Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z wielkiego świata do Jastkowic - niesamowite historie wyjątkowych koni

Zdzisław SUROWANIEC
William zaprzęgnięty do bryczki na biesiadzie w Obojnej. To czwarty co do wielkości szajer w Europie.
William zaprzęgnięty do bryczki na biesiadzie w Obojnej. To czwarty co do wielkości szajer w Europie. Zdzisław Surowaniec
Stalowowolski biznesmen Zbigniew Koczwara ma stadninę z rzadkimi rasami koni. I największego w Europie szajera, którego ujeżdżali angielscy rycerze.

Wielkie, łagodne i inteligentne

Pędzące klacze szajerów na wybiegu w Jastkowicach.


Pędzące klacze szajerów na wybiegu w Jastkowicach. Zdzisław Surowaniec

Pędzące klacze szajerów na wybiegu w Jastkowicach.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Wielkie, łagodne i inteligentne

Konie rasy Shire, szajer, mają budowę ciała harmonijną, są silnie umięśnione, wysokonożne, z krótkim tułowiem i szeroką piersią. Mają suche głowy o szerokim, często garbonosym profilu, na wysoko osadzonej szyi. Na głowie występują różnego rodzaju znaki szczególne (łysiny, strzałki, gwiazdki). Cechami charakterystycznymi tej rasy są ponadto obfite, jedwabiste szczotki, zaczynające się już od stawu skokowego, krótki, gęsty ogon oraz gęsta grzywa. Współczesny koń fryzyjski sprawdza się jako koń spacerowy, ujeżdżeniowy, zaprzęgowy oraz w pokazach rewiowych. Świetnie nadaje się też do hipoterapii. Wysoka inteligencja i chęć współpracy z człowiekiem, pozwala na użytkowanie fryzów przez osoby o dużym stopniu niepełnosprawności do jazdy wierzchem.

Z wielkiego świata do Jastkowic trafiły rzadkie rasy koni zaliczanych do końskiej elity. W stadninie "Troja" Zbigniewa Koczwary można oglądać tinkery o srokatym umaszczeniu, kare konie fryzyjskie i największe konie świata - szajery. Ogier o imieniu William jest czempionem, czwartym co do wielkości szajerem w Europie!

Konia cieszy owies, krowę koniczyna, starego pieniądze, młodego dziewczyna - mówi przysłowie koniarzy. A pana Zbigniewa, biznesmena związanego od lat ze Stalową Wolą, od trzech lat cieszą konie. W swoich ukochanych Jastkowicach ma dwa wybiegi, trzeci jest w lesie w Kochanach.

RODZINNA TRADYCJA

Skąd to zainteresowanie końmi? - To są może rodzinne tradycje, bo u nas w domu był zawsze koń. U moich stryjów nieraz były trzy czy cztery konie. Każdy ze stryjów miał konie od zawsze, gospodarzyli i używali koni do prac. Teraz przeznaczenie konia jest inne. Używa się ich do przejażdżek, do ujeżdżania. Ktoś lubi jeździć w siodle, ktoś lubi na oklep, dla czystej przyjemności - tłumaczy pan Zbigniew.

- Trzy lata temu zostały w Jastkowicach dwa konie i jedna krowa. A wieś jest duża, są tu piękne pastwiska, piękne tereny. Chciałem zrobić coś, co będzie na tych terenach cieszyć, co będzie przyciągać oko, co będzie przyciągać młodzież, dzieci. I tak się faktycznie stało. W sobotę, w niedzielę przy wybiegach jest masa młodzieży i dzieciaków. Głaszczą konie, chcą się przejechać. Dla dzieci i młodzieży to są chwile, które zapadają w pamięci. I być może kiedyś będą kontynuować moją pasję czy to moje dzieci czy wnuczki, czy może ktoś tu ze wsi, z okolicznych mieszkańców. Pójdą w moje ślady, bo hodowla koni to jest coś pięknego - zachwyca się pan Zbigniew.

Hodowca przyznaje, że sprowadził rasy, które w Polsce są rzadkimi. Pierwszy zakup to były konie fryzyjskie, zwane fryzami. - Konie fryzyjskie, to jest holenderska rasa, są bardzo urodziwe. Mają umiejętność lekkiego poruszania się. To są konie z gracją, reprezentacyjne, używane do orszaków, parad. Idą w bryczce. Są tylko kare, czarne, nie ma innych. To ich jedyna maść - tłumaczy pan Zbigniew.

Zbigniew Koczwara każdego dnia dogląda konie.
Zbigniew Koczwara każdego dnia dogląda konie. Zdzisław Surowaniec

Zbigniew Koczwara każdego dnia dogląda konie.
(fot. Zdzisław Surowaniec )

BAROKOWE SZKOŁY

W encyklopedii czytam, że w czasach baroku, konie fryzyjskie użytkowane były głównie w barokowych szkołach jazdy, zdobywając sławę w Hiszpańskiej Szkole Jazdy, a także jako luksusowe konie powozowe zwane karosjerami. Ta rasa odradza się i staje się coraz bardziej popularna.

- Mam tinkery, o srokatym umaszczeniu. To są pierwotne, cygańskie konie zwane Gypsy Vanner, pochodzą z Irlandii, Mam tylko pięć sztuk. Te konie nie potrzebują stajni, nawet w zimie wytrzymują przymrozek. Wystarczy im tylko karma - przyznaje hodowca. W stadninie są także trzy kucyki, które mają 72 centymetry w kłębie. - To są przepięknej urody miniaturki, będą ujeżdżane i zostaną pokazane na dożynkach wiejskich w Jastkowicach i powiatowych w Pysznicy - obiecuje pan Zbigniew.

Szajery, największe konie świata, to temat godny szczególnego opisu. - Czytałem o nich w encyklopedii, widziałem na filmach. Czytałem takie opisy, że szajer potrafił pociągnąć wagon o ciężarze sześćdziesięciu ton. Używane były na bocznicach kolejowych do przeciągania wagonów, ciągnęły tramwaje. W portach przeładunkowych przeciągały statki. To nie jest zwykły konik, to jest potęga, siła, one mają majestat - zachwyca się pan Zbigniew.

ANGIELSCY RYCERZE

Po angielsku Shire, po polsku szajer, zostały wyhodowane z myślą o angielskich rycerzach. Rycerze potrzebowali mocnych koni, których już sam widok trwożyłby wrogów. Za największe zwierzęta płacono najwyższe ceny. Dążąc do ideału, hodowcy z wielkim trudem wyhodowali konia dużego i ciężkiego, ale harmonijnie zbudowanego i bardziej nadającego się pod wierzch niż większość koni zimnokrwistych.

Koni tej rasy jest w Polsce zaledwie dwadzieścia. Zbigniew Koczwara jeszcze do niedawna miał ich dwanaście, jednak sprzedał cztery, zostało mu osiem. - Są to drogie konie, sprowadza się je z Anglii. Można od Szwabów ściągnąć, ale to jest nie to, można ze Szwecji, ale najładniejsze, najbardziej dorodne są konie z Anglii. Tam jest ich najwięcej i są piękne stadniny. Te moje przypłynęły z Anglii promem, potem przyjechały samochodem - opowiada pan Zbigniew.

Z szajerów pierwszy w stadninie w Jastkowicach był ogier William. To imię, jakie ma angielski książę junior. - To konie wyjątkowo spokojne, ktoś kto ich nie zna, bałby się do nich podejść i dotknąć. Tymczasem całkiem obcy człowiek może się położyć pod tym koniem, wziąć za noge, za łeb i koń mu nic złego nie zrobi. To są konie jakby stworzone do zabawy - uśmiecha się pan Zbigniew. Każdy szajer ma od kolan długie białe włosy. O tych włosach mówi się pospolicie "szczotki".

Klacz szajera – największej końskiej rasy na świecie.
Klacz szajera – największej końskiej rasy na świecie. Zdzisław Surowaniec

Klacz szajera - największej końskiej rasy na świecie.
(fot. Zdzisław Surowaniec )

PŁYNIE SIĘ

- Nie jeżdżę wierzchem, ale ci, którzy u mnie próbowali jeździć wierzchem na szajerach, mówią, że na tych koniach się płynie. Nie czuje się nagłych ruchów końskich, podskoków, od których potem bolą mięśnie. Jadąc na nich ponoć siedzi jak w fotelu - zapewnia. To są najcięższe konie świata i najwyższe. - Mój ogier William jest czempionem, ma 195 centymetrów w kłębie. To czwarty koń jeśli chodzi o wysokość w Europie. To dla mnie satysfakcja. Taki koń cieszy oko - przyznaje pan Zbigniew.

Szajerów pan Zbigniew nie rozmnaża, bo jak się okazuje, rozmnażanie ich w Polsce jest utrudnione. Nie wiadomo dlaczego, najbardziej odpowiada im klimat europy zachodniej i tam przychodzą na świat bez problemów.

Każdy koń wymaga pielęgnowania, potrzebuje dużo karmy, przestrzeni, trzeba mu poświęcić dużo czasu. - Jeśli ktoś chce mieć ładne czy piękne konie, to musi się tym koniom poświęcić. Oprócz mnie jest także trójka ludzi, którzy zajmują się tylko końmi. Hodowla wymaga ogromnego wkładu pracy. Człowiek widzi piękne konie, ale to, żeby były piękne, to trzeba włożyć mnóstwo pracy. Ale efekty są wspaniałe - stwierdza hodowca.

KOWAL Z LUBLINA

Każdego dnia konie muszą mieć opiekę weterynaryjną. Środowisko, nawet tak piękne i naturalne jak w Jaskowicach, jest zanieczyszczone chemią, na co konie są szczególnie uwrażliwione. Do koni musi także systematycznie zaglądać kowal, współpracujący z weterynarzem. Najbliższy kowal jest w Lublinie.

Przez cały rok konie jedzą tylko trawę z sianem, w zimie dodatkowo otręby i owies. I witaminy na okrągło przez cały rok. Wybiegi muszą być ogrodzone. - To wszystko trzeba utrzymać, to są koszty niesamowite. Ale coś w życiu trzeba robić - wyznaje pan Zbigniew.

Ulubione konie? - Staram się traktować wszystkie jednakowo, równo. Jednak czempion William to jest jednak koń, do którego zaglądam codziennie. Zresztą także moi goście pytają "a gdzie jest ten największy?" - przyznaje hodowca. Jest wyprowadzany na wybieg tylko dla ogierów, żeby miał ruch, na trzy, cztery godziny dziennie. Wyszaleją się tam, wyleżą i wracają do czystej stajni, gdzie nie czuć żadnych przykrych zapachów.

Konie fryzyjskie ze stadniny Troja z Jastkowic, zaprzęgnięte do bryczki.
Konie fryzyjskie ze stadniny Troja z Jastkowic, zaprzęgnięte do bryczki. Zdzisław Surowaniec

Konie fryzyjskie ze stadniny Troja z Jastkowic, zaprzęgnięte do bryczki.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

ZACHOWAŁY DZIKOŚĆ

Konie mimo tego, że są uważane za oswojone, zachowały pewną dzikość i należy to mieć na uwadze. Niedawno stary hodowca koni, znajomy pana Zbigniewa, został nagle kopnięty w pierś przez konia, który opiekował się od źrebaka. Zmarł od tego uderzenia.

Konie wymagają specjalnych zabiegów kosmetycznych. Pan Zbigniew przyznaje, że są takie sytuacje, że konia się wyczesze, natrze specjalnymi środkami do ogona, do grzywy, jest piękny, lśniący. Puści się go wybieg, a on wytarza się w piachu i praca jest zmarnowana. I od nowa trzeba kosmetykę powtarzać. - Ale jemu takie tarzanie jest to potrzebne - usprawiedliwia pan Zbigniew.

- Najbardziej lubię jeździć bryczką. Może u nas nie ma takich tradycji, bo bryczki były w zamku w Łańcucie, w majątkach. Natomiast myśmy na wsiach mieli zwykłe furmanki - przyznaje pan Zbigniew. Dziś są osiągalne piękne bryczki, powozy, dziś można się tym nie tylko bawić, ale i delektować. To można było zobaczyć w ostatnią niedzielę Obojnej na biesiadzie.

Fryzy ze źrebakami na wybiegu w Jastkowicach.
Fryzy ze źrebakami na wybiegu w Jastkowicach. Zdzisław Surowaniec

Fryzy ze źrebakami na wybiegu w Jastkowicach.
(fot. Zdzisław Surowaniec )

PIĘKNE IMPREZY

- Takie biesiady powinny być organizowane w każdej miejscowości przynajmniej raz, dwa razy w roku. Do tego powinny się moim zdaniem dokładać samorządy, bo to jest wychowujące młodzież. Właściciela konia czy koni nie zawsze jest stać na zorganizowanie jakiejś imprezy, tak jak jest na Zachodzie, u Niemców, w Holandii, w Szwecji czy w Anglii. Tam są olbrzymie środki pozyskiwane z funduszy samorządowych. To są piękne imprezy, przyciągające tysiące ludzi. W Obojnej było kilka tysięcy ludzi. Ani to duża miejscowość, ani znacząca, a jednak przyszło kilka tysięcy ludzi - zauważa pan Zbigniew, który prezentował tam w zaprzęgu Williama i parę fryzów.

Na koniec naszego spotkania na wybiegach dla koni otoczonych łąkami pan Zbigniew wyraził taką refleksję; - Jeśli człowiek chce poważnie zająć się hodowlą koni, to nie jest w stanie od tego się uwolnić. Nie można się pobawić tym tydzień i rzucić. Jak się w to wejdzie, to już koniec. Można zmieniać konie, uzupełnić czy dokupić jakiś egzemplarz. Ale jak już się ma konie, to od tego nie da się uwolnić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie