- Dużo pracuje pan z dziećmi. To łatwe?
- Dzieci to wymagający przeciwnik. Nie mają litości, bo nie muszą. Dziecko jak będzie chciało bić brawo, to będzie biło. Jak nie, to sobie pójdzie i jeszcze powie, że mu się nie podobało.
- Ale pana to chyba dzieci uwielbiają?
- (Śmiech) ostatnio pewien ośmiolatek krzyknął za mną: ej, Pan Japa to niezły ziomal.
- Kim pan jest naprawdę: scenarzystą, aktorem, reżyserem, komikiem?
- Wszystkim. Lubię grać, ale jak aktorstwo zaczyna mnie uwierać, siadam przed laptopem, piszę i jestem scenarzystą. A jak zatęsknię do ludzi, to zamieniam się w reżysera. Teraz połączyłem te role i planuję film kinowy, ale nie powiem o czym. Napisałem scenariusz, zagram główną rolę, będę reżyserem. Woody Allen powinien czuć się zagrożony (śmiech).
- Miał pan wakacje w tym roku?
- Jeszcze nie. A we wrześniu rusza serial "Na dobre i na złe", w którym gram. Ale na szczęście mam swoje, trzyhektarowe siedlisko. Prawie na Białorusi, ze stawami dookoła. Tam odpoczywam. Z córką zamierzamy się też wybrać na rajd po południu Europy.
- To lato było dla pana przebojowe?
- Absolutnie, jeżdżę przecież po całej Polsce z koncertami Przebojowego Lata 2007.
- W sobotę dał pan w Zielonej Górze przedostatni z 20 koncertów. Nie jest pan zmęczony?
- Koncerty nie są męczące, najgorsze są przejazdy. Zrobiliśmy już 20 tys. km, a ja prowadzę, nie jestem wożony. Po rozkopanych dróżkach i rozwalonych mostkach nie jeździ się dobrze.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?