Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były wiceprezydent Radomia nie współpracował z bezpieką

/jp/
Krzysztof Gajewski prezentuje orzeczenie sądu, które oczyszcza go z zarzutów współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Krzysztof Gajewski prezentuje orzeczenie sądu, które oczyszcza go z zarzutów współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że Krzysztof Gajewski, były wiceprezydent Radomia złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne.

Był zarejestrowany jako Tajny Współpracownik Służby Bezpieczeństwa, ale takiej współpracy nie podjął.

Były wiceprezydent Radomia i radny kilku kolejnych kadencji radomskiej Rady Miejskiej sam wystąpił o proces autolustracji, wtedy gdy poczuł się pomówiony przez osoby wypowiadające się w artykule w Echu Dnia na temat jego rzekomych związków z PRL-owskimi służbami bezpieczeństwa.

Sąd w uzasadnieniu podał, że Służba Bezpieczeństwa próbowała pozyskać Krzysztofa Gajewskiego do współpracy, po tym, gdy uzyskała informacje na temat jego zaangażowania w działalność Duszpasterstwa Akademickiego i Duszpasterstwa Pielgrzymek.

Było to w 1979 roku, kiedy Krzysztof Gajewski miał 19 lat i był uczniem warszawskiej pomaturalnej szkoły poligraficznej. Prokuratorzy z Instytutu Pamięci Narodowej ustalili, że doszło wówczas spotkania Krzysztofa Gajewskiego z funkcjonariuszką Komendy Stołecznej Milicji, która występowała wówczas pod fałszywymi personaliami Grażyny Chabowskiej. W spotkaniu uczestniczył jej przełożony.

W procesie sądowym zeznawali oboje. Przyznali, że w tamtym czasie była taka tendencja, aby pozyskiwać - dla celów statystycznych - jak najwięcej osób do współpracy. Na podstawie zeznań oraz dostępnych dokumentów sąd uznał, że Krzysztof Gajewski odmówił współpracy ze służbą bezpieczeństwa. Zobowiązał się jedynie - składając swój podpis - do zachowania w tajemnicy spotkania z funkcjonariuszami bezpieki. Nie wziął żadnych pieniędzy z tytułu rzekomej współpracy, a z listy Tajnych Współpracowników wyrejestrowano go w tym samym dniu, w którym go na nią wpisano.

- Nikt nie potrafił wyjaśnić w sądzie, jak to się stało, że miałem dwie teczki, w których były te same skopiowane dokumenty. Jedna teczka dotyczyła "rozpracowania" Krzysztofa Gajewskiego jako "wroga ustroju", a druga dotyczyła rzekomej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa - powiedział Krzysztof Gajewski.

Dodał, że jest dumny, iż w tamtym czasie "nie zrobił nic czego by się miał teraz wstydzić". Zapowiedział, że zbierze kopie wszystkich dokumentów przygotowanych w tamtym czasie na jego temat przez Służbę Bezpieczeństwa, po czym spali je publicznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie