Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiesław Wojtas, legendarny opozycjonista walczy o majątek i dobre imię

Zdzisław Surowaniec
Wiesław Wojtas - legendarny opozycjonista, nieoczekiwanie dostał pstryka w nos od dziennikarza,  który ogłosił „smutny upadek legendy” i to teraz, kiedy zaczął wygrywać sprawy w sądach.
Wiesław Wojtas - legendarny opozycjonista, nieoczekiwanie dostał pstryka w nos od dziennikarza, który ogłosił „smutny upadek legendy” i to teraz, kiedy zaczął wygrywać sprawy w sądach. Zdzisław Surowaniec
Wiesław Wojtas, nazywany powszechnie „zasłużonym w PRL-u opozycjonistą ze Stalowej Woli”, złożył w Prokuraturze Rejonowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez dziennikarza śledczego „Gazety Polskiej Codziennej”. Za to, że „bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym”.

ZOBACZ TAKŻE:
Kolejny wieczór protestów przed sądem w Kielcach

Gwóźdź do trumny

„Chlubna opozycyjna karta nie powinna mieć żadnego wpływu na ocenę działań podejmowanych przez daną osobę już w III RP. Niestety, niektórzy wykorzystują ją jako tarczę ochronną, która ma zapewnić im bezkarność” - napisał autor w czerwcu, zapowiadając ukazanie się artykułu. Został opublikowany 4 lipca pod tytułem „Smutny upadek legendy Solidarności”.

Dziennikarz przypomina, że w sierpniu 1988 roku Wojtas był liderem strajku, który wybuchł w Hucie Stalowa Wola. Dodał, że wydarzenia ze Stalowej Woli odbiły się głośnym echem w całej Polsce, a zorganizowany przez Wojtasa strajk został okrzyknięty „gwoździem do trumny komunizmu”. „Dziś to już historia. Od lat Wojtas musi się tłumaczyć w prokuraturze i sądzie z wątpliwości wokół prowadzonych już w III RP interesów” - napisał autor. Dalej jest sążnisty artykuł wyliczający jego problemy Wojtasa z prowadzeniem spółek, sądowe batalie, oskarżenia i wyroki.

Pisaliśmy o tym

O tych problemach pisaliśmy obszernie w Echu Dnia”. Wojtas należy do nielicznych działaczy antykomunistycznej opozycji, którzy w wolnej Polsce wzięli sprawy w swoje ręce i założyli biznes. Zaczął działalność w przydomowym garażu, osiągnął wiele jako właściciel dwóch dobrze prosperujących firm z branży obróbki skrawaniem, zatrudniających 80 ludzi. Te firmy to Stalwo przy ulicy Przemysłowej i WOWI przy ulicy Grabskiego.

- Do 2008 roku było dobrze - przyznaje. Kręgosłup przetrącił mu światowy kryzys w konstrukcjach spawanych i gwałtowny spadek zamówień. Utracił płynność finansową. I wtedy skorzystał z oferty biznesmena, z którym prowadził interesy. Biznesmen zaproponował mu przejęcie udziałów w zamian za pomoc w uzyskaniu kredytów. Umowę zawarto u notariusza. Wojtas stał się mniejszościowym udziałowcem spółki o nazwie Stalwo, ale na stanowisku prezesa. - Nie zdawałem sobie sprawy, że wchodzę w zastawioną od dawna sieć - ocenił.

Odsunięty od zarządzania

W nowym układzie Wojtas szybko poczuł się odsunięty od spraw finansowych. Większościowy udziałowiec - jego zdaniem - od początku dążył do likwidacji spółki i jej sprzedaży, doprowadzając do nadmiernego zadłużenia, aby odciążyć swoje spółki. Miał się na tym obłowić, w grę wchodziło 1,5 miliona złotych czystego zysku. Na początku 2013 roku, cztery miesiące po wejściu nowego udziałowca, ogłoszona została likwidacja spółki Stalwo, a Wiesław Wojtas i jego syn, któremu przekazał udziały, dostali zakaz wchodzenia do zakładu i poczuli się wyzerowani. - Dali mi tylko zgodę, żebym wziął psy - mówił Wojtas.

Wojtas zarzuca swoim „prześladowcom” korupcję, oszustwa i powiązania z urzędnikami. Doniesienia i oskarżenia kieruje na policję, do prokuratury, sądów, a nawet Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Śledczego. Żadna z tych instytucji nie spełniła jego oczekiwań. Poskarżył się ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze. I walczy na całego o sprawiedliwość. Jego zdaniem łatwiej było pokonać komunę, niż teraz dochodzić sprawiedliwości w sądzie.

Narzeka, że mimo tylu doniesień o przekrętach, „struktury władzy” tolerują to, co robi człowiek, który jego zdaniem zniszczył go. A co na to biznesmen, któremu Wojtas zarzuca wrogie przejęcie spółki? Usłyszeliśmy od niego: - Jeżeli pan Wojtas powie publicznie coś, co będzie godzić w dobre imię moje i interes prowadzonego przeze mnie biznesu, spotkamy się w sądzie.

Wojtas ani na chwilę nie spuścił z tonu. Rozżalony dalej nazywał wspólnika bez pardonu przestępcą. Pomijając niewyparzony język Wojtasa jako byłego przywódcy walczącej z komuną Solidarności, miał ku temu powody. Biznesmen został skazany w 2012 roku na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem były przestępstwa przeciwko mieniu, obrotowi gospodarczemu oraz autentyczności dokumentów.

Nadzieja na odmianę

W grudniu 2013 roku zajaśniała Wojtasowi nadzieja na przerwanie złej passy. Sąd Okręgowy w Rzeszowie unieważnił akt notarialny, którym przystąpił do spółki. To był zwrot w akcji. - Pani sędzia stwierdziła wprost, że zostałem podstępem wciągnięty do tej spółki, a mój były wspólnik okazał się niewiarygodny, bo co innego mówił na policji, a co innego w sądzie. Zabezpieczyła mój majątek w zakładzie na Grabskiego przed sprzedażą i skierowała wszystkie sprawy do ponownego rozpatrzenia. To, co przegrałem, natychmiast zacząłem wygrywać. To cud nad Wisłą albo nad Wisłokiem, bo to Rzeszów - cieszył się.

Jednak dawni wspólnicy Wojtasa złożyli apelację od wyroku i wygrali. Wojtas znowu znalazł się pod wozem. I wniósł kontrę do tej apelacji. - Jestem pewny, że sprawę wygram. Oliwa sprawiedliwa na wierzch wypływa - mówił z ogniem.

Uśmiechnięte szczęście

I znowu szczęście się do niego uśmiechnęło. W lutym tego roku w Sądzie Najwyższym wygrał kasację do niekorzystnego dla siebie wyroku. Zajaśniała mu nadzieja na unieważnienie aktu notarialnego, który pozbawił go władzy i majątku w założonej przez niego spółce. Sprawa zostaje cofnięta do Sądu Apelacyjnego do ponownego rozpoznania. Odbędzie się we wrześniu.

Teraz Wiesław Wojtas nieoczekiwanie dostał pstryka w nos od dziennikarza, który ogłosił „smutny upadek legendy”. Jak twierdzi, poradził sobie z komunistami, to i z innymi w wywalczonej przez niego wolnej Polsce da sobie radę.

Na koniec usłyszałem od legendarnego Wojtasa: - Nie przyjmuję wersji negatywnej. Kiedyś syn wszedł do pokoju i mówi „tato, a co będzie, jak przegramy?”. Powiedziałem „Marcin, ja nie mam czasu na myślenie, co będzie jak przegramy. Mnie to nie interesuje. Ja rozpatruję tylko jak wygramy. I proszę mi tu nie przychodzić z negatywnymi myślami, bo ja tego nie będę brał pod uwagę”. Idziemy do przodu i mamy wygrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie