Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zza krat szukają sprawiedliwości

Sławomir CZWAL <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Na ujawnienie twarzy Grzegorza i Pawła Kucharskich nie zgodził się dyrektor Zakładu Karnego w Rzeszowie.
Na ujawnienie twarzy Grzegorza i Pawła Kucharskich nie zgodził się dyrektor Zakładu Karnego w Rzeszowie. S. Czwal

Paweł Kucharski z Niska dostał cztery i pół roku do odsiadki. Grzegorz tyle samo. Za gwałt. Skazani twierdzą, że tego nie zrobili. Sądowy proces nazywają farsą. Sprawie bacznie przyjrzy się Ministerstwo Sprawiedliwości.

O pomoc poprosił nas kolega braci Bartek Mikuła. Przyszedł do naszej redakcji w Stalowej Woli i mówił o rozpaczliwej walce rodziny Kucharskich o sprawiedliwość.

ZACZĘŁO SIĘ W ANDRZEJKI

17-letnia Aneta i 20-etnia Beata, mieszkanki jednej z podjanowskich wsi, pod koniec listopada 2000 roku wybrały się na dyskotekę "Las Vegas" w Zdziarach, w powiecie niżańskim. Miały do przejechania około 20 kilometrów. Z Janowa Lubelskiego postanowiły pojechać "stopem". Był wieczór, około godziny 20. Na jednej z wylotowych ulic zatrzymało się audi 80. Dziewczyny wsiadły. Z dwoma mężczyznami przejechały kilka kilometrów.

Jeden z mężczyzn zaczął je obmacywać. Podczas postoju Anecie udało się uciec. Oprawcy odjechali z drugą dziewczyną. Zmusili ją do uprawiania miłości francuskiej. Potem zostawili Beatę w lesie i odjechali. Dziewczyna pobiegła po pomoc do pobliskiego baru. Stamtąd trafiła na pogotowie. Sprawą zajęła się policja.

A Aneta? Dotarła do dyskoteki i bawiła się do trzeciej rano. Nie powiadomiła policji o próbie popełnienia gwałtu. Nie zgłosiła, że jej koleżanka została uprowadzona. Zadzwoniła tylko do jej domu, by sprawdzić, czy wróciła.

Czas mijał, a gwałciciele byli na wolności. Dziewczyny nadal od czasu do czasu bawiły się w "Las Vegas". 26 grudnia Beata zwróciła uwagę na mężczyznę, wsiadającego do poloneza trucka przed dyskoteką. To był Paweł Kucharski. W nim rozpoznała jednego ze swoich oprawców.

KRATY, WOLNOŚĆ, KRATY

Kilka miesięcy później, 23 kwietnia, bracia Kucharscy zostali wezwani na przesłuchanie do janowskiej Komendy Policji. Usłyszeli zarzut zgwałcenia dwóch dziewczyn. Trafili do aresztu. Wyszli dopiero po 22 miesiącach. Sąd zezwolił im przebywać na wolności do czasu ogłoszenia wyroku sądu apelacyjnego.

Sprawę rozpoznawały sądy w Zamościu, Lublinie, Janowie Lubelskim. Ostatni wyrok zapadł w tym roku w Zamościu. Sąd skazał braci Kucharskich za gwałt. Każdego na cztery lata i sześć miesięcy więzienia.

Nie udało nam się dotrzeć do akt sprawy, bo sąd z Janowa przesłał je do Zamościa. Stamtąd 4 września zostały skierowane do Prokuratury Krajowej. Informacje oparliśmy na wyrokach sądów i ich uzasadnieniach.

RAŻĄCE BŁĘDY

Zarówno skazani, jak i postronni ludzie, którzy mieli kontakt z aktami sprawy, twierdzą, że w trakcie postępowań policyjnego i prokuratorskiego popełniono błędy. Nawet sąd, uzasadniając wyrok, dopatrzył się rażących błędów policji.

"...W tym miejscu należy zwrócić uwagę na rażące błędy, popełnione przez funkcjonariuszy policji, którzy dokonywali okazań. Sytuacja, że jedna z pokrzywdzonych sugeruje się zdaniem drugiej jest niedopuszczalna" - czytamy w uzasadnieniu wyroku. "...Okazania dokonane w postępowaniu przygotowawczym były także wadliwe, także dlatego, że dzień wcześniej przed ich przeprowadzeniem okazano pokrzywdzonym tylko oskarżonych..."

W uzasadnieniu czytamy też, że w trakcie okazania jedna z pokrzywdzonych dziewczyn zemdlała. Wtedy jej koleżanka powiedziała: "Jak zobaczyłam reakcję Beaty, do od razu wiedziałam, że to oni".

Pomimo popełnionych błędów, sąd uznał okazanie za wiarygodne.

SPERMA, TELEFON, AUDI

Paweł i Grzegorz Kucharscy mówią też o innych nieprawidłowościach. Podczas postoju jeden z napastników podał napój zgwałconej dziewczynie.

- Zbadano jedynie płyn z butelki, ale nie pobrano odcisków palców. Wtedy okazałoby się, że my tego nie zrobiliśmy - mówią bracia. - Ani policja, ani prokurator nie wskazali, skąd wzięliśmy audi 80. A najdziwniejsze jest to, że na spodniach dziewczyny znaleziono plamę spermy. Po badaniach DNA okazało się, że nie jest to nasze nasienie i wtedy zeznała, że pożyczała spodnie swoim koleżankom. Kto idzie na dyskotekę w poplamionych spermą spodniach? Cały proces to była farsa.

Podczas gwałtu, jak zeznały dziewczyny, jeden z napastników dzwonił z telefonu komórkowego. Jednak ani policja, ani prokuratura nie zabezpieczyły bilingów Pawła i Grzegorza. Teraz ich odtworzenie jest niemożliwe, gdyż operatorzy byli zobowiązani do ich przechowywania przez trzy lata. A od tego czasu minęło już prawie sześć lat. Sąd również nie uznał za wiarygodne zeznań wszystkich świadków, którzy potwierdzali alibi braci Kucharskich. Jeden z nich miał reperować piec, a drugi miał przebywać w jednym z niżańskich pubów.

Sędzia w uzasadnieniu wyroku, jako okoliczności obciążające Pawła i Grzegorza, wyszczególnił, że jedna z dziewcząt próbowała popełnić samobójstwo, a druga zaniedbała się w nauce i powtarzała klasę.

"Ich zeznania mają kluczowe znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy - wobec braku innych bezpośrednich dowodów winy oskarżonych" - napisał sąd w uzasadnieniu wyroku.

BRACIA ZNOWU WIERZĄ

Sprawie przyjrzeli się reporterzy z programu "Uwaga" w TVN. Prowadzone przez nich śledztwo przywróciło braciom Kucharskim wiarę w sprawiedliwość. TVN nagrywała program pod koniec czerwca, wtedy bracia byli jeszcze na wolności. Mieli już za sobą 22 miesiące spędzone w więzieniu.

Podczas realizacji programu jeden z adwokatów Pawła i Grzegorza przed ukrytą kamerą powiedział ich rodzicom, że sprawa byłaby dawno załatwiona, gdyby dali pieniądze prokuratorowi.

Dziennikarze TNV, próbując sprawdzić, czy bracia Kucharscy mówią prawdę, zlecili wykonanie ekspertyzy na wariografie, czyli urządzeniu do wykrywania kłamstw. Orzeczenie biegłego sądowego wskazało jednoznacznie, że to nie oni dopuścili się gwałtu.

650 PODPISÓW

- Są niewinni - mówią rodzice i znajomi Grzegorza i Pawła. - Nie możemy tej sprawy tak zostawić. Ciągle nam wmawiano, że nie należy jej nagłaśniać. Teraz już nie mamy innego wyjścia. Sąd w ogóle nie wziął pod uwagę dowodów przemawiających za ich niewinnością ani świadków. Tak być nie może, że w praworządnym państwie dochodzi to takich nieprawidłowości. Skazuje się niewinnych ludzi.

Rodzice oraz znajomi zebrali podpisy pod petycją w obronie braci Kucharskich.

- Chcemy, aby sprawie przyjrzał się ktoś z zewnątrz - dodaje Bartek Mikuła, kolega Pawła. - Udało się nam zebrać 650 podpisów. Teraz komplet dokumentów trafi do Ministerstwa Sprawiedliwości, organizacji zajmujących się prawami człowieka, Sejmu oraz prezydenta. Nie zostawimy tak tego.

KASACJA CZY WIĘZIENIE?

- W połowie sierpnia od prokuratora generalnego wpłynął do nas wniosek o kasację wyroku - informuje Zbigniew Siejbik, zastępca dyrektora biura postępowania sądowego Prokuratury Krajowej. - W lipcu zwróciliśmy się o akta tej sprawy. Jeszcze ich nie dostaliśmy. W momencie, kiedy wypłyną, decyzja zapadnie w ciągu miesiąca. W tej chwili trudno wyrokować. Oczywiście, będziemy sprawdzać, czy sąd właściwie uzasadnił swoją decyzję.

Jak nas zapewnił rzecznik sądu w Zamościu, akta sprawy zostały wysłane do Ministerstwa Sprawiedliwości 4 września.

Paweł i Grzegorz przebywają w Zakładzie Karnym w Rzeszowie. Spotkaliśmy się z nimi, ale dyrektor Zakładu Karnego nie pozwolił na ujawnienie ich twarzy. Do sprawy powrócimy.

Imiona dziewcząt zmieniliśmy.

Kim są

Paweł Kucharski ma 27 lat. Grzegorz ma 28 lat, żonę i kilkumiesięcznego synka. Mieszkają w Nisku z rodzicami. Są współwłaścicielami firm. Nie byli wcześniej karani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie