Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodniarz zaczyna sypać!? Mężczyzna, który w biały dzień zastrzelił innego mężczyznę, po latach się przyznaje

Marcin RADZIMOWSKI
Ryszard T. skazany został na ćwierć wieku pozbawienia wolności. Dlaczego teraz nagle zmienił wersję i przyznał się do zastrzelenia mężczyzny?
Ryszard T. skazany został na ćwierć wieku pozbawienia wolności. Dlaczego teraz nagle zmienił wersję i przyznał się do zastrzelenia mężczyzny? Marcin Radzimowski
Ryszard T. ze Stalowej Woli odsiadujący karę 25 lat więzienia za zabójstwo w barze Bartek, po 11 latach przyznał się do winy! W piśmie do prezydenta RP prosząc o ułaskawienie opisał szczegóły zdarzeń i wskazał zleceniodawcę. Miałby nim być człowiek dobrze znany w Stalowej Woli.

4 procesy

4 procesy

Ryszard T. sądzony był czterokrotnie. W pierwszym procesie skazany został na 25 lat, po apelacji wyrok uchylono. Kolejny - 15 lat, także apelacja. Trzecim razem usłyszał ponownie 25 lat, po kasacji przed Sądem Najwyższym był kolejny, ostatni proces.

Procesy Ryszarda T. toczące się przed sądem w Tarnobrzegu, poruszyły opinią publiczną. W południe upalnego dnia do lokalu pełnego ludzi wszedł mężczyzna i strzelił kilka razy do siedzących mężczyzn. Jeden zmarł, dwaj inni zostali ranni. Niektórzy świadkowie zaklinający się, że widzieli strzelającego Ryszarda T., później "tracili pamięć" i zmieniali zeznania całkowicie. Pojawił się też wątek, jakoby sprawcą był Stanisław Sz., brat znanego pięściarza, Dawida "Cygana" Kosteckiego. W chwili procesu S. jednak już nie żył.

MILCZENIE ŚWIADKÓW

Milczenie świadków krwawej strzelaniny nie dziwi, bo większość z nich związanych jest ze stalowowolskim półświatkiem. A w takim towarzystwie "puszczania farby" się nie toleruje. Nic dziwnego, że cztery procesy (po kolejnych uchyleniach sądu drugiej instancji) nic nowego nie wniosły do pierwotnych ustaleń śledztwa. Nie znaleziono także broni, z której padły strzały.
Ryszard T. usłyszał ostatecznie wyrok: 25 lat więzienia. Od samego początku nie przyznawał się, gdy rozmawialiśmy z nim w zakładzie karnym, także twierdził, że jest niewinny. Teraz, po wielu latach zmienił zdanie - pisząc prośbę o ułaskawienie do prezydenta RP opisuje wszystko to, co wydarzyło się 12 czerwca 1999 roku. Podaje nazwiska, nowe okoliczności. Do jego "spowiedzi" dotarliśmy teraz, wcześniej sprawdzała je prokuratura. Śledczy nie znaleźli jednak potwierdzenia tych słów w dowodach rzeczowych, zaś osoby wskazywane przez Ryszarda T. - co zrozumiałe - wszystkiego się wyparły.

TO JA STRZELAŁEM

Co takiego napisał skazany za zabójstwo w liście z prośbą o ułaskawienie i wcześniejsze warunkowe zwolnienie z zakładu karnego? Według niego, feralnego dnia spotkał swojego kolegę - Wiesława K. Tamten zwierzył się, że ponoć Andrzej M. ps. "Seru" chce mu spuścić manto. Szukał go. Ryszard T. widział, że "Seru" siedzi w barze Bartek, na zapleczu sklepu Justyna.
"Wiesław K. wziął mnie do auta i podjechaliśmy w pobliże baru. Chciał, żebym wszedł i wyciągnął Andrzeja M. na zewnątrz. Spod siedzenia wyjął pistolet i dodał, że gdyby tamten nie chciał wyjść, żebym go postraszył pistoletem. Byłem przekonany, że to broń gazowa" - pisze Ryszard T. w prośbie o łaskę.

Skazany dodaje, że zrobił to, o co prosił kolega. "Seru" nie chciał jednak wyjść, więc Ryszard T. wyciągnął pistolet i mierząc w jego kierunku, próbował nastraszyć. "Nie reagował, ale z boku ławki rzucił się w moją stronę Robert K. ps. "Baranek". Wystrzeliłem w jego kierunku, potem znów skierowałem pistolet w kierunku Andrzeja M, ale doskoczył do mnie Czesław M. i zaczął mnie szarpać. Strzeliłem drugi raz" - czytamy w zeznaniach.

KAZAŁ SIĘ NIE MARTWIĆ

Z relacji Ryszarda T. wynika, że po wszystkim Wiesław K. mówił, żeby ten spał spokojnie, bo w związku ze strzelaniną policja poszukuje trzech Ukraińców w czerwonym samochodzie. Dodawał też, że jakby coś poszło nie tak i policja go zatrzymała, to on go wyciągnie z aresztu i zaopiekuje się rodziną.
"Następnego dnia przyszedł do mnie Artur W. ps. "Rajtuz" i dał mi tysiąc złotych od Wiesława K. Powiedział, że sprawa się skomplikowała i muszę na jakiś czas wyjechać ze Stalowej Woli. Nie zdążyłem, zostałem zatrzymany przez policję" - twierdzi mężczyzna z 25-letnim wyrokiem.

Nawet jeśli Ryszard T. przez tyle lat ukrywał osobę związaną ze strzelaniną, dlaczego teraz nagle przemówił? Dlaczego lojalność się skończyła? Sprawca wyjaśnia, że postanowił powiedzieć prawdę, gdyż Wiesław K. zadrwił z niego i powinien ponieść karę, a on sam nie zasłużył na 25-letnią odsiadkę.

ZROBILI SOBIE JAJA

"Miał mnie wyciągnąć z wiezienia, a siedzę już tyle lat. Napisałem do jego żony list z zakładu karnego w Wołowie, pytając dlaczego mnie zostawili samego. Nic nie odpisała, ale za dwa tygodnie przyszła paczka. Był w niej list z informacją, że przesyła dolary, a do listu dołączone ksero banknotów. Dołączyli też stare ciuchy żony K. Zrobili sobie ze mnie jaja" - argumentuje Ryszard T.

Skazany za zabójstwo został przesłuchany w prokuraturze. Śledczy badali poruszone przez niego wątki.
- Nie znaleźliśmy żadnych dowodów potwierdzających słowa skazanego. Sprawa została umorzona - mówi prokurator Radosław Lisek z Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie