Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Koczwara, Człowiek Roku Północnego Podkarpacia w kategorii „Kultura”, stworzył jasełka na skraju puszczy

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Krystyna i Zbigniew Koczwarowie podczas wystawiania jasełek w Kochanach najserdecznie przyjmują wszystkioch gości
Krystyna i Zbigniew Koczwarowie podczas wystawiania jasełek w Kochanach najserdecznie przyjmują wszystkioch gości Zdzisław Surowaniec
Zbigniew Koczwara - prezes Jastkowickiego Stowarzyszenia Kulturalno Historycznego „Dziedzictwo i Pamięć” został Człowiekiem Roku Północnego Podkarpacia w kategorii „Kultura” w plebiscycie „Echa Dnia”. Jest twórcą jasełek - niezwykłego, monumentalnego widowiska w plenerze w Kochanach, największego w Polsce, ze scenografią, kostiumami, egzotycznymi zwierzętami i scenami z Narodzenia Zbawiciela.

Kochany to wieś na skraju Puszczy Solskiej w powiecie stalowowolskim, w śródleśnej osadzie, nad brzegiem stawów. Olbrzymia brama z drewnianych bali prowadzi do 20-hektarowej posiadłości Haliny i Zbigniewa Koczwarów.

Od pięciu lat w okresie Bożego Narodzenia wystawiane są tu jasełka. Są tak popularne, że piętnaście spektakli zawsze jest przy pełnej widowni. Mimo tego, że dojazd do Kochan przez leśne drogi to wyzwanie dla kierowców. Trzeba się orientować w plątaninie dróg, żeby nie zjechać z trasy.

Ogród zoologiczny

Od bramy przechodzi się na miejsce wystawianych jasełek obok płotu, za którym jest prywatny ogród zoologiczny państwa Koczwarów z egzotycznymi zwierzętami. Jest tu około 300 ptaków i 60 zwierząt. Zwierzęta te wykorzystywane są w trakcie przedstawiania jasełek każdego roku na przełomie grudnia i stycznia. W pozostałym okresie są udostępniane zwiedzającym. Zwierzęta te są na tyle oswojone, że podchodzą do ludzi i można je dotykać i spędzać dowolną ilość czasu.

Mrok rozświetlają pochodnie. Wchodzi się na duży plac z olbrzymim ogniskiem i amfiteatralnie zbudowaną widownią na 250 miejsc. Z tego miejsca widać ustawionych półkolem siedem drewnianych zabudowań. To karczma żydowska, kuchnia, raj, pałac Heroda, dom rodziny Marii, warsztat stolarski Józefa, stajenka w Betlejem. Kiedy w którymś miejscu rozgrywa się akcja, kierują się tam mocne światła reflektorów „punktowców”.

Spektakle wystawiane są po zmroku, co w połączeniu z pięknem otaczającym teren lasów i stawów, prószącym lekko śniegiem oraz profesjonalnym oświetleniem i nagłośnieniem poszczególnych scen powoduje, że jasełka w Kochanach stają się dla widzów niezapomnianym przeżyciem. Zabudowania przypominają żywą szopkę. Są bogato wyposażone w stare sprzęty domowe i oryginalne narzędzia rolnicze. Kobiety piorą w balii ubrania, mężczyźni rżną sieczkę, wieśniaczki pieką placki, starsze kobiety zabawiają dokazujące dzieci.

A przed widownię wychodzą gospodarze - pani Halina i jej mąż. Witają publiczność, cieszą się, że przybyli na jasełka. I rozpoczyna się widowisko - od sceny w raju, kiedy Ewa uległa pokusie węża-szatana i zachęciła Adama do zjedzenia jabłka z zakazanego drzewa. Wtedy anioł stojący na wysokim pniu ogłasza wężowi boski wyrok: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę”.

Bóg się ulitował

Wypędzeni z raju mają na sobie piętno grzechu. Bóg ulitował się nad marnością człowieka i zsyła im swojego Syna. Scena po scenie, rozgrywają się na jasełkach dzieje zbawienia, zwiastowanie, ślub Marii z Józefem, widzimy szalejącego ze strachu o utratę władzy Heroda, ucieczkę świętej Rodziny z Marią na ośle, narodziny Zbawiciela w stajence wśród kóz i osłów, przybycie Trzech Króli na wielbłądach, pokłon pasterzy. W jasełkach jest wiele rodzajowych scenek. Co rusz to jest coś wzruszającego w widowisku.

Gra na akordeonie

Pan Zbigniew gra na akordeonie z towarzyszeniem dwóch chłopców, w karczmie na fletach grają żydowską klezmerską, rozrywkową muzykę ubrani w czarne luźne chałaty Janusz Hadała - nauczyciel muzyki ze Szkoły Muzycznej w Stalowej Woli i jego uczeń Kuba Macko. Nawet osioł za płotem czasami porykuje, ku uciesze widzów. W mroźnym, czystym powietrzu na niebie widać gwiazdy. I tylko szkoda, że nie ma śniegu, bo w takiej scenerii jasełka nabrałyby szczególnego blasku.

Po jasełkach jest przerwa, podczas której zbierane są pieniądze na pomoc dla ubogich rodzin. Rozdawane są ciepłe bułeczki, z czego korzystają lekko zziębnięci widzowie. Na finał jest kolędowanie. Ubrani w wojskowe stroje kolędnicy krążą na podeście przed widownią, śpiewają do muzyki granej na akordeonie przez pana Zbigniewa. I jest wiele śmiechu z Heroda, diabła i śmierci. I z Żyda, który mówi o pewnym prezesie, że chciałby zostać premierem i nosić broszkę. Na finał diabeł wyciąga z widowni dziewczynę, tańczy z nią, potem jest „odbijany”. Pożegnani przez państwo Koczwarów widzowie idą na parking do samochodów i odjeżdżają przez las do domów.

- To jedyne takie jasełka. Miały być największe na Podkarpaciu, a wyszły największe w Polsce. Zjeżdżają do nas ludzie z różnych okolic kraju - mówi Zbigniew Koczwara, kiedy po spektaklu mamy chwilę czasu na rozmowę.

- Jednorazowo spektakl może oglądać 250 osób. Zaangażowaliśmy prawie 60 aktorów, którymi są mieszkańcy Jastkowic i okolic. Staramy się jak najwierniej odtworzyć biblijny przekaz - dodaje pan Zbigniew. Aktorzy są w wieku od 8 do 65 lat. Wśród nich jest ośmiu członków z rodziny Koczwarów, są ludzie różnej profesji, nawet biznesmeni. Jednym z aktorów jest komendant straży pożarnej ze Stalowej Woli Robert Lebioda! Każdy aktor ma strój ufundowany przed pana Zbigniewa. Zabiera go ze sobą do domu i przynosi na przedstawienie. I tak jest od trzech lat.

Własny scenariusz

Scenariusz do jasełek to pomysł Zbigniewa Koczwary i jego zony Haliny, których wsparła Anna Partyka, a całość tekstu została skonsultowana z jastkowickim proboszczem księdzem Adamem Węglarzem.Każdego roku jasełka są coraz dłuższe, bo przybywa scen. Na początku trwały godzinę i dziesięć minut, teraz już dwie godziny.

- Jestem pełen podziwu dla aktorów, że się nie zniechęcają. Występują zawsze ci sami, to taka „stara paka”. Mam dla nich wiele słów uznania, bo wszyscy pracują, uczą się, ale znajdują czas, żeby wziąć udział w jasełkach - mówi pan Zbigniew. Nawet po trzy osoby z jednej rodziny występują.

Pan Zbigniew zapytany co było impulsem do stworzenia jasełek odpowiada, że to w hołdzie dla tych, którzy w tej okolicy zginęli z rąk Niemców podczas wojny. Pan Zbigniew nie nazywa zbrodniarzy nazistami czy hitlerowcami, żeby ktoś nieuświadomiony nie pomyślał, że to ktoś inny niż właśnie Niemcy.

Bo dobry Bóg dał ludziom las. Piękny las, Puszczę Solską. Pozakładali w tych lasach wioski o uroczych nazwach - Kochany, Dębowiec - i byli w nich szczęśliwi na swój sposób. Aż przyszła wojna. W roku 1942 przyszli Niemcy, wywlekli wszystkich z domów i pozabijali - roczne dzieci, kilkuletnie, nastolatków i dziadków. Niemcy za pomoc udzielaną „leśnym” czyli partyzantom przez mieszkańców postanowili się zemścić w sposób najokrutniejszy. Położona w środku lasu wieś Kochany wówczas liczyła ponad 80 mieszkańców. Hitlerowscy oprawcy weszli do wsi w godzinach porannych, kiedy większość osób dorosłych pracowała w polu. Niemcy nie mieli litości nad bezbronnymi, zabijali kobiety, dzieci, osoby starsze i niepełnosprawne, a wszystkie zabudowania podpalili. Życie straciło wówczas dwadzieścioro dzieci (czworo dzieci nie miało jeszcze roku, czworo miało dopiero dwa lata, a dwanaścioro było w wieku powyżej trzech lat), 12 kobiet (w tym ciężarną Janinę Rżewską, Annę Surowaniec karmiącą nowonarodzonego synka) oraz 5 mężczyzn (w tym niepełnosprawnego Władysława Stręciwilka). Po Niemcach pozostała rozpacz i zgliszcza.

Pan Zbigniew wierzy, że duszyczki zamordowanych są już u Pana, że są tam szczęśliwe i że cieszą się teraz, kiedy nad brzegiem stawu w Kochanach, przy ścianie lasu, pod wygwieżdżonym niebem, wystawione są jasełka o narodzinach Zbawiciela.

Piękna modlitwa

A uczestnikom jasełek pozostaje piękna modlitwa: „O Panno gdyżeś takowej mocy, wołamy ktobie we dnie i w nocy, raczysz nam być grzesznym na pomocy. Byśmy Panno przez Twe przyczynienie, mieli tu swych grzechów odpuszczenie, a potem wiekuiste zbawienie”.

W ramach Jastkowickiego Stowarzyszenia działa także Grupa Rekonstrukcyjna Żołnierzy Wojska Polskiego Wrzesień 1939. Pomysł stworzenia grupy żołnierzy zrodził się w głowach jej założycieli już wiele lat temu. Chodziło przede wszystkim o podtrzymanie tradycji sprzed lat - kiedy to w Jastkowicach podczas Świąt Wielkanocnych przy Grobie Pańskim w Kościele wartę trzymało „wojsko”. Tradycja ta wymarła wiele lat temu, została odtworzona pod koniec lat osiemdziesiątych przez druhów, strażaków z Ochotniczej Straży Pożarnej w Jastkowicach, którzy przez kilkanaście lat organizowali wartę. Od 2015 roku kiedy to udało się zebrać odpowiednią grupę osób, skompletować mundury i wyposażenie przy Grobie Pańskim zaczęła trzymać wartę Grupa Rekonstrukcyjna Żołnierzy Wojska Polskiego.

Grupa liczy ponad 30 członków, mieszkańców Jastkowic. Poza oprawą Świąt Wielkanocnych żołnierze biorą udział w licznych uroczystościach patriotycznych i religijnych, przedsięwzięciach kulturalnych i występach artystycznych.

Kolęda z Herodem

Kolejna inicjatywa to Kolęda z Herodem. To pradawny zwyczaj chodzenia po wsiach od domu do domu, gdzie męska grupa śpiewała kolędy i wystawiała przedstawienie. Przygotowania do kolędowania trwały zawsze dużo wcześniej a samo kolędowanie rozpoczynało się w dzień św. Szczepana. Akcja kolędy rozgrywa się wokół postaci Heroda, a punktem kulminacyjnym jest jego śmierć. W kolędzie występują Herod, marszałek, żołnierze, syn Heroda, Anioł. Wątku humorystycznego dodają także postacie Żyda, Diabła i Śmierci. W rytm akordeonu wykonywane są kolędy i przyśpiewki, na zakończenie widowiska żołnierze wraz z marszałkiem tańczą z pannami po czym składają życzenia na ręce gospodarza.

Natomiast przed trzema laty z inicjatywy Zbigniewa Koczwary, grającego na akordeonie, powstał Zespół muzyczny „Sami sobie. Liczy obecnie dziesięć osób śpiewających i grających. Repertuar zespołu to piosenki i melodie z lat młodości wykonawców, śpiewane przy akompaniamencie „żywych” instrumentów (akordeon, kontrabas, saksofon, perkusja, gitara).Zespół muzyczny „Sami sobie” występuje na różnego rodzaju imprezach.

Na finał warto wspomnieć, że Zbigniew Koczwara przed jedenastu laty podarował Szkole Muzycznej i Miejskiemu Domu Kultury w Stalowej Woli po koncertowym fortepianie Steinway&Sons. - Mogłem kupić dziesięć razy tańsze instrumenty. Ale nie chciałem, żeby po roku czy dwóch się rozleciały. Te posłużą wiele lat. I tym, którzy będą na nich grać, i tym, którzy będą słuchać muzyki. Kiedy przyjedzie jakaś gwiazda, będzie miała instrument, na którym pokaże całą swoją wartość. Ja też wtedy z przyjemnością go posłucham - tłumaczył.

POLECAMY RÓWNIEŻ:




Najpiękniejsze polskie cheerleaderki. Zdjęcia


Praca marzeń. 10 najlepszych ofert pracy



10 najdłuższych małżeństw w świecie show-biznesu



Wille i pałace najbogatszych Polaków. Zobacz, jak mieszkają



Te kraje omijaj szerokim łukiem! Zobacz ranking



Ile kosztuje wychowanie dziecka w Polsce?


od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie