Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolontariusze wspierają podopiecznych zakładu opiekuńczego w Tarnobrzegu. Są dla nich oknem na świat

Klaudia TAJS [email protected]
Podopieczni zakładu każdego dnia pragną spotkać się z młodzieżą, która wnosi w ich życie cząstkę życia, jakie toczy się poza murami zakładu.
Podopieczni zakładu każdego dnia pragną spotkać się z młodzieżą, która wnosi w ich życie cząstkę życia, jakie toczy się poza murami zakładu. Klaudia Tajs
Wolontariusze wspierają podopiecznych tarnobrzeskiego zakładu w chorobie i samotności. Starsi ludzie opowiedzieli bardzo sobie cenią ich opiekę.

Na spotkanie z nimi podopieczni Zakładu Pielęgnacyjno - Opiekuńczego w Tarnobrzeg czekają codziennie od wczesnych godzin porannych. Jedni oczekują przy drzwiach, inni na świetlicy. Czekają na wolontariuszy, którzy pozwalają ciężko chorym, i często samotnym ludziom, zapomnieć o bólu.

Pani Bogusława skończyła 89 lat. Jest jedną z 60 podopiecznych zakładu przy Dekutowskiego. Pełna humoru z niecierpliwością czeka każdego dnia na wolontariuszkę, która opowie, co słychać za murami placówki.

- Gdyby nie wolontariusze, nasze codzienne życie byłoby bardzo smutne - przyznaje pani Bogusława. - Są z nami przedszkolaki i starsi uczniowie. Możliwość przebywa w ich towarzystwie jest dla nas bardzo ważna. Są naszym oknem na najbliższe otoczenie. Przypominają nam młodzieńcze lata.
Maryla Fidrych, kierownik Zakładu Pielęgnacyjno - Opiekuńczego w Tarnobrzegu cieszy się z faktu, że wolontariat, w jej placówce jest wielopokoleniowych. - To przedszkolaki, młodzież i chłopaki z Aresztu Śledczego w Chmielowie - wyliczyła. - Cenimy ich pomoc i obecność. Doceniamy, że są pomocni i umilają pobyt podopiecznym. Szczególnie pomocni są osadzeni, którzy wielokrotnie pomagają w naprawie usterek. Oni bardzo przywiązują się do podopiecznych. Jeden z nich po wyjściu z zakładu, przyszedł do nas z całą rodziną i słodkościami. To świadczy o tym, że nasza placówka także im ułatwia przetrwać niełatwe chwile.

Funkcjonowanie placówki przy Dekutowskiego nie opiera się na pomocy wolontariuszy. Pomoc medyczną zapewnia wykwalifikowany personel. Wolontariusze są dodatkiem, który jest cenny zarówno dla pracowników, jak i samych podopiecznych.

Obecnie w placówce przebywa ponad 60 podopiecznych. Stan wielu jest bardzo ciężko. Mimo to, każdego dnia pragną spotkać się z młodzieżą, która wnosi w ich życie cząstkę tego, co dzieję się poza murami zakładu.

Co roku grupa wolontariuszy zwiększa się. Tylko z Gimnazjum numer 1 do hospicjum zagląda około 15 uczennic. Jedną z nich jest Laura. - Przychodzę tutaj głównie po to, by porozmawiać z tymi osobami - opowiada. - Oni słuchają i mówią o sobie. Opowiadają o swojej młodości, pokazują swoje zdjęcia i pytają o moją rodzinę. Często proszą nas o zrobienie zakupów w sklepie lub aptece.

PODZIĘKOWALI OPIEKUNOM

W zakładzie nie byłoby młodzieży i przedszkolaków, gdyby nie opiekunowie, którzy mobilizują ich do przyjścia. Ich rolę doceniło kierownictwo zakładu, wręczając ostatnio symboliczne dyplomy. - Nic nie zastąpi ludzkiego serca, współczucia, miłości i inicjatywy, jeśli chodzi o wyjście naprzeciw drugiego człowieka - dziękowała nauczycielom kierownik placówki.

- Cieszę się, że jest tak dużo młodych ludzi chętnych, by towarzyszyć naszym cierpiącym, którzy chcą przychodzić do tego sanktuarium cierpienia. Nie chodzi o wielkie czyny. Najważniejsze jest towarzyszenie drugiemu człowiekowi.

Dyplom z podziękowaniem odebrała Maria Pałkus, nauczycielka z Gimnazjum numer 1 oraz Teresa Szustak, nauczycielka z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych numer 2. - Jesteśmy tutaj już czwarty raz i przyznam, że młodzież bardzo chętnie przychodzi z programem religijnym - mówiła Teresa Szustak. - Grono naszych wolontariuszy liczy dziesięć osób. Dzięki takim wizytom młodzież uwrażliwia się na potrzeby osób starszych i chorych.

Maria Pałkus, która zachęca od trzech lat swoją młodzież do wolontariatu, przyznała, że początkowo podeszła do tematu z dystansem.

- Zawsze pracowałam z młodzieżą społecznie, ale wydawało mi się, że misja stworzenia wolontariatu przerośnie mnie - mówiła Maria Pałkus. - Wróciłam do szkoły po urlopie zdrowotnym i sama czułam się zagubioną. Dostałam klasę 1a, w której znalazłam grupę chętnych dziewcząt. Pierwszy raz przyszłyśmy do zakładu na rozpoznanie z poezją Gałczyńskiego. I tak jak dziewczyny przyszły, tak zostały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie