Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co za debiut w Lidze Mistrzów! Rosa Radom - PAOK Saloniki 93:85

SzS
Rosa Radom - PAOK Saloniki 93:85.
Rosa Radom - PAOK Saloniki 93:85. Szymon Wykrota
W środowy wieczór koszykarze Rosy Radom zadebiutowali w Lidze Mistrzów. Zmierzyli się z PAOK Saloniki. radomska drużyna może być dumna ze swojego występu, bo na taką grę chciało się patrzeć.

Rosa Radom - PAOK BC Saloniki 93:85 (15:17, 18:13, 18:20,, 14:15, dogr. 6:6, dogr 8:8, dogr. 14:6)

Rosa: Tyrone Brazelton 36, Gary Bell 17, Michał Sokołowski 12, Darnell Jackson 12, Damian Jeszke 9, Maciej Bojanowski 5, Robert Witka 2, Kim Adams 0, Łukasz Bonarek 0, Filip Zegzuła 0.

PAOK: Jordan Sibert 19, Keith Clanton 16, Andreas Glyniadakis 14, Darryl Bryant 11, Apollon Tsochlas 9, Zanis Peiners 7, Linos Chrysikopoulos 6, Nenad Miljenović 3, Brandon Taylor 0, Antonis Koniaris 0.

Rywal to jeden z najbardziej zasłużonych greckich klubów. W poprzednim sezonie PAOK zajął w lidze piąte miejsce. Tegoroczny sezon zaczął średnio, bo jest ósmy z ekstraklasie. Jednak zdaniem wielu spacjalistów od basketu, PAOK to w naszej grupie jedna ze słabszych drużyn. Nie umniejsza to faktu, że Rosa zagrała świetnie i odniosła zasłużone zwycięstwo.

Zaczęli z animuszem

Widać było, że radomska drużyna nie przestraszyła się rywala. Zaczęła z dużą motywacją i animuszem.

Pierwsze punkty dla gości zdobył Darryl Bryant, a po chwili prowadzenie po rzucie z dystansu dał Rosie, Tyron Brazelton. Darnell Jackson zablokował efektownie rywala i w siódmej minucie gospodarze prowadzili 11:6. Amerykański podkoszowy rozegrał znakomitą partię, rzucał, blokował, popisywał się efektownymi wsadami. Widać było, że dla niego Liga Mistrzów to żaden przeskok.

Przewaga Rosy stopniała dopiero pod koniec pierwszej kwarty. Wystarczyła chwila przestoju i rywale to wykorzystali.

Rywal wykorzystał słabość

Z początkiem drugiej kwarty coś jakby się zacięło w grze radomian. grecki zespół z dużą łatwością podchodził pod kosz, z łatwością potrafił znajdywać pozycje rzutowe. W 14 minucie miejscowi przegrywali 17:23. olejne rzuty Garry’ego Bella nie wpadały do celu. Jednak zespół trenera Wojciecha Kamińskiego cały czas pozostawał w grze. Ponownie uaktywnił się Jackson i było 22:23. Brazelton wyprowadził Rosę na minimalne prowadzenie. Emocji było bardzo dużo, bo na 37 sekund przed końcem pierwszej połowy, Garry Bell jeszcze podwyższył wynik na 33:30.

Pachniało sensacją

Trzecią kwartę Rosa rozpoczęła od punktów Jacksona i Brazeltona. Przewaga gospodarzy urosła do pięciu punktów. Rywale przez trzy minuty nie potrafili skutecznie przedrzeć się przez defensywę „Smoków”. Przebudzili się w połowie trzeciej kwarty i błyskawicznie kilkoma szybkimi akcjami doprowadzili do wyrównania. Szkoda, bo akcje te stworzyli sobie po stratach i błędach naszej drużyny. Rosa przegrywała już 42:52, ale końcówka tej części gry należała do niej, Cztery sekundy przed końcem Brazelton wyprowadził zespół na 51:50.

Emocje w ostatniej kwarcie

O wszystkim decydowała ostatnia odsłona. Rosa bardzo dobrze wytrzymała mecz pod względem fizycznym. Mocno do boju drużynę zagrzewała publiczność. W końcówce już cała sala podłączyła się do gorącego dopingu. Grecy są przyzwyczajeni do takiej atmosfery, bo w Salonikach regularnie przychodzi na mecze po 6-7 tysięcy widzów.

Ostatnią kwartę goście zaczęli od trzech skutecznych akcji. Rosa kompletnie zatraciła gdzieś skuteczność. Przez ponad trzy minuty nie potrafiła zdobyć punktów. Dopiero Bell trafił z dystansu na 54:55.

Dwie dogrywki

Niemal przez całą ostatnią część wynik meczu oscylował wokół remisu. Goście zaczęli bronić na całym boisku. Niespełna dwie minuty przed końcem wynik był 63:61. Goście wyrównali. W kolejnej akcji trafił Bell. Na 31 sekund przed końcem Witka musiał faulować Peinersa. Ten wykorzystał wolne i było 65:65. Rosa 9 sekund przed końcem miała piłkę meczową i Sokołowski nie trafił. Doszło do dogrywki.Tutaj trzy punkty pierwsi zdobyli gospodarze. Sibert dał prowadzenie gościom 70:68. Dwie kontrowersyjne decyzje podjęli sędziowie. 50 sekund przed końcem goście mieli przewagę dwóch punktów i piłkę. Stracili ją i Maciej Bojanowski nie trafił spod samego kosza. 16 sekund przed końcem Brazelton trafił z dystansu i było 71:71. Doszło do kolejnej dogrywki. Tu też trwała walka i doszło...do trzeciej dogrywki.

Gary Bell i Damian Jeszke celnymi "trójkami" wyprowadzili zespół na 85:79. Chwilę później Jeszke znowu trafił z dystansu i było 90:82 na 1:42 min. Drużyna potrafiła utrzymać przewagę i wygrała sensacyjnie w debiucie w Lidze Mistrzów.

W innych meczach grupy C: BK Ventspils - EVE Baskets Oldenburg 76:77, Muratbey Usak Sportif - Neptunas Klaipeda 65:67,

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie