Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bawarczycy utrzymują przewagę, Fortuna nie sprzyja Lewemu

Dominik Owczarek
East News
Bayern wygrywa z przytupem, walka o Ligę Europy coraz bardziej zażarta.

Fortuna Duesseldorf lubi sprawiać niespodzianki w starciach z silniejszymi zespołami. Przykładem jest remis z Bayernem w rundzie jesiennej. Tym razem jednak kibice zgromadzeni na Merkur Spiel-Arenie oglądali popis lidera. W ofensywie Monachijczyków najbardziej wyróżnił się Kingsley Coman - strzelec dwóch goli.

W ciągu tygodnia było głośno o bójce w trakcie treningu między Francuzem a Robertem Lewandowskim, który tym razem nie strzelił bramki, ale zaliczył asystę przy trafieniu Leona Goretzki. Tegoroczny beniaminek nadal pozostaje pechowy dla Polaka. Lider strzelców zdołał pokonać już wszystkich bramkarzy klubów Bundesligi oprócz Fortuny.

Mimo porażki gospodarzy 1:4 ich kibice mają prawo być zadowoleni z postawy drużyny w przekroju całego sezonu. Hitowy rywal przyciągnął na stadion w Duesseldorfie 53 tysiące widzów. Efekty można było słyszeć m.in. w drugiej połowie, gdy skandowano gromkie „Nigdy więcej drugiej ligi!”.

„Bild” ocenił występ Roberta Lewandowskiego jako przeciętny (3). Dziennik był nieco bardziej surowy wobec Polaków z Fortuny – Marcina Kamińskiego i Dawida Kownackiego. Obaj dostali bardzo słabe piątki. Na klasę światową zasłużyło trzech piłkarzy Bayernu – Kingsley Coman, Javi Martinez oraz Serge Gnabry.

Kontuzja Manuela Neuera odrobinę przykryła radość Monachijczyków. Na początku drugiej połowy nieatakowany przez nikogo bramkarz musiał opuścić boisko. – To ta sama łydka, z którą miał ostatnio problem. Miejmy nadzieję, że to nic poważnego – powiedział po meczu trener Bayernu Niko Kovac.

Westfalenstadion i konfetti

Na fotelu lidera przez około dobę miała okazję zasiąść Borussia Dortmund. Wygrana podopiecznych Luciena Favre’a z Mainz (2:1) nie należała do przekonujących. Genialny 19-latek Jadon Sancho uzyskał dublet już po 24 minutach, ale postawa formacji defensywnej gospodarzy pozostawiała wiele do życzenia. Piłkarze z Moguncji mieli swoje okazje, strzelili bramkę kontaktową w ostatnich minutach meczu, ale ostatecznie BVB udało się dowieźć zwycięstwo. Końcowy gwizdek arbitra mógł spowodować ogromną ulgę większości ze zgromadzonych na Signal Iduna Park 80 tysięcy widzów.

Kibice postanowili dać znać o sobie ze względu na obowiązującą od 2005 roku nazwę stadionu. Można było zauważyć bilety w stylu retro z poprzednio obowiązującym określeniem Westfalenstadion. Sponsoring ze strony towarzystwa ubezpieczeniowego przyniósł BVB mnóstwo finansowych korzyści i prawdopodobnie uratował klub w okresie gigantycznego zadłużenia, ale wielu ultrasów nastawionych jest bardzo tradycyjnie.

- Nasza Borussia przez 45 lat mieszkała na Westfalenstadion, gdzie wygrywano wspaniałe bitwy, sprowadzono Puchar Mistrzów i ratowaliśmy się przed spadkiem. W tym czasie ponieśliśmy ogromną porażkę – sprzedaż nazwy stadionu. Nie ma ona nic wspólnego z klubem – można przeczytać w oświadczeniu. Oprócz obrony tradycji można było dostrzec też imponujący pokaz konfetti na słynnej „Die Gelbe Wand”.

Wyścig po mistrzowską paterę rozstrzygnie się między Bayernem a BVB, ale trzeci w tabeli RB Lipsk również ma powody do optymizmu. Od początku marca zespół z Saksonii notuje same zwycięstwa. Tym razem pokonali u siebie VfL Wolfsburg 2:0.

Najbliższe dwa mecze mogą wydatnie zadecydować o ich dorobku w obecnym sezonie. W lidze zmierzą się na wyjeździe z Borussią Moenchengladbach. Trzy punkty powinny wystarczyć do ostatecznego zachowania trzeciego miejsca. Za ponad tydzień czeka ich półfinał DFB Pokal, w którym zmierzą się z drugoligowym Hamburgerem SV. Sytuację „Die Roten Bullen” znacznie poprawiła wpadka Eintrachtu Frankfurt, który przegrał na własnym boisku z Augsburgiem 1:3. Czwarty zespół w tabeli prezentował się fatalnie w defensywie i zasłużenie poniósł drugą porażkę w tym tygodniu – zaraz po przegranym pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Europy z Benfiką Lizbona (2:4).

Drużyna z Lipska najprawdopodobniej zagra w przyszłym sezonie w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Do europejskich bojów przystąpią zapewne bez swojej gwiazdy – Timo Wernera. Reprezentant Niemiec z Wolfsburgiem strzelił czternastą bramkę w obecnych rozgrywkach. - Zasygnalizował, że nie ma zamiaru przedłużać kontraktu – powiedział dyrektor generalny RB Lipsk Oliver Mintzloff dla Sky Sports. Napastnik najprawdopodobniej przeniesie się do Bayernu Monachium.

Wszyscy wypad!

W odróżnieniu od Wolfsburga znaczny krok w kierunku Ligi Europy wykonał Hoffenheim, pokonując Herthę Berlin. Dla obu drużyn oznaczało to kontynuację ich serii. Dla gospodarzy - pięciu zwycięstw z rzędu, dla Berlińczyków pięciu porażek. Ostatnie tygodnie należą do ubogich pod względem punktów dla stołecznych niemieckich drużyn. Na zapleczu Bundesligi gorszy okres przeżywa także walczący o awans Union Berlin z Rafałem Gikiewiczem w bramce.

Szkoleniowiec Herthy Pal Dardai miał ograniczony wybór personalny. Z powodu kontuzji zabrakło w składzie m.in. Marko Grujicia, a za kartki pauzował Ondrej Duda. – Nie mogę winić swoich graczy. Walczyli i dawali z siebie wszystko, ale to nie wystarczyło – skomentował węgierski trener. Jeśli za tydzień na Olympiastadion nie uda się przełamać złej passy, Dardai będzie mógł zacząć obawiać się o posadę.

W piątek na otwarcie kolejki dokonał się podział punktów między drużynami, które potrzebują ich jak tlenu. – Mogę zadzwonić do kardiologa – żartował przed meczem trener-strażak Schalke Huub Stevens. Zespół z Zagłębia Ruhry notuje fatalny sezon, co nadal przysparza ogromnego stresu legendzie.

Udało im się szczęśliwie wywieźć jeden punkt, choć z przedostatnim zespołem w tabeli powinni wygrać bez problemów. – Poza Nuebelem wszyscy wypad! – krzyczeli z trybun fani gości. Wspomniany bramkarz uratował Schalke przed porażką i jeszcze bardziej skomplikował walkę Nuernberg o utrzymanie.

Na pięć kolejek przed końcem sezonu nadal tracą trzy punkty do miejsca premiowanego barażem o utrzymanie. Najbliższy terminarz nie należy do najłatwiejszych – zmierzą się głównie z czołowymi zespołami, w tym Bayernem Monachium. Małym pocieszeniem jest fakt, że u siebie.

Absolutnie matematyczne szanse na utrzymanie ma Hannover 96. Czerwona latarnia Bundesligi pozwoliła na własnym stadionie pokonać się słabej ostatnimi czasy Borussii Moenchengladbach. Była to ósma porażka z rzędu w wykonaniu Die Roten. – Wciąż mamy pięć spotkań i piętnaście punktów do zdobycia. Szanse są coraz mniejsze, nie ma co się oszukiwać. Nie możemy jednak się poddawać – skomentował po meczu trener Hannoveru Thomas Doll.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bawarczycy utrzymują przewagę, Fortuna nie sprzyja Lewemu - Portal i.pl

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie