Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnie, które wstrząsnęły województwem. Dwaj księża zamordowani, chodziło o pieniądze

Sylwia Bławat
Policjanci na miejscu zbrodni - w plebanii w Odrowążku.
Policjanci na miejscu zbrodni - w plebanii w Odrowążku. Archiwum
Kolejny odcinek cyklu "Zbrodnie, które wstrząsnęły województwem". W odstępie kilku miesięcy zamordowanych zostało dwóch księży. Motyw był taki sam: pieniądze.

Za tydzień

Za tydzień

14-letnia Joasia z Pawłowa zaginęła w drodze ze szkoły do domu. Kilka dni później znaleziono ciało, kilka miesięcy później za kraty trafił podejrzany... Miał najlepszych obrońców, opinie biegłych podważały największe polskie autorytety. Mimo tego został skazany. W cyklu "Zbrodnie, które wstrząsnęły województwem" o jednym z najbardziej tajemniczych morderstwach ostatnich lat.

W 2001 roku w Świętokrzyskiem doszło do dwóch zbrodni, jakich dziesiątki lat wcześniej i wiele lat później nie było. Zamordowani zostali dwaj księża. W obu przypadkach zabójców schwytano. Chodziło im o pieniądze. Potem się okazało, że nieduże.

Ksiądz Stefan, 70-letni proboszcz z Czarnocina koło Kazimierzy Wielkiej, mieszkał sam w plebanii obok kościoła. Nie miał gosposi na stałe, przychodziła raz na jakiś czas. W tę styczniową niedzielę 2001 roku duchowny miał podczas mszy zapoznać parafian ze sprawozdaniem, także finansowym, z tegorocznych odwiedzin duszpasterskich. Nie zdążył. Gdy człowiek, który nigdy się nie spóźnia, nie przyszedł na mszę, ludzie pobiegli na plebanię, ale ta była zamknięta. Ktoś zauważył uchylone okno, tędy dostał się do środka. Znalazł zwłoki księdza. Najpierw wezwano pogotowie, ale lekarz mógł już tylko stwierdzić zgon duchownego. Potem przyjechali policjanci. Nie było wątpliwości - kochany przez parafian duchowny został brutalnie zamordowany.

Ksiądz Tadeusz, 72-letni kanonik z Odrowążka, pracujący w parafii od 45 lat, tragicznego lipcowego dnia 2001 roku miał odprawiać mszę w kaplicy w pobliskim Szałasie. Ludzie przyszli i poszli do domu, bo ksiądz, choć nigdy mu się to nie zdarzało, nie przyszedł. Myślano, że starszy człowiek zaspał, ale na telefony kościelnego nie odpowiadał nikt. W końcu właśnie kościelny zdecydował, że ponieważ drzwi są zamknięte, trzeba wejść do środka po drabinie, forsując okno od strony łazienki. W kuchni na podłodze znalazł ciało proboszcza, a wokół porozrzucaną parafialną dokumentację. Potem przyjechali policjanci. Nie było wątpliwości - kochany przez parafian duchowny został brutalnie zamordowany.

Bracia zamiast sióstr

Bracia zamiast sióstr

Część śledztwa w sprawie zabójstwa księdza Tadeusza z Odrowążka umorzyła kielecka Prokuratura Okręgowa. Chodziło o ten fragment, który dotyczył czterech osób, którym wcześniej zarzucono zabójstwo księdza, a potem okazało się, iż nie miały z nim nic wspólnego.

W toku prowadzonego śledztwa w sprawie zabójstwa księdza z Odrowążka stało się coś, co się prawie nie zdarza wymiarowi sprawiedliwości, zwłaszcza w sprawach tak poważnych: wyszło na jaw, że aresztowano nie te osoby, które należało.

Za kraty w pierwszej fazie śledztwa trafiło dwóch mężczyzn i dwie kobiety, tymczasem zebrany później materiał dowodowy wskazał, iż zabójstwa dopuścili się dwaj bracia aresztowanych wcześniej kobiet. Oni sami przyznali się do winy, zaś jedna z dziewcząt tłumaczyła, że wcześniej kłamała, bo chciała ochronić brata, a druga - iż powiedziano jej, że pozostali już się przyznali do winy, poza tym straszono odebraniem praw do 15-miesięcznego dziecka.

- Ta sprawa to dowód na prawdziwość powiedzenia prawników: przyznanie się nie jest królową dowodów - mówi jeden ze świętokrzyskich śledczych. - Winę trzeba udowodnić. To, że podejrzany się przyznaje, nie musi przesądzać o tym, że rzeczywiście dopuścił się czegoś złego. Może to robić z innych pobudek, tak, jak to było w tej sprawie.

Gdy nastolatki, oczyszczone z zarzutów, wyszły na wolność, 13-letni brat jednej z nich targnął się na swoje życie. Niestety, pomoc nie nadeszła w porę. Chłopczyk zmarł.

Ksiądz Stefan

Pierwsza tragedia rozegrała się w styczniu 2001 roku. Policjanci ustalili, że zabójca proboszcza z Czarnocina do budynku dostał się przez lufcik. Gdy proboszcz zaskoczył go w środku, zabił.

Policjanci szybko ustalili nazwisko zabójcy - młodego człowieka z pobliskiej miejscowości, 21-latka wychowywanego głównie w placówkach opiekuńczych. Podejrzenia, że to on mógł być tamtego tragicznego dnia w plebanii, zostały potwierdzone, gdy podczas przeszukania u 21-latka znaleziono tekturowe pudełko z materiałami do nauki języka angielskiego, zapisane obcym charakterem pisma kartki z rozliczeniami i kopertę z adnotacją "parafia rzymskokatolicka w Czarnocinie". Już nie było wątpliwości - te przedmioty ukradziono z mieszkania 70-letniego księdza Stefana. Razem z 22 tysiącami złotych.

Za 21-latkiem rozesłano list gończy. Długo wolnością się nie cieszył - został namierzony i zatrzymany przez policję na Dworcu Centralnym w Warszawie. Gdy funkcjonariusze chcieli go wylegitymować, zaczął uciekać. Pościg trwał kilkadziesiąt sekund, po czym mężczyznę zatrzymano i przyprowadzono do komisariatu. Opowiedział policjantom, że za skradzione z czarnocińskiej plebanii pieniądze jeździł taksówkami i zabawiał się w agencjach towarzyskich. …

Ksiądz Tadeusz

72-letni kanonik z Odrowążka spotkał śmierć w lipcową noc 2001 roku. Nazajutrz miał, jak zwykle, odprawić mszę o siódmej. W kościele się nie pojawił, więc zaniepokojony organista poszedł do plebanii. Stukał, pukał, ale nikt mu nie otwierał. Więc, coraz bardziej zdenerwowany, wyważył okno w łazience. Ksiądz Tadeusz leżał na podłodze w kuchni, w kałuży krwi, twarzą do podłogi. Organista wezwał pogotowie, zadzwonił też po policję. Lekarz nie mógł już pomóc, bo proboszcz nie żył od kilku godzin. Miał rany tłuczone głowy, cięte stóp i pleców. Ktoś się nad nim pastwił, a na koniec obutą nogą stanął na gardle duchownego. Zadławienie stało się najprawdopodobniej przyczyną śmierci księża.

Zarzut zabójstwa proboszcza z Odrowążka prokuratura przedstawiła czterem osobom: dwóm dziewczynom: 16- i 18-letniej i dwóm niewiele starszym mężczyznom: 25- i 27-letniemu. - Czterem osobom: dwóm kobietom i dwóm mężczyznom, prokuratura przedstawiła zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem księdza proboszcza z Odrowążka - informowała wówczas prokuratura ustami swojego rzecznika.

Nieoczekiwana zmiana miejsc

A potem w sprawie zabójstwa proboszcza z Odrowążka nastąpił nieoczekiwany zwrot. Okazało, że to… niewłaściwi ludzie siedzą w areszcie. Po kilku miesiącach, kiedy laboratorium zbadało ślady zabezpieczone w plebanii, okazało się, że żadne z nich nie pochodzą od aresztowanych ludzi. Za to jeden z odcisków palców należy do… brata podejrzanej o zbrodnię dziewczyny.

Machina śledcza znów ruszyła pełną parą. Na wykrywaczu kłamstw przebadano troje z aresztowanych oraz dwóch świadków, których zeznania obciążały wcześniej podejrzanych. I okazało się, że czwórka podejrzanych nie ma ze zbrodnią nic wspólnego.

Do zabójstwa księdza przyznali się bracia aresztowanych nastolatek: 17- i 22-letni. Szczegółowo opisali planowanie zbrodni i przebieg zabójstwa. Mówili, iż potrzebny był im samochód. Jeden z mężczyzn - 22-latek - miał na polecenie ojca pilnować siostry, by ta nie wdała się w złe towarzystwo. Ale dziewczyna wykorzystała nieuwagę i ze znajomymi pojechała do Szydłowca. Brat postanowił więc wraz z 17-letnim kuzynem pojechać jej szukać, ale nie miał czym. Wtedy powstała myśl o kradzieży fiata 126p należącego do księdza.

Z ustaleń prokuratury wynikało, że mężczyźni przed wejściem do plebanii dogadali się, iż zabiją księdza, jeśli w plebanii będzie zapalone światło, bo wtedy proboszcz mógłby ich rozpoznać. Wybili okno w budynku, w pomieszczeniach było ciemno. Tylko spod drzwi do sypialni duchownego widać było smugę światła…

Mężczyźni pobiegli do sypialni, ksiądz uciekł do kuchni. Tam go dogonili. W śledztwie ustalono, że brutalnie go pobili, potem dusili. Gdy już był nieprzytomny, przeszukali plebanię. Zabrali nieco ponad 2 tysiące złotych i kluczyki do malucha. Te ostatnie zresztą wyrzucili do kratki ściekowej. Potem podzielili się gotówką i rozeszli do domów. Przez kilka miesięcy nie mówili nikomu, co się stało. Nie oponowali też, gdy za kraty trafiły ich siostry.

Za życie księdza Stefana

Po kilkumiesięcznym śledztwie podejrzany o zabójstwo księdza z Stefana z Czarnocina 21-latek został postawiony w stan oskarżenia. Według prokuratora, włamał się na plebanię i zrabował 70-letniemu kanonikowi 22 tysiące złotych, zebrane w czasie duszpasterskich wizyt. Gdy ksiądz wszedł do swojego mieszkania, napastnik pobił go do utraty przytomności, po czym obutą stopą stanął na jego szyi, co spowodowało natychmiastową śmierć ofiary.

Sąd, który decydował o losie oskarżonego, nie potrafił znaleźć okoliczności łagodzących. Oskarżonego obciążało to, że działał w warunkach recydywy - był już skazany za brutalny napad na swoją ciotkę. Dostał wtedy trzy lata, odsiedział je w całości, bo jego zachowanie za kratami nie pozwalało na przedterminowe zwolnienie.

- Życie ludzkie nie ma dla oskarżonego żadnej wartości, toteż tylko dożywotnia izolacja od społeczeństwa jest karą adekwatną do stopnia uznanej winy - uzasadniał sąd, skazując młodego człowieka na karę dożywotniego więzienia…

Za życie księdza Tadeusza

Winni - tak brzmiał wyrok sądu rozpatrującego sprawę kuzynów podejrzanych o zabójstwo księdza Tadeusza z Odrowążka. Winni tego, że włamali się na plebanię w Odrowążku, winni tego, że księdza biciem, kopaniem i duszeniem pozbawili życia.

Jeden z oskarżonych od urodzenia nie miał ręki. Bił więc księdza drugą… Zrabowane ofierze pieniądze w kwocie około dwóch tysięcy wydali później na alkohol i papierosy. - Obaj działali w sposób wyjątkowo bezwzględny i brutalny, wykazując duże napięcie złej woli; weszli na teren plebanii z zamiarem pozbawienia życia księdza dla osiągnięcia
korzyści majątkowej - uzasadniał sąd.

Sąd znalazł okoliczności łagodzące: przyznanie się, skruchę. Wyrok jednak był surowy: 22-latek został skazany na 25 lat pozbawienia wolności, jego zaś 17-letni kuzyn - na 15 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zbrodnie, które wstrząsnęły województwem. Dwaj księża zamordowani, chodziło o pieniądze - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie