Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żądania wypłat zaległych trzynastek i odsetek rujnują szpital w Stalowej Woli

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Najbardziej rozsądny był na sesji głos radnego dra Wojciecha Korkowskiego.
Najbardziej rozsądny był na sesji głos radnego dra Wojciecha Korkowskiego. Zdzisław Surowaniec
Fiasko rozmów ostatniej szansy między dyrektorem szpitala w Stalowej Woli Romanem Ryznarem i związkami zawodowymi w sprawie zlikwidowania straty finansowej oznacza, że szpital zmierza do komercjalizacji lub prywatyzacji.

893 pracowników

893 pracowników

Szpital w Stalowej Woli istnieje od ponad 50 lat, ma 16 oddziałów, zatrudnia 893 pracowników, w tym między innymi 134 lekarzy, 390 pielęgniarek, 33 położne, 99 pracowników średniego personelu.

Na piątkowej sesji Rady Powiatu powiało grozą. Dyrektor Ryznar nie krył, że o porozumienie ze wszystkimi dziewięcioma związkami zawodowymi raczej nie ma już mowy, bo szczególnie dwa związki - lekarzy oraz pielęgniarek i położnych - zajęły nieprzejednane stanowisko i nie chcą ograniczyć żądań płacowych. A to oznacza tylko jedno - szpital przestanie istnieć w obecnej formie, ze wszystkimi tego konsekwencjami dla pracowników i pacjentów.

WZAJEMNE OSKARŻENIA

Radni mieli wdzięczny obiekt do przerzucania się oskarżeniami, kto jest winien nadchodzącej katastrofie. W tej sytuacji najbardziej logiczna była wypowiedź doktora Wojciecha Korkowskiego, który był przewodniczącym zespołu, mającego uzmysłowić związkowcom w jak tragicznej sytuacji są finanse szpitala. Prace zespołu zakończyły się mizernym efektem, bo związkowcy poznali prawdziwe finanse, ale nie ostudziło to ich zapału do domagania się coraz większych wypłat.

- Nie czas teraz obwiniać się wzajemnie - stwierdził na sesji dr Korkowski, pijąc do tego, że radni przerzucali się argumentami w stylu kto ma więcej brudu za paznokciami. Stwierdził, że dotychczasowy dyrektor Edward Surmach nie został jeszcze odwołany, bo nie wręczone mu zostało wypowiedzenie uchwalone przez zarząd powiatu. Przypomniał, że związki zawodowe kategorycznie domagały się ustąpienia Surmacza, a dyrektor Surmach poszedł na zwolnienie lekarskie zanim zarząd powiatu stwierdził, że nie jest zdolny kierować szpitalem i jest na "chorobowym" nadal. I to w sytuacji, kiedy placówka wymaga mocnego kierownictwa.

KOLEJNE POZWY

Jak ocenił starosta, niewielki efekt dały spotkania z załogą bez pośrednictwa związkowców. Do sądu pracy zaczęły wpływać pozwy o zaległe trzynaste pensje i odsetki za "trzynastki" wypłacone z opóźnieniem. Związkowcy powiadomili o sytuacji w szpitalu inspektora pracy. Pierwsza kontrola stwierdziła, że rzeczywiście szpital zalega z należnościami, ale nie wynika to ze złej woli dyrekcji, tylko w kasie nie ma pieniędzy. Związkowcy zaskarżyli to postanowienie i druga kontrola była bardziej ostra - uznała, że pieniądze się ludziom należą i trzeba je wypłacić. Dyrektor zaskarżył tę decyzję, ale ma małe szanse na wygraną. Dla szpitala stojącego na progu bankructwa, oznacza do wypłatę blisko dziesięciu milionów złotych.

Wysokie podwyżki, jakie przed kilku laty dostali strajkujący lekarze, a chwilę potem strajkujące pielęgniarki, stają się teraz kamieniem młyńskim na szyi szpitala. Może się więc okazać, że komornik ściągając należności, jakich domagają się pracownicy, zajmie konto szpitala i nie będzie pieniędzy na bieżące pensje. Albo zajmie drogi, nowoczesny sprzęt i szpital utraci możliwość realizacji kontraktów czyli zarabiania.

MUSI ZNIKNĄĆ

- Nie da się utrzymać statusu szpitala w obecnej formie - powiedział na sesji dr Korkowski. A to oznacza, że przede wszystkim musi zniknąć trzynastka, jako przeżytek, a w to miejsce pojawić się powinna premia, uzależniona od możliwości finansowej szpitala.

Mało już kto jednak wierzy w to, że związki w szpitalu pozwolą na zmianę regulaminu pracy, co dałoby oddech na ustabilizowanie się finansów w okresie dwóch, trzech lat. Prawdopodobnie szpital, jak dziurawa łódź, nabierze w tym roku wody i osiądzie na mieliźnie. W przyszłym roku dojdzie więc do zwolnienia wszystkich pracowników i zatrudnienia części załogi na warunkach gwarantujących zysk. Szpital w Stalowej Woli byłby jednak jedynym w Polsce, gdzie zmiany odbyłyby się przy takim konflikcie ze związkowcami (do związków należy połowa załogi).

Związkowcy mają jeszcze nadzieję, że rząd wycofa się z pomysłu komercjalizacji w przyszłym roku szpitali, które w tym roku przyniosą straty. Panuje więc przekonanie, że jakoś to będzie i czy się stoi czy się leży trzynastka się należy. A to oczywiście wszystko dla dobra pacjenta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie