Bary szybkiej obsługi oszukują swoich klientów. Nie daj się nabić w butelkę!

Fatalną kondycję polskich barów szybkiej obsługi ujawnia raport Polskiej Inspekcji Handlowej. Aż jedna czwarta próbek zbadanych przez kontrolerów nie spełniała norm jakościowych.

Najczęściej stosowaną przez bary metodą jest zamienianie droższych produktów na tańsze, na przykład ser żółty w pizzy zastępowany jest produktem seropodobnym, bekon wędzonką, a anchois śledziami.

Kontrolerzy trafili nawet na taką pizzę, w której nie zgadzał się ani jeden składnik podany w menu. Notorycznie zdarzają się też za małe porcje i takie, w których jest za mało tych najważniejszych składników, na przykład pierogi z mięsem, gdzie mięsa jest nie połowa, a jedna czwarta, czy fasolka po bretońsku, gdzie kiełbaska stanowiła zaledwie 7 procent porcji, albo gołąbki, gdzie dominuje ryż, a mięso mielone jest zauważalne w śladowych ilościach.
Sporo produktów jest też przeterminowanych. Przykładem jest kebab, do którego mięso przyjechało do baru już tydzień po upływie terminu ważności. Kontrola objęła kilkadziesiąt barów szybkiej obsługi w całej Polsce. Podobne przypadki mają miejsce także w radomskich jadłodajniach. Co na to Sanepid?

- Taką kontrolę może przeprowadzić tylko Państwowa Inspekcja Handlowa. Jeśli dany produkt posiada atest, czyli nie jest szkodliwy dla zdrowia Sanepid nie ma podstaw do kontroli - tłumaczy Beata Nowak, rzecznik prasowy radomskiego Sanepidu.

Co mamy zrobić w sytuacji, gdy kupimy hot-doga z kiełbasą parówkową zamiast parówki, albo porcja zamówiona w barze jest mniejsza niż poinformował nas wcześniej sprzedawca? Okazuje się, że warto od razu interweniować u sprzedawcy. Ratuje nas polubowne załatwienie sprawy. W najlepszym przypadku otrzymamy zwrot pieniędzy. W najgorszym obejdziemy się smakiem.

-Możemy złożyć skargę do Państwowej Inspekcji Handlowej na piśmie - podpowiada Jadwiga Rojek, Powiatowy Rzecznik Praw Konsumenta. - Radzę jednak walczyć o swoje od razu u sprzedawcy.
Jeśli w zamówionej potrawie czy daniu na wynos zaobserwujemy zabrudzenia, albo warunki panujące w budce serwującej jedzenie dają wiele do życzenia wówczas pomocny może okazać się Sanepid. Po kontroli policji i Sanepidu jaką w ubiegłym miesiącu przeprowadzono w Radomiu zamknięto punkt małej gastronomii przy dworcu PKS.

- Bułki w szafie, sałata na podłodze, cieknący dach i pety na blacie - taki widok zastali kontrolerzy w budkach z jedzeniem przy dworcu - potwierdza rzecznik radomskiego Sanepidu.

Przypomnijmy, że radomski Sanepid i policja do budek z fast foodami weszły w ubiegłym miesiącu. Sprawdzili punktu na placu przy radomskim dworcu PKS, obok przystanku. To co tam zastali to jeden, wielki skandal.

W dawno nie mytej i skorodowanej lodówce stały sałatki. Nie lepiej prezentował się piecyk, na którym pieczone były kurczaki. Umazane podłogi, dziurawe ściany, zniszczone wyposażenie dopełniały ten obraz.

Do tego w jednej z przyczep przeciekał dach, deszczówka spływała do wiader ustawionych na podłodze. W sąsiedztwie szczotki i na szmacie, leżały warzywa. Bułki do hot - dogów włożone zostały do szafki na ubrania. A mięso do hamburgerów i parówki nie były trzymane w lodówce. Na blacie przeznaczonym do przygotowywania potraw stała popielniczka z petami. Inspektorzy znaleźli też przeterminowane napoje. Woda do punktów była dowożona w pojemnikach. Nie było miejsca przeznaczonego do mycia naczyń i sprzętów oraz warzyw. W czasie kontroli pracownicy nie mieli aktualnych książeczek zdrowia. Ale to i tak nic przy informacji, że jeden z punktów działał bez pozwolenia Sanepidu.