Dariusz S., Robert S. i Marcin B. zostali doprowadzeni w środę do warszawskiego sądu we wzmocnionej obstawie policji.
Długi akt oskarżenia
Proces rozpoczęło odczytanie przez prokuratora obszernego aktu oskarżenia. Swoje wyjaśnienia składali oskarżeni. Jak podają media uczestniczące w rozprawie Robert S., konsekwentnie - podobnie jak podczas śledztwa - nie przyznał się do stawianych zarzutów.
- Zarzuty oraz oskarżenie przed sądem sformułowano w oparciu o kłamstwa współoskarżonych. Nie miałem nic wspólnego tymi czynami. Nie brałem w nich żadnego udziału. Do dnia postawienia zarzutów nie miałem żadnej wiedzy na temat udziału Marcina B. i Dariusza S. w zbrodni w Aninie - powiedział oskarżony podczas pierwszej rozprawy sądowej.
W sprawie, nad którą pracowali krakowscy policjanci, i którą kierowało czterech prokuratorów, przesłuchano ponad 400 świadków; śledczy uzyskali też ponad 50 opinii instytutów badawczych. Przebieg wydarzeń dotyczących zbrodni dokonanej przed 28 laty udało się odtworzyć na podstawie obszernych i szczegółowo weryfikowanych wyjaśnień złożonych przez Dariusza S., a następnie również przez Marcina B, którzy wraz z Robertem S. mieli uczestniczyć w napadzie rabunkowym w wilii małżeństwa Jaroszewiczów.
Zaskoczeni śledczy
Do wznowienia śledztwa w sprawie mrocznego mordu sprzed 28 lat i sformułowaniu aktu oskarżenia mogło dojść dzięki Dariuszowi S., który przed dwoma laty został zatrzymany w Radomiu i doprowadzony do prokuratury w Krakowie w związku ze śledztwem w sprawie porwania dla okupu krakowskiego przedsiębiorcy. W wyniku tego zdarzenia biznesmen zmarł.
Podczas przesłuchań w sprawie porwań dla okupu Dariusz S. miał zupełnie nie prowokowany przez śledczych zwierzył się z okoliczności dokonania zbrodni przed wielu laty w Aninie. Obciążał podczas tych zeznań kolegów.
Potem do udziału w napadzie rabunkowym na małżeństwo Jaroszewiczów przyznał się drugi domniemamy członek gangu karateków Marcin B. Obaj jako głównego sprawcę wskazywali przebywającego w więzieniu w związku z innym przestępstwem Roberta S. To on miał zabić zarówno Alicję jak i Piotra Jaroszewicza.
Napad rabunkowy
Zbrodnia miała mieć charakter wyłącznie rabunkowy. Z liczącego aż 422 strony aktu oskarżenia wynika, że bandyci mieli podać psu Jaroszewiczów środek nasenny, by po związanych drabinach dostać się do okna ich warszawskiej willi na wysokości 6 metrów. Po związaniu małżeństwa Jaroszewiczów – według śledczych – przez całą noc przeszukiwali ich dom, ale znaleźli tyko 5 tysięcy marek RFN, 5 złotych monet, 2 sztuki broni i damski zegarek, a pozostałe znajdujące się w domu precjoza ze względu na swoją charakterystyczny kształt nie nadawały się do spieniężenia. Piotr Jaroszewicz zginął uduszony, jego żona – zastrzelona ze sztucera. Pierwotnie w sprawie Jaroszewiczów w kwietniu 1994 roku zatrzymano cztery osoby - Krzysztofa R. - „Faszystę”, Wacława K. - „Niuńka”, Henryka S. - „Sztywnego” i Jana K. - „Krzaczka”. W 1998 roku Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z powodu braku dowodów.
- Gdzie pojechać z dziećmi na letnią wycieczkę godzinę od Radomia?
- 10 osób z których słynie Radom. Znasz je?
- Upolowani przez Google Street View na radomskim Śródmieściu!
- Piękne dziewczyny z Radomia na Instagramie! Zobacz zdjęcia
- Znani mieszkańcy regionu radomskiego na wakacjach ZDJĘCIA
- Gdzie na kajaki niedaleko Radomia? Sprawdź listę!
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?