Tytuł „legendy Solidarności” ma za działalność opozycyjną w kresie komuny. Po jej upadku został przedsiębiorcą i do pewnego czasu szło mu świetnie. Miał dwa zakłady w branży metalowej, utracone w wyniku – jak to prawomocnie orzekł we wrześniu 2017 roku Sąd Apelacyjny w Rzeszowie – „podstępnego wprowadzenia w błąd”.
Poszło o to, że nowa spółka STALWO, do której przystąpił Wojtas, miała spłacić długi jego poprzedniej firmy, ale szybko upadła, a on stracił swoje zakłady. Jest przekonany, że było to działanie nieuczciwego wspólnika. Wspólnik oskarżył Wojtasa, że zawyżył wartość aktywów swojej firmy i do „podrasowanego” na papierze podmiotu zaprosił go. A wspólnik miał być jednym z dziesiątek osób i podmiotów oszukanych przez Wojtasa. Sprawa trafiła do sądu.
W 2018 roku media podały, że legendarny opozycjonista miał na koncie trzy prawomocne wyroki – za spowodowanie kolizji drogowej, nielegalne posiadanie broni, a także unikanie płacenia podatków i składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu skazał w 2019 roku Wojtasa między innymi za oszustwo finansowe względem podmiotów gospodarczych i państwowych oraz za działanie na niekorzyść własnych pracowników, o działanie na niekorzyść Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wojtas pomimo konieczności ogłoszenia upadłości nie zrobił tego. Dopuścił się także próby wyłudzenia 200 tysięcy złotych kredytu z Nadsańskiego Banku Spółdzielczego i używania dokumentów poświadczających nieprawdę. W sumie sąd uznał go za winnego wszystkich 43 zarzutów, o które oskarżyła go prokuratura.
Sąd Apelacyjny w Rzeszowie w ubiegłym roku utrzymał w mocy wyrok tarnobrzeskiego sądu, który skazał Wojtasa na 4 lata więzienia. - Jestem przestępcą, mam na imię Wiesław Wojtas. Ale przestępcą w sądzie, nie w życiu – ironizuje. I walczy o swoje dobre imię oraz żeby nie siedzieć w kryminale. Od wyroku sądu apelacyjnego zapowiada złożenie kasacji do Sądu Najwyższego. Zrobiłby to już dawno, ale nie ma uzasadnienia wyroku. Sprawa jest na tyle skomplikowana, że w apelacji nie mogą się uporać z uzasadnieniem. Jest pewny, że w kasacji wyrok więzienia nie utrzyma się.
Wojtas przypłacił zdrowiem mocowanie się z wymiarem sprawiedliwości. Stracił wszystko co miał, jest na rencie. W grudniu 2013 roku Wojtasowi zajaśniała nadzieja na przerwanie złej passy. Sąd Okręgowy w Rzeszowie unieważnił akt notarialny, którym przystąpił do spółki. To był zwrot w akcji.
- Pani sędzia stwierdziła wprost, że zostałem podstępem wciągnięty do tej spółki, a mój były wspólnik okazał się niewiarygodny, bo co innego mówił na policji, a co innego w sądzie. Zabezpieczyła mój majątek w zakładzie na Grabskiego przed sprzedażą i skierowała wszystkie sprawy do ponownego rozpatrzenia. To, co przegrałem, natychmiast zacząłem wygrywać. To cud nad Wisłą albo nad Wisłokiem, bo to Rzeszów - cieszył się.
W kwietniu tego roku otrzymał odpis prawomocnego wyroku, że zakład przy ulicy Przemysłowej jest mu przywrócony. Poszedł tam, wymienił zamki. Jednak krótko cieszył się odzyskaną własnością. Druga strona złożyła wniosek o wstrzymanie wykonania wyroku, argumentując, że wzięła kredyty na produkcję w tym zakładzie. I sprawa zawisła do wyjaśnienia. Nad głową Wiesława Wojtasa wisi więc odzyskanie zakładu i więzienie.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?