Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beata Chruścińska, aktorka pochodząca z Białobrzegów gra w znanych serialach. W rozmowie z nami opowiada o rolach, pasjach i... jodze

Izabela Kozakiewicz
Izabela Kozakiewicz
Beata Chruścińska pochodzi z Białobrzegów, aktorkę wkrótce zobaczymy między innymi w nowych odcinkach popularnych seriali, na premierę czeka też film z jej udziałem.
Beata Chruścińska pochodzi z Białobrzegów, aktorkę wkrótce zobaczymy między innymi w nowych odcinkach popularnych seriali, na premierę czeka też film z jej udziałem. Archiwum Prywatne
Beata Chruścińska to aktorka pochodząca z Białobrzegów. Jest także lektorką, współpracuje ze studiami nagraniowymi. Opowiedziała nam o swoich filmowych i serialowych rolach, pasjach. Mówi też wiele o jodze, która zmieniła jej życie i otworzyła na nowe możliwości.

Więcej ciekawych i ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej ECHODNIA.EU/RADOMSKIE

Z Beatą Chruścińską rozmawiamy o jej pracy, pasjach, planach na przyszłość i o jodze, która zmieniła jej życie i otworzyła na nowe
możliwości.

Pochodzi pani z Białobrzegów, bywa pani jeszcze w rodzinnym mieście?
Urodziłam się w uroczym miasteczku Białobrzegi nad Pilicą, w której Tata uczył mnie pływać, tu skończyłam liceum, a po maturze wyjechałam na studia. Najpierw do Krakowa, później do Łodzi, a po dyplomie zamieszkałam w Warszawie, gdzie też studiowałam kolejny kierunek - Podyplomowe Dziennikarstwo. Do Białobrzegów przyjeżdżam co dwa miesiące na kilka dni, właśnie wróciłam! I wtedy dużo czasu spędzam z rodziną, wybieramy się na przejażdżki rowerowe, spacery po lesie. Moi rodzice mieszkają blisko lasu, a ja uwielbiam kontakt z przyrodą. W Warszawie mieszkam blisko Łazienek Królewskich i bywam tam, kiedy tylko mogę, chociaż na krótką chwilę. Białobrzegi dla mnie to też zawsze pyszna kuchnia mojej Mamy.

Kiedy zapadła decyzja, że zostanie pani aktorką. To było marzenie z dzieciństwa?
Kiedy byłam w szkole podstawowej pojechaliśmy z klasą na spektakl, który był wystawiany w Radomiu. Obejrzeliśmy „Pana Tadeusza” z Janem Englertem i Beatą Ścibakówną. To było poruszające w jakiś sposób, bo zarezonowało ze mną - poczułam, że taka forma wyrazu porywa mnie. W liceum pojawiło się kółko teatralne, brałam udział w konkursach recytatorskich i chociaż byłam doceniania, nie od razu myślałam o szkole aktorskiej. Po prostu nie widziałam takiej możliwości w swojej głowie. Zawsze miałam szerokie zainteresowania. Aż pewnego dnia, podczas rozmowy z przyjaciółmi, ktoś wspomniał o koleżance, która właśnie zdawała do szkoły aktorskiej i wtedy pomyślałam i poczułam wyraźnie, jako objawienie, że ja też tego chcę. Zdawałam do szkoły w Warszawie i nie dostałam się. Przez rok uczyłam się w prywatnym studium aktorskim w Krakowie i zostałam przyjęta do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w tym mieście. Po roku przeniosłam się jednak do Łodzi i kontynuowałam naukę w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej. To były dwie zupełnie różne szkoły, cieszę się, że doświadczyłam obu. Krakowska była dla mnie bardziej rygorystyczna, zaś łódzka dawała więcej przestrzeni poprzez sposób pracy, który pozwalał mi się otwierać, ufać i w bezpieczny sposób dojrzewać. W łódzkiej filmówce miałam szczęście trafić na wspaniałych pedagogów i ludzi. Mogłam tam też uczyć się pracy z kamerą i współpracy z kolegami z innych wydziałów uczelni - z reżyserami i operatorami.

Można było panią zobaczyć w wielu serialach, to między innymi „Szpilki na Giewoncie, „Na dobre i na złe”, „Ojciec Mateusz”. Który z nich jest pani ulubionym?
W „Ojcu Mateuszu” gram, pojawiam się od 10 lat. To jest wspaniała ekipa, od garderoby, przez make up, po reżyserów, producentów, znakomity zespół. Praca na tym planie zawsze sprawia mi radość. Jestem po zdjęciach do odcinka nowej serii serialu. Będzie można zobaczyć mnie także w „Komisarzu Aleksie”. W ubiegłym roku miałam też cenne doświadczenie na planie filmu Leszka Wosiewicza „Raport Pileckiego”. Zagrałam tam jedną scenę, która była niezwykle wymagająca i trudna. To klimat Auschwitz, pod ścianą śmierci zostaje zastrzelony mój nagi mąż, malutka córeczka, z ramion wyrywają mi niemowlę. Kamera była przez cały czas przy twarzy, nagrywała z bliska moje emocje, trudny proces. To wyzwanie uświadomiło mi, jakie to szczęście pracować z dobrym reżyserem, który wie jak poprowadzić aktora i inspirować swoimi wskazówkami. Film czeka na premierę, wiem, że zmienił się reżyser, jestem ciekawa rezultatu.

Gra pani w serialach, filmach. A teatr? Scena jest obecna w pani życiu
Ostatnio na deskach teatru grałam podczas studiów, a więc dawno temu. Później miałam propozycje pracy w Teatrze poza Warszawą, między innymi rolę Balladyny, do której zostałam polecona przez dziekan uczelni panią Zofię Uzelac. Balladynę grałam też u Jana Machulskiego, w czasie studiów. Ale przyjęcie propozycji oznaczałoby konieczność wyprowadzki z Warszawy, przynajmniej na jakiś czas, a ja wtedy miałam kilka ciekawych projektów tutaj. Później była kolejna propozycja, z Łodzi. Tam miało być zastępstwo do głównej roli i tylko kilka dni prób scenicznych na jej przygotowanie. Wtedy nie miałam w sobie odwagi, by powiedzieć temu tak. Póki co nie realizuję się w przestrzeni teatru, ale nie ma we mnie niezadowolenia z tego powodu. W moim życiu jest to, co powinno być, pojawia się to co ma się pojawić. Jeśli mam jakiś pomysł i czuję go w sercu - to go realizuję, ale nie frustruje się rozmyślaniem nad tym, na co nie mam wpływu. Przestałam kłócić się z życiem. Wybrałam drogę zaufania i poddania, bez stawiania oporu.

Aby tak myśleć, tak podchodzić do życia trzeba przejść chyba długą drogę. Jak to było u pani?
To rzeczywiście Droga. Od zawsze miałam potrzebę, by poznać siebie. Dziś umiem to ładnie nazwać - cel wewnętrzny. Mimo, że mam w sobie dużo entuzjazmu i energii to też naturę kontemplacyjną. Już, jako mała dziewczynka, pisząca wiersze do szuflady, chciałam medytować, ale nie wiedziałam jak. Wtedy nie było dostępu internetu! W bibliotece nie znalazłam żadnej książki na ten temat - może nie umiałam szukać? Nie wiem skąd znałam takie słowa jak medytacja, joga. Chciałam ćwiczyć jogę, ale też nic o niej nie wiedziałam. W czasie studiów w Krakowie to pragnienie, by poznać te tematy nadal było silne. Z koleżanką w akademiku rozmawiałyśmy o różnych formach ruchu, bo aktorstwo to też praca z ciałem i znowu pomyślałam o jodze, ale ona odradziła mi wtedy skutecznie mówiąc, że była raz i zasnęła. Joga przyszła dużo później, po studiach. Na pierwsze zajęcia poszłam w wieku 26 lat, poznałam różne jej style, później stała się dla mnie kluczową ścieżką samopoznania. Joga w szerokim tego słowa znaczeniu jest ośmioczłonowa, opisał ją Patandżali w Jogasutrach (najstarszym tekście, mówiącym o jodze klasycznej). Obejmuje nie tylko asany - ćwiczenie ciała, ale zasady życia społecznego i wewnętrznego uczące między innymi życzliwości dla siebie, innych, pranajamę - ćwiczenia kontroli oddechu, koncentrację. Joga to też medytacja, przyczynia się do odnalezienia w sobie wewnętrznej wolności, uczy odpuszczania, bycia obecnym tu i teraz, bez wybiegania myślami zanadto w przeszłość i przyszłość. Joga uczy akceptacji i kochania siebie, co jest podstawą zdrowych relacji z innymi, ze światem. Joga stawia fundamentalne pytania, które każdy praktykujący doświadcza poprzez ciało, umysł, odczuwanie, oddech we własnym tempie. Wiele lat poświęciłam na zwrócenie się do wewnątrz, dało mi to zrozumienie i spokój, równowagę, akceptację tego, czego nie da się zmienić i umiejętność uwalniania trudnych emocji i rozpoznawania ich w sobie. Na drodze poszukiwań poznałam wiele skutecznych i transformujących technik pracy z ciałem i umysłem. Zawsze też interesowała mnie naturopatia, potem stare systemy medyczne w ujęciu holistycznym i podejściu naukowym. Ajurweda, której też doświadczyłam w Ośrodku Ajurwedyjskim w Indiach i Medycyna Chińska, którą studiowałam w Poznaniu w szkole Tomo. Ogrom wiedzy, tak bardzo fascynującej. Diagnozowanie człowieka, patrzenie na niego holistycznie, bo przecież wszystko jest ze sobą połączone. Wiedza, którą zdobyłam pozwoliła mi zrozumieć, że człowiek jest całością, nie można leczyć jednego organu w oderwaniu od innych, od stylu życia, emocji, środowiska w jakim żyjemy. Dostrzegam, jak wiele chorób bierze się z niezgody, lęku, walki, oporu wobec życia, nie uwolnionych i trudnych emocji, identyfikowania się z niedoborową narracją umysłu- ego.

Swoja wiedzą o jodze, medytacjach dzieli się pani z innymi. Ma pani swój kanał na kanale YouTube?
Tak. Na moim kanale „Beata Chruścińska” są wartościowe filmiki, treści dotyczące uważności, jogi, technik: medytacji prowadzonej, relaksacji - wzmacniających odporność - pojawiły się w zasadzie spontanicznie na prośbę tych, z którymi wcześniej na żywo nimi się podzieliłam prywatnie czy na warsztatach. Zapraszam Cię. A żeby wyświetliły się wszystkie materiały kliknij na kanale youtube zakładkę: wideo. Chcę, by moja praca przynosiła dobro i obfitość innym ludziom. Ponadto zaproszono mnie do współpracy przy tworzeniu projektu edukacyjnego dotyczącego ciała i umysłu, propagującego wiedzę i inspirującą do zmian realnie wpływających na polepszenie zdrowia i jakości życia. Przygotowuję pierwsze wspierające szkolenie, które będzie dostępne przez internet.

Za nami ponad rok pandemii. Jaki to był czas dla pani, prywatnie i zawodowo?
Przyznam, że zbytnio jej nie odczułam. Nie mam telewizora, świadomie zrezygnowałam z intensywnego śledzenia informacji o pandemii. Nie karmiłam się tym, co działo się wokół. Pożywienie to nie tylko jedzenie, ale treści, myśli, obrazy, dźwięki, relacje, na które kierujemy naszą uwagę. W tym bardzo trudnym dla wielu czasie świadomie wybieram to, co mnie karmi, odżywia. Lęk przyciąga to czego się boimy. Nie karmiłam się nim. W tym czasie starałam się dzielić wiedzą, jak wzmocnić swoją odporność, zadbać o zdrowie, ukoić niepokój. Wspierałam bliskich, ale tak naprawdę to była wzajemna troska. Zainicjowałam też grupę medytacyjną i przez kilka miesięcy medytowaliśmy łącząc się przez internet. A zawodowo w pandemii były - są projekty. Poza graniem jestem też lektorką - współpracuję ze studiami nagraniowymi. Były reklamy, które nagrywałam, zagrałam też w serialach.

Przed nami wakacje, ma już pani na nie plan?
Wakacje u mnie zwykle wydarzają się spontaniczne, na pewno też polskie morze, bo je uwielbiam. Niedawno wróciłam z warsztatów jogicznych w górach, więc czuję się wypoczęta. Lato to czas, kiedy zwykle dużo pracuję, ale moja praca daje mi radość.
Dziękuję za rozmowę i pozdrawiam czytelników Echa Dnia.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie