Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezentujemy ranking najatrakcyjniejszych miejsc turystycznych województwa świętokrzyskiego

Jarosław PANEK
Jura Park w Bałtowie, Świętokrzyski Park Narodowy oraz sanktuarium na Świętym Krzyżu - to trzy miejsca w naszym województwie, za których odwiedzanie turyści płacili najczęściej.

Departament Promocji, Edukacji, Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego przygotował już po raz piąty ranking najchętniej odwiedzanych atrakcji turystycznych regionu.

- Pierwsze takie zestawienie było stosunkowo skromne, ale zaskoczyło nas swoim odbiorem w branży. Oto, bowiem nagle okazało się, że wszyscy o nim mówią, a szefowie poszczególnych atrakcji turystycznych zobaczyli, że albo są bardzo dobrzy, albo wręcz przeciwnie, powinni się wstydzić. Zaczęła się cicha rywalizacja i bardzo dobrze. Nikt nie chciał wypaść słabo w rankingu za rok - mówi Jacek Kowalczyk, dyrektor Departamentu Promocji, Edukacji, Kultury, Sportu i Turystyki, który przygotował ranking.

Pierwsza lista z roku 2004 zawierała zaledwie 26 pozycji. Dziś jest ich 63, a liczba turystów skoczyła od tego czasu w sposób zasadniczy. Ale nie wszyscy zdołali się rozwinąć.

Największym bohaterem kilkuletniego zestawienia wciąż pozostaje Park Jurajski w Bałtowie. W 2004 roku, nie był pierwszy, ale i tak szturmem zajął miejsce w pierwszej trójce z liczbą 80 tysięcy gości. Park miał rywali w postaci choćby zamku Krzyżtopór, jaki z wynikiem 79 tysięcy gości deptał mu po piętach. W rankingu z roku 2008 ten wspaniały zamek odwiedziło już 103 tysiące gości, ale Bałtów właśnie przekroczył… pół miliona.

LIDERZY

Spójrzmy na pierwszą piątkę. Złoty medal już drugi raz z rzędu otrzymuje właśnie Park Jurajski w Bałtowie. W 2007 roku wyprzedził on Świętokrzyski Park Narodowy i zwiększa ów dystans. Dziś wydaje się on już nie do odrobienia, bo Puszczę Jodłową odwiedziło w roku 2008 około 210 tysięcy gości. To nawet o 7 tysięcy osób mniej niż w roku 2007.

Trzecie miejsce, a więc wciąż na podium zajęło sanktuarium na Świętym Krzyżu, które poprawiło wynik o około 11 tysięcy pielgrzymów i turystów. Trzeba przyznać, że bracia potrafią promować swój klasztor oraz przyciągać nowych gości. Chwała im za to, bo nie dysponują wszak takim budżetem, jak park w Bałtowie.

No właśnie, budżet. To magiczne w dzisiejszych czasach słowo, wiele w przypadku bałtowskich dinozaurów wyjaśnia. Bez budżetu, ogromnego budżetu na promocję i na inwestycje nie byłoby sukcesu Bałtowa. Każdego roku miliony złotych są tu przeznaczane na kolejne rozbudowy, atrakcje, modernizacje i zmiany. Ostatnio wymieniono dinozaury na modele lepsze i bardziej wierne najnowszym odkryciom nauki na temat tych gadów, ale wiceprezes Stowarzyszenia Delta, które zarządza parkiem, bynajmniej nie mówi, że to koniec inwestycji. Wręcz przeciwnie.

Ale nie tylko budżet na inwestycje zaważył na sukcesie parku. Równie istotny był budżet na promocję. Marketing, czyli coś, co polskie samorządy odkrywają dopiero teraz, szefowie Parku Jurajskiego stosowali już od pierwszego dnia jego powstania. Bez promocji i reklamy nie ma sukcesu frekwencyjnego. Stąd park reklamuje się wszędzie. Billbordy spotkamy zarówno w Zakopanem, jak i nad Bałtykiem.

 

- Każdego roku zastanawiamy się, co jeszcze można poprawić, żeby było lepiej, żeby przyciągnąć turystę, żeby za rok jeszcze raz chciał do nas przyjechać i zostać tu na jeszcze dłużej - dodaje pani prezes. Trudno również nie wspomnieć, że za sukcesem Bałtowa stoi jeszcze jednak postać. To Piotr Lichota, pomysłodawca tego przedsięwzięcia i prezes Stowarzyszenia Delta. Ten niezwykle skromny człowiek - wizjoner, prowadząc intensywną działalność handlową, znalazł jeszcze cudem czas, żeby zrealizować swą pasję turystyczną. Kiedy zaczynał przygodę z parkiem, większość patrzyła na niego współczująco - niedowierzająco. Dziś patrzą z zazdrością, a gmina Bałtów zmieniła się przez tego jednego człowieka nie do poznania.

Czas na czwarte miejsce w rankingu najlepszych. Zajął je zamek Krzysztopór w Ujeździe. Ta perła polskie architektury może z każdym rokiem zyskiwać na znaczeniu, zwłaszcza po tym, gdy obiekt dostał 10 milionów złotych dotacji z Unii Europejskiej na dofinansowanie projektu: "Zamek Krzyżtopór markowym produktem turystycznym Województwa Świętokrzyskiego.”

Pierwszą piątkę zamyka Jaskinia Raj, unikat na skalę Europy, jedynie miejsce, które nie może, a nawet nie powinno stawać do walki o większą frekwencję z powodu ograniczeń natury. Zbyt duża liczba turystów latem mogłaby nieodwracalnie zniszczyć szatę naciekową jaskini.

MARUDERZY

Teraz czas na ostatnich z listy, choć nazywanie niektórych maruderami, jest dla nich krzywdzące. Bo to nie ich wina, że są często atrakcjami, które dopiero zaczynają swój żywot, więc z natury rzeczy nie mogą bić rekordów. Ostatnie miejsce z liczbą 307 zwiedzających, zajmuje Izba Pamięci Hetmana Stefana Czarnieckiego w Czarncy, ale to debiutant, który ma za sobą pierwszy sezon.

Przedostatnie miejsce przypadło Izbie Pamięci Ziemi Włoszczowskiej, czyli też debiutantowi. Równie skromnie wypadły inne mało znane miejsca, takie jak Muzeum Ziemi Staszowskiej z wynikiem 548 zwiedzających. Ale w tym przypadku, bo to… najgorszy rok z trzech ostatnich. W 2007 odwiedziło to miejsce ponad dwa razy więcej osób.

Muzeum Etnograficzno-Historyczne w Fałkowie, które zajęło trzecie miejsce od końca odwiedziły 682 osoby, ale to akurat dwa razy więcej, niż w roku 2007, więc jest z kolei duży postęp.

PRYWATNY ZNACZY LEPSZY?

Nie wszystkie atrakcje na liście, to miejsca zarządzane przez państwo. Niektóre z nich to przedsięwzięcia prywatne lub atrakcje zarządzane przez stowarzyszenia. Znów najlepszym przykładem jest park w Bałtowie, ale warto zwrócić też uwagę na całkowicie prywatne Żywe Muzeum Porcelany w Ćmielowie, które systematycznie zwiększa frekwencję. W 2008 roku odwiedziło je już 10 500 osób, podczas gdy w roku tylko 5600.

Świetnie radzi sobie prywatny, słynny Ogród na Rozstajach w Młodzawach. To absolutnie bajeczne miejsce zostało sklasyfikowane po raz pierwszy. W 2008 roku kupiło bilety wstępu do ogrodu niemal 20 tysięcy gości. To świetny wynik. Doskonale poczyna sobie również Jan Marcin Popiel, pan na Kurozwękach. Jego pałac odwiedziło w ubiegłym roku 84 tysiące turystów, podczas gdy jeszcze w roku 2004 było to tylko 32 tysiące.

COŚ DRGNĘŁO W KIELCACH

Chyba wciąż nie ma się niestety, czym chwalić w samych Kielcach, choć też zaczęło być lepiej. W Pałacu Biskupów Krakowskich frekwencja, licząc wraz z imprezami wzrosła do 31 tysięcy z wcześniejszych 23,5 tysiąca. 40 tysięcy gości odwiedziło Muzeum Zabawy i Zabawek w Kielcach, które jeszcze w roku 2005 zwiedzało rocznie zaledwie 12 tysięcy. Bardzo dobrze wypada również debiutant, czyli Muzeum Historii Kielc, które z wynikiem 15 tysięcy gości oceniamy pozytywnie.

Trochę gorzej było za to w Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego, wciąż bez wigoru pozostaje też Muzeum Diecezjalne w Kielcach, czy Dom Praczki. Na szczęście mamy też objawienie w postaci Parku Stadion w Kielcach, klasyfikowanego po raz drugi w rankingach Urzędu Marszałkowskiego. Park Stadion mógł się pochwalić w roku 2007 frekwencją wynoszącą 14, 5 tysiąca osób. A już w roku 2008 był to uwaga… 53 tysiące gości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia