Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

4 liga. Niesamowity mecz w Przysusze. Od 0:3 do 4:3!

Radość piłkarzy Oskara Przysucha po meczu z Mszczonowianką.
Radość piłkarzy Oskara Przysucha po meczu z Mszczonowianką. Włodzimierz Łyżwa
W meczach 14 kolejki czwartej ligi padły następujące wyniki.

Pilica Białobrzegi - Sparta Jazgarzew 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Mateusz Jaworki 88, 2:0 Konrad Paterek 90
Pilica: Przyrowski - Kacperkiewicz, Jaworski, Janowski, Kencel, Rawski, Majdaszewski (46 Stanisławski), Strus (46 Śliwiński), Paterek, Hernik (69 Witak), Skałbania (69 Bykowski)

Mecz pierwotnie miał być rozegrany w Jazgarzewie, ale ze względu na fatalny stan murawy po ostatnich opadach, przeniesiono go do Białobrzegów. Pilica była gospodarzem. Podopieczni trenera Macieja Śliwowskiego dość długo trzymali w niepewności swoich kibiców. Do 88 minuty był remis. Lepiej to spotkanie zaczęli goście. W 19 minucie Sparta nawet zdobyła gola, ale arbiter dopatrzył się faulu na bramkarzu i bramki nie uznał. Pilica próbowała uderzać z dystansu jednak strzały Wołodymira Majda-szewskiego, czy też Piotra Skałbani mijały światło bramki rywala.
Po przerwie na boisku pojawili się Damian Stanisławski i Hubert Śliwiński. Obaj wprowadzili sporo ożywienia w poczynaniach ofensywnych białobrzeskiego zespołu. Najpierw wspomniany Stanisławski, a potem Konrad Paterek uderzali na bramkę Sparty jednak golkiper gości bronił bardzo dobrze. W 78 minucie to goście mieli najlepszą okazję na objęcie prowadzenia. Po jednej z kontr najpierw strzał gracza Sparty obronił Sebastian Przyrowski i po przypadkowym odbiciu piłki przez tego samego zawodnika piłka zmierzała do bramki jednak w ostatniej chwili dosłownie sprzed linii bramkowej wybił ją Michał Janowski.
W 88 minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego przez Śliwińskiego w pole karne najwyżej wyskoczył Mateusz Jaworski, który głową pokonał bramkarza gości. Przy strzeleniu gola jednak nasz zawodnik Damian Stanisławski tak niefortunnie uniósł rękę, że zupełnie przypadkowo uderzył zawodnika gości. Sędzia uznał to jako zagranie celowe i pokazał naszemu zawodnikowi czerwoną kartkę. Końcówkę spotkania musieliśmy grać w osłabieniu. Sparta się otworzyła i to dało zespołowi Pilicy wolną przestrzeń do przeprowadzania kontrataków. W 90 minucie piłkę wybił jeden z naszych defensorów pod bramkę gości, gdzie obrońca Sparty popełnił błąd, a w sytuacji sam na sam znalazł się Konrad Paterek, który płaskim strzałem po raz drugi pokonał bramkarza Sparty.

Broń Radom - Znicz II Pruszków 3:0 (0:0)
Bramki: 1:0 samobójcza 53, 2:0 Przemysław Nogaj 58, 3:0 Piotr Nowosielski 61
Broń: Kula - Korcz, Wiktor Kupiec, Wojciech Kupiec, Wicik, Nogaj, Sala (88 Góźdź), Nowosielski, Imiela, Putin (83 Więcek), Czarnecki.

Trener gospodarzy, Artur Kupiec, trochę zmienił skład na ten mecz. Na ławce zasiadł Marcin Grunt, a pomiędzy słupki wrócił Michał Kula. - Jeśli chodzi o Marcina Grunta, to on w tej rundzie zagrał wszystkie mecze po 90 minut, zarówno pucharowe jak i ligowe. Dlatego myślę, że taka krótka przerwa dobrze mu zrobi - powiedział trener Kupiec.
Bardzo długo męczyli się gospodarze z młodym zespołem z Pruszkowa. Przez ponad 50 minut przyjezdni bronili się momentami cały zespołem, wybijali piłkę na oślep i tylko od czasu do czasu próbowali przeprowadzić jakąś kontrę.
Do 53 minuty obraz gry wyglądał identycznie. Broń długo rozgrywała piłkę, wymieniała mnóstwo podań, ale Znicz stał całą drużyną przed swoim polem karnym i brakowało pomysłu na sforsowanie defensywy przeciwnika. Wtedy to jeden z defensorów Znicza tak niefortunnie podawał piłkę głową do swojego bramkarza, że trafił do siatki. Ta sytuacja mocno podcięła skrzydła zawodnikom z Pruszkowa. Kolejne gole padły bardzo szybko. Najpierw z ostrego kąta przymierzył Przemysław Nogaj, a w 61 minucie wynik ustalił Piotr Nowosielski. W ostatnim kwadransie radomianie mieli jeszcze dwie wyśmienite okazje do zdobycia gola. W 76 minucie Kamil Czarnecki wyłożył piłkę Nowosielskiemu, a ten z pięciu metrów strzelił obok słupka. Trener Artur Kupiec był zadowolony, bo jego Broń wreszcie nie straciła bramki, pierwszy raz od ponad miesiąca. Nikt nie doznał kontuzji, nie było kartek.

Mazur Karczew - Energia Kozienice 2:3 (1:0)
Bramka: 1:0 Maciej Bakuła 9, 2:0 Marcin Raszka 78, 2:1 Eugeniusz Kołodziejczyk 80, 2:2 Daniel Ciupiński 82, 2:3 Bartosz Zawadzki 88.
Energia: Różański - Wójcik, Kalinka, Kołodziejczyk (85 Pryciak), Ciupiński, Lament, Midziołek (78 Wasilewski), Michalski, Zawadzki (88 Majewski), Fusiek (65 Książek), Osiak (76 Skowroński)

W 80 minucie Mazur prowadził 2:0. Niepokonani u siebie karczewianie chyba za szybko uwierzyli w wygraną, bo wszystko zmieniło się w osiem minut. Najpierw Kołodziejczyk z 16 metra zdobył bramkę kontaktową. W 82 min Ciupiński w zamieszaniu podbramkowym z kilku metrów doprowadził do remisu, a w 85 minucie bramkarz Głasek interweniował w ten sposób, że sędzia wskazał na wapno i udało się rzut karny zamienić na gola.

Oskar Przysucha - Mszczonowianka Mszczonów 4:3 (0:0)
Bramki: 0:1 Piotr Cudny 54, 0:2 Marcin Gregorowicz 62, 0:3 Daniel Dylewski 66, 1:3 Adam Najdzik 77, 2:3 Przemysław Śliwiński 80, 3:3 Patryk Gil 82, 4:3 Paweł Kowalczyk 84.
Oskar: Wieczorek - Molga, Moskwa, Czarnota, M. Gil - Włodarczyk (63 Sapieja), Najdzik (81 Kowalczyk), Zagórski (90 Kapusta), Osiński (67 Bartosiak), P. Gil (88 Skalski) - Śliwiński.
Mszczonowianka: Stawiarski - Worach, Chukwu, Gliński, Cudny (81 Pociech), Janik, Marciniak, Sosnowski (86 Koziarski), Wójcik, Dylewski, Gregorowicz.

Spotkanie Oskara z Mszczonowianką na długie lata zapamiętają kibice w Przysusze. To już w ostatnim czasie drugi taki pełen dramaturgii mecz w wykonaniu piłkarzy przysuskiego zespołu. Pierwszy miał miejsce, kiedy Oskar grał w trzeciej lidze z Legią II Warszawa, także na własnym stadionie. Wówczas to, Legia w 49 minucie prowadziła 4:1, by ostatecznie spotkanie po szaleńczym pościgu Oskara zakończyło się wynikiem 4:4.

W sobotę, było podobnie, z tym, że podopieczni trenera Bolesława Strzemińskiego przegrywając 0:3, wygrali 4:3.
- Chylę czoło przed chłopakami, zasługują na najwyższe słowa pochwały i takie słowa padną w szatni do nich z moich ust - mówił tuż po zakończeniu meczu z Mszczonowianką, przysuski szkoleniowiec.
Ogromne brawa dla Oskara za walkę, ogromne zaangażowanie i ogromną determinację.
Oskar zagrał w tym meczu już bez dwóch Afrykańczyków, Itu Nkwany i Luciano Matsoso, którzy wyjechali do swoich krajów i bez kontuzjowanego środkowego obrońcy Cezarego Zielińskiego. W pierwszej połowie Oskar grał dobrze i miał nawet dobrą okazję do strzelenia gola. W 44 minucie, Tomasz Zagórski o mało nie przelobował bramkarza Roberta Stawiarskiego. Piłka przeleciała tuż obok słupka.
Początek drugiej połowy nie wskazywał, że będzie aż tak źle dla Oskara. Mszczonowianka w ciągu niespełna kwadransa strzeliła trzy gole i miała okazje na dalsze bramki.
Kibice zaczęli powoli wychodzić ze stadionu, bo Oskar na 13 minut przed regulaminowym końcem meczu nadal przegrywał 0:3.
Fantastyczna końcówka meczu Oskara i cztery strzelone gole w ciągu ośmiu minut i wielka radość w przysuskiej drużynie po
zakończeniu meczu.
Brawa, brawa, i jeszcze raz brawa dla piłkarzy Oskara za wiarę, walkę, że nawet przegrywając 0:3, można wygrać.

LKS Promna - MKS Piaseczno 3:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Damian Stencelewicz 20, 2:0 Kamil Oparcik 66, 3:0 Stanisław Kulej 74.
Promna: Domański - Oparcik, Dubina, Skowroński, M. Majewski (46 Nowocień), Trzaska, Stencelewicz, Barzyński (82 Machalski), Jaśkiewicz, Wydra (70 Wielgus), Kulej.

Promna nie zwalnia tempa. Podopieczni trenera Marcina Sikorskiego jak najbardziej zasłużenie pokonali Piaseczno. Była to druga kolejna wygrana naszego zespołu w tym sezonie.
Promna przystąpiła do tego spotkania bez Macieja Lesisza (sprawy służbowe), Jakuba Miałkowskiego (kontuzja) i z Kacprem Nowocieniem na ławce rezerwowych.
W 20 minucie, Damian Stencelewicz mocno uderzył piłkę z 20 metrów i ta wpadła do bramki gości. Po zmianie stron, na 2:0 podwyższył Kamil Oparcik, kiedy piłka po jego uderzeniu trafiła w jednego z graczy Piaseczna i wpadła do siatki. Wynik meczu ustalił Stanisław Kulej. Futbolówkę z rzutu rożnego wrzucił na pole karne Daniel Barzyński. Tam najwyżej do niej wyskoczył Stanisław Kulej i strzałem głową ustalił wynik meczu. Czy ten wynik jest niespodzianką? Raczej nie, bo Promna chciała ten mecz wygrać, była bardziej skuteczna i bardzo dobrze grała w defensywie.

GKS Drogowiec Jedlińsk - Błonianka Błonie 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Maciej Rybaczuk 90+2.
Drogowiec: Prasek - Michalski, Mortka, M. Kobylarczyk, Prus, Janiszewski, Pawelec (60 P. Kobylarczyk), Bojek, Kubryn, Kucharczyk, B. Pełka.

Drogowiec może mówić o bardzo dużym pechu. Podopieczni trenera Pawła Góraka stracili gola w ostatniej akcji tego meczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie