Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za przeniesienie krzyża pójdzie pod sąd

Zdzisław Surowaniec
Krzysztof Obara tak szykował się na odwiezienie krzyża z Zaklikowa do Stalowej Woli.
Krzysztof Obara tak szykował się na odwiezienie krzyża z Zaklikowa do Stalowej Woli. Zdzisław Surowaniec
Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 - taki zarzut otrzymał Czesław Krzysztof Obara, który w połowie czerwca "pomógł" wymiarowi sprawiedliwości i samowolnie przeniósł krzyż z kokoszej górki w Stalowej Woli do Zaklikowa na swoją posesję.

Przypomnijmy pokrótce - krzyż na miejskiej kokoszej górce stanął z błogosławieństwem strony kościelnej w lutym 2009 roku, w miejscu, gdzie miała stanąć kościół. Po trzech lata został uznany za samowole budowlaną, bo miasto nie dało zgody na jego postawienie. Ale strona kościelna nie uznawała wyroków i po dobroci krzyża zabrać nie chciała.

NIEWYDOLNE URZĘDY

Zdenerwowało to Czesława Krzysztofa Obarę, który postanowił wyręczyć niewydolne urzędy i organy odpowiadające za przestrzeganie prawa. W czerwcu tego roku samowolnie wykopał krzyż i przewiózł go na działkę w Zaklikowie, gdzie buduje dom. Strona kościelna uznała to za kradzież i domagała się oddania krzyża.

Obara zmiękł po kontaktach z policjantami i 9 sierpnia krzyż odwiózł do Stalowej Woli, ale już nie na kokoszą górkę. Oddał go parafii i krzyż stanął na placu kościelnym. Wydawało się, że oznacza to kres konfliktu. Tymczasem do jego finału jeszcze daleko. Bo właśnie Prokuratura Rejonowa w Stalowej Woli przesłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Obarze, zarzucając mu przywłaszczenie krzyża. Co zrobi sąd, można gdybać. Prawdopodobnie uzna przywłaszczenie jako niską szkodliwość społeczną i wymierzy symboliczną karę, być może w zawieszeniu.

PUBLICZNE PRZEPROSINY

Obarze więc włos z głowy nie spadnie. Już natomiast zaczął bombardować prokuraturę pismami. W jednym domaga się wszczęcia dochodzenia wobec biskupa Edwarda Frankowskiego w sprawie zawłaszczenia przez niego terenu na kokoszej górce, na której chciał zbudować kościół. W drugim domaga się tego samego w stosunku do proboszcza parafii Opatrzności Bożej, jako "prawnego opiekuna krzyża". Na dodatek od obu księży chce publicznych przeprosin.

Jednak Obara niepotrzebnie się tak rozpędził. Nie ma bowiem tytułu prawnego do działki na kokoszej górce ani do krzyża, aby rościć sobie pretensje do rozliczania strony kościelnej z bezprawia, jakim była samowola budowlana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie