Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wygrałam wybory mądrością życiową" - Janina Sagatowska o powrocie do senatorskiej ławy

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Pani senator z kwiatami otrzymanymi po odejściu z sejmiku po wygranych wyborach na senatora.
Pani senator z kwiatami otrzymanymi po odejściu z sejmiku po wygranych wyborach na senatora. Zdzisław Surowaniec
Janina Sagatowska ze Stalowej Woli w imponującym stylu zdobyła ponownie mandat senatora. Będę dzień i noc pracować nad wypełnieniem tego urzędu treścią - mówi.

Janina Sagatowska wraca do senatorskiej ławy, gdzie pracowała przez dwie i pół kadencji. - Niektórzy mówili "emerytka i startuje w wyborach". No to im pokazałam jak startuje emerytka! Część myślała, że przeszłam do lamusa. Ale przypomniałem o sobie i ludzie o mnie sobie przypomnieli - mówi pani senator.

Wygrała wybory w pięknym stylu, dostała 50 tysięcy 185 głosów, wyprzedzając zdecydowanie konkurentów. - Wygrałam wybory mądrością życiową. Wychodzę w sobotę z rynku, parę osób mnie spotkało i usłyszałam od nich: "wie pani, kiedy słuchaliśmy jak pani mówi, poczuliśmy się z panią bardzo bezpiecznie. A teraz nam tego bardzo potrzeba". Bo niby nie ma wojny, nie ma dookoła zagrożeń, u granic nie stoją jakieś hordy, ale wszyscy jesteśmy jacyś zastraszeni, mamy poczucie, że może coś się wydarzyć - stawia diagnozę.

DELIKATNA KAMPANIA

- Miałam delikatną kampanię, jakby jej wcale nie było, a dostałam dziesiątki tysięcy głosów. Nic samo nie przyszło. W polityce jestem od osiemdziesiątego roku, od czasów powstania Solidarności, przez piastowanie urzędu wojewody. Przez ten cały czas wpisuję swoje imię w serca ludzi, a nie na jakieś szyldy. To dłuższa droga, ale ona daje efekty - przyznaje pani senator.

Wygrana w wyborach oznacza powrót do Senatu, który zna od podszewki. - Wracam z wielką radością, bo ten mandat może mi pomagać. Oprócz wielkich spraw ojczyźnianych, pozwala mi pomagać zwykłemu Kowalskiemu czy Kowalskiej. Dlatego chcę stworzyć sieć biur senatorskich, będę ich miała siedem. Chcę być blisko człowieka i żeby człowiek miał blisko do mnie - wyznaje.

Pamięta słowa profesora Andrzeja Zolla, który powiedział, że największym problemem ludzi jest bezradność. - Otacza nas nadmiar informacji i nie każdy jest w stanie się w tym połapać. W Wysokiej Strzyżowskiej przyszła do mnie pani, która od paru lat ma problem ze słupem energetycznym stojącym na jej posesji. Złapałam za telefon, zadzwoniłam do energetyki. Na kolejnym dyżurze usłyszałam, że słup został usunięty. To jest przerażające, że trzeba aż senatora, żeby takie rzeczy załatwić. Są poważniejsze sprawy, często uzasadnione. Jestem prawnikiem i mogę z marszu napisać jakieś pismo z interwencją - zapewnia.

JESTEM SOBĄ

O mandacie senatorskim mówi, że spotkała ją wielka łaska od Boga. - Warto być sobą, iść jedną drogą, być konsekwentnym w tym, co się robi. Ale żeby być sobą, trzeba być kimś. Żeby być kimś, trzeba dużo słuchać, czytać, mieć umiejętność rozeznania sytuacji, żeby wiedzieć co się chce w życiu osiągnąć - radzi innym.

- Przeszłam drogę od terminującego czeladnika do mistrza. Szybka droga jest na skróty. Moja droga to jest droga stałego dojrzewania, od pracy w hucie, od kontaktu z robotnikami, przez Solidarność. Stale się uczę. Mam w sobie radość życia. Cieszę się każdym dniem, cieszę się, że żyję, że spotykam ludzi i podziwiać świat - mówi z szerokim uśmiechem.

Przed kilkoma laty robiłem z panią senator reportaż o tym jak mieszka. Mieszka nadal w Stalowej Woli, w bloku na najwyższym drugim piętrze, w robotniczej dzielnicy, przy ruchliwej ulicy Popiełuszki. Mieszka sama. Córka Marta znalazła swoje miejsce w Holandii. Wyszła za mąż za Polaka z czeskiego Zaolzia, ma dwie córeczki Marię i Antoninę, jest w ciąży z trzecią dziewczynką. Pracuje w firmie zajmującej się sprzedażą warzyw, zna sześć języków.

OŻYWA NA ŚWIĘTA

Syn Radosław mieszka w Stalowej Woli na Piaskach, jest księgowym w Nowej Dębie. Pani Janina ma dobre kontakty z dziećmi męża z pierwszego małżeństwa - Jolą i Igorem, mieszkającymi w Szwecji. - Mój dom ożywa na święta. A tak to jestem sama. Ale nie mam poczucia osamotnienia, bo często jestem poza domem. Do niedawna byłam radną do sejmiku, dużo jeżdżę, mało kto wie, że jeździłam do Zaklikowa, Niska, Tarnobrzega na społeczne porady prawne - przypomina.

Pani Janina przyznaje, że lubi gotować. Gotuje sobie sama obiady. Ostatnio jej pasją są kiełki, je ich bardzo dużo. - Przeczytałam książkę o energii pożywienia, o prawidłowym odżywianiu połączonym z duchowością - wyznaje. Nie gotuje na zapas. - To była wielka wschodnia szkoła mojego męża, urodzonego we Włodzimierzu Wołyńskim, że wszystko musiało być gorące i bardzo świeże. Chyba tylko kotlety mam zrobione na kilka dni, a tak to przygotowuję jednodniowe jedzenie. Coraz rzadziej jem typowe polskie danie, czyli zupę i drugie danie, ale to raczej dlatego, żeby mieć mniej kilogramów. Bo w moim wieku inny jest metabolizm.

DOMOWE PIEROGI

A kiedy ma ochotę na szybkie danie, to w barze po przeciwnej stronie ulicy jest domowa kuchnia, są domowe pierogi. - Wszyscy nam zazdroszczą tego baru. Nawet moi znajomi z Krakowa mówią, że krakowskie pierogi wysiadają przy tych - cieszy się.

Z okna wychodzącego na wschód widać ulice z przedwojennymi domami w stylu art deco. - Ludzie jak ptaki mają gniazda. Ja też się do ptaków porównuję, ale do orła. I znalazłam w swoim życiu orle gniazdo. I to jest to moje mieszkanie przy tej ulicy, w fabrycznej dzielnicy. Wszystkich tu znam, tu zostanę, tu umrę. Tu się najlepiej czuję, tu jestem szczęśliwa. "Znalazłam orle siedlisko, skąd do lotów wysokich i do Boga blisko". Tak mówią Polacy na Litwie.

Mieszkanie tylko trochę się zmieniło. Stara meblościanka, kupiona po ślubie, została oklejona i służy dalej za bibliotekę. - Lubię stare rzeczy, jestem konserwatystką. Chociaż jeżdżę na rowerze, miałam przerwę w pływaniu, musze zacząć znowu pływać. Obiecałam sobie i córce, że zacznę się uczyć angielskiego. Bo lubię podejmować nowe wyzwania. Jestem szczęściarą, jak pan to określił, bo nie boję się wyzwań. Tak jak było z powstającą Solidarnością. Jak powstała to poszłam im pomagać jako prawnik na Zakład Mechaniczny - przypomina.

WIELKI HONOR

- Jak mi tylko Pan Bóg da zdrowie, to będę bardzo dużo pracować. Bycie senatorem, to jest wielki honor i zaszczyt, bo to jest tylko stu takich obywateli w Polsce. Będę dzień i noc pracować nad wypełnieniem tego urzędu treścią. Jestem do dyspozycji w otwieraniu innym drzwi do wysokich urzędów - wyznaje senatorskie credo.

I przytacza swoje ulubione zdania z księgi Syracha: "Synu, w sposób łagodny prowadź swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował. O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana".
W nostalgicznym okresie wspominania świętych, tych, którzy odeszli do wieczności, pani senator pokazuje mi pokoje domu, w których wszędzie są fotografie najbliższych - tych, którzy żyją i tych, którzy zmarli. - Mama, tato, mąż Ryszard - wylicza i pokazuje oprawione zdjęcia. Po śmierci męża nie zmieniła tabliczki na drzwiach, dalej widnieje na niej imię męża.

- Wierzę w świętych obcowanie, zmarli są ze mną cały czas - zapewnia. I wierzy, że czuwają, aby tu na ziemi napotykała prawych ludzi i znalazła łaskę u Pana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie