpielisku.

Nic nie zapowiadało nieszczęścia. Benedykt Stachyra, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Zaklikowie, już po nieudanej akcji ratowniczej wspomina, że zaalarmowany został w środę około godziny szóstej rano. Osoby idące czy jadące rowerami do pracy zauważyły, że wał przy napełnionym już zalewie kąpieliskowym przecieka. Wyrwa robiła się coraz większa.

Do akcji ratowniczej rzucone zostały wszystkie zastępy strażaków. W wyrwę wrzucono trzy tysiące worków z piachem. Akcję ułatwiało to, że do miejsca pęknięcia wału był dobry dojazd. Było to bardzo blisko betonowej tamy. Wydawało się, że akcja ratunkowa przynosi efekty. Jednak żywioł pokazał lwi pazur. Po kilku godzinach akcji woda z zalewu runęła z impetem. Przez olbrzymią wyrwę przeleciała z hukiem fala wysoka na trzy metry. Niosła ze sobą wielkie i małe ryby oraz muł. Strażacy ledwie zdołali odskoczyć, żeby ich woda nie porwała.

PODUSZONE RYBY

Kiedy fala dotarła do trzech najbliższych gospodarstw, miała już wysokość pół metra. Po jej ustąpieniu został w domach i na ulicach mokry muł. Pod wodą znalazło się boisko i strażacy przekopywali ziemię, żeby woda jak najszybciej spłynęła, żeby uratować świeżą trawę, która mogła się udusić. Zamiast boiska powstałoby wtedy klepisko. W wodzie na stadionie pływały ryby, uciekające spod kaloszy strażaków brodzących po rozlewisku.

Szybko spływająca z zalewu woda narobiła spustoszenia właśnie w rybach. Jak nam powiedział jeden z wędkarzy biorący udział w akcji ratowniczej, w zalewie mogło być z dziesięć ton ryb. Ryby, które utknęły w mule, podusiły się w męczarniach. Woda spływająca do rzeki unosiła mnóstwo śniętych ryb, różnej wielkości i gatunków. Wędkarze skrzyknęli się i próbowali ratować co się dało. Łapali siatkami olbrzymie okazy karpi i amurów, ładowali je do skrzyń i nieludzkim wysiłkiem przenosili je za wał do zalewu na Sannie, gdzie wypuszczali do świeżej wody. - Chyba tylko tonę ryb uratujemy - powiedział jeden z wędkarzy.

GIGANTYCZNE PIENIĄDZE

Ryszard Polański przyjechał rowerem zobaczyć co się dzieje. Stwierdził, że tylko zrobienie betonowego umocnienia wału załatwi sprawę raz na zawsze. A przyczyną tego, co się stało, mogły być podkopy czy nory robione w wałach przez bobry. Strażacy zwalają winę na piżmaki.

Wójt Zdzisław Wójcik był wyraźnie zdruzgotany, kiedy do niego zadzwoniliśmy. Powiedział, że są małe szanse, aby w tym roku odbudować zniszczoną groblę i zapełnić wodą zalew. - Ma pan na to pieniądze? - zapytał nas wyraźnie poirytowany. Przyznał, że chodzi o "gigantyczne jak na warunki gminy pieniądze", ale jeszcze nie wiedział ile to będzie kosztować. Oceną zajmą się specjaliści. Mówi się o milionie, dwóch milionach złotych.

Przenoszenie ryb z błota na zalewie kąpielowym na druga stronę wału do zalewu na Sannie
Przenoszenie ryb z błota na zalewie kąpielowym na druga stronę wału do zalewu na Sannie Zdzisław Surowaniec

Przenoszenie ryb z błota na zalewie kąpielowym na druga stronę wału do zalewu na Sannie
(fot. Zdzisław Surowaniec )

MOKRY PODKOSZULEK

- Nie tylko w czarnym, ale nawet w szarym scenariuszu nie widzę szansy, żeby w tym roku naprawić wyrwę - powiedział wójt. Problemem będą nie tylko pieniądze. Dużo czasu zajmie załatwianie formalności, pozwoleń, rozstrzygnięcie przetargów. Być może wsparcie przyjdzie od wojewody czy marszałka, który ma pulę na akcje przeciwpowodziowe. Zalew jest własnością gminy i gmina musi sobie z tym problemem poradzić.

Musiałby się stać cud, żeby jeszcze w tym roku można było zalew napełnić wodą i żeby w upalny dzień plaża zapełniła się ludźmi. O wyborze miss mokrego podkoszulka, jaki tu był z okazji Dni Zaklikowa, można na razie tylko powspominać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie